wtorek, 6 października 2009

Szukaj sensu

Motto: Telewizyjni komentatorzy sportowi mówią językiem, którego nie ma!
Stanisław Tym

Tych ofensywnych zakupów w środkowej strefie jak na lekarstwo"
„Powinien ostrożniej wymachiwać nogami"
to Piotr Laboga podczas meczu Malaga–Barcelona

Cały czas rozdziela na czynniki pierwsze swoje niecelne podania"
„Na zaciągniętym hamulcu grają Czarne Koty przeciw Czerwonym Diabłom"
Marcin Rosłoń – Sunderland–Manchester Utd


A żeby noga Czarnego Kota lub Czerwonego Diabła, na skutek nieostrożnego wymachiwania, nie rozdzieliła się na czynniki pierwsze, to ją:
Powinien roztruchtać!
To propozycja Tomasza Smokowskiego
Oczywiście: powinien ją roztruchtać, żeby jej nie rozgruchotać.

Takich potknięć językowych jest znacznie więcej. W sumie to wybaczalne, żywot mają zwykle krótki, a bywają bardzo zabawne. Przy okazji przytoczę pytanie, które dawno temu (2003 r.) zadał Przemysławowi Salecie Włodzimierz Szaranowicz. Wybaczyć trudniej, bo padło w rozmowie w studio TVP. Cytuję:
– Chciałbyś powąchać jeszcze smak potu w ringu?
Czy można powąchać smak? Otóż można!
Gdyby kiedyś wyprodukowano serek takiej świeżości, jak jakość tego pytania, to red. Szaranowicz miałby okazję posmakować i powąchać, jak pachnie to, co powiedział.

Ale pora nawiązać to tytułu wpisu. Sprawozdawcy sportowi stacji telewizyjnych zapraszają bardzo często do programów byłych zawodników, w roli tzw. ekspertów. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie żargon, który zapraszani przynieśli do studia. I który się tam zadomowił. Niestety, ich bardziej wykształceni koledzy, etatowi pracownicy kanałów sportowych, nie potrafili temu zapobiec. A to „idzie w Polskę".
W gwarze sportowej np. wszechobecny jest czasownik szukać. Zastępuje większość innych. A przecież już przed laty, gdy zaczynano współpracę, można było przypominać (przed wejściem na wizję, naturalnie): Grzesiu, nie mów że szukał lewej nogi, bo mu ubliżysz, powiedz próbował strzelać lewą nogą, Kaziu, nie mów że szukał strzału, bo tego się nie da znaleźć, powiedz próbował strzelać. Gdyby wtedy reagowano, dziś nikt nie przyjmowałby piłek pod kryciem (wyjątkowo obrzydliwe), tylko mimo ostrego ataku, zamiast zgubił krycie, byłoby np. nie upilnował, nikt nikogo nie kryłby koszula w koszulę, tylko dokładnie (ściśle) pilnował, sędzia machałby chorągiewką, a nie flagą (ulubiony zwrot Marcina Rosłonia; podobno w delegacji* załatwia Pan transport wapna**, powodzenia!).
Dopuszczenie do zachwaszczenia języka jest także symbolem. Komentatorzy to ludzie wykształceni, znający języki, czyli inteligencja, która powinna bronić standardów. Wy nie obroniliście. Zostaliście zdominowani przez środowisko zapraszanych. Znaleźliście się dziś na „boisku". A powinniście być na dolnej trybunie. Stracił na tym sport. Jesteście tam inteligencją, której nie ma. Szukam w tym sensu i nie znajduję.

Przypisy to wyjaśnienie, dla niewtajemniczonych, innych ulubionych ozdobników sprawozdawcy Rosłonia:
* Mecz na wyjeździe.
** Oznaczone na biało miejsce (punkt), z którego wykonuje się rzut karny.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

bardzo dobre ale skazane na niepowodzenie

Anonimowy pisze...

Panie Voyteck, niech Pan pouczy komentatorów i sprawozdawców, że jak zawodnik strzela czyli kopie piłkę w stronę bramki, to nie jest to "próba strzału" tylko po prostu strzał na bramkę. Jak już nie mogą żyć bez słowa próba to mają do wyboru: 1. podjął próbę zdobycia bramki, 2. próbował strzelić gola, itp. Generalnie, to Panu współczuję bo Pam się zostaniesz za syzyfa i tego syfa i tak Pan nie wyleczysz.

Obserwatorzy

Archiwum bloga

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy