W sąsiedztwie mieszka znajomy prawnik, miłośnik piłki nożnej. Poprosiłem go niedawno o rozmowę. Usiedliśmy na ławeczce przy skwerku. Po kilku zdawkowych uwagach, powiedziałem:
– Chcę domagać się od Canal+ odszkodowania za to, że wprowadza mnie, swojego abonenta, w błąd. Czy moglibyście mnie reprezentować?
Adwokat spojrzał na mnie wzrokiem…., nazwijmy to oględnie – mało pochlebnym.
– Jak Pan wie – kontynuowałem – oglądam 4 ligi: angielską, hiszpańską, włoską i francuską. Tj. ok. 5–6 transmisji tygodniowo. Canal+Sport zapowiada te relacje jako live a one są częściowo dead, czyli ma być na żywo, a jest często na martwo.
– Jaśniej Brunner – wtrącił sąsiad.
– Już rozjaśniam, J-23. Obraz jest OK na żywo, ale komentarz nawet w połowie nie! Policzyłem: w meczu ligi ang. komentatorzy w czasie relacji podali 150 informacji, które tego meczu nie dotyczyły (w tym sensie były na martwo). 150 x 20 sek (tyle, bardzo skąpo licząc, trwała jedna informacja), daje 3000 (trzy tysiące!) sekund. Podzielić teraz na 60. I co? (koniec cytatu).
– Red. Olbrychtem sąsiad poleciał.… przerwał mi rozmówca.
– Taka krótka przebieżka – wtrąciłem – …I wychodzi, że sprawozdawcy przez 50 minut prowadzili inny program. Magazyn – na tle meczu na żywo W pozostałych ligach jest podobnie, albo nawet gorzej (włoskiej to prawie nie oglądam – duet Milko–Lipiński to sprawił).
– Czyli mamy więc dwa różne programy na raz! – wtrącił mój rozmówca. – To tak jakby serial Plebania emitować z dialogami z Rancho. I wszystko się niby zgadza: obraz jest z serialu i dialogi są z serialu! Tylko dysonans taki, że rozdwojenia jaźni można dostać.
– Otóż to! Napisałem kiedyś do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale prezes odpisał, że on nie ma wpływu na to, co stacja… itd.
– Nie do końca miał rację! – powiedział sąsiad. – Bo jeżeli etykieta na towarze wprowadza nabywcę w błąd, to urząd powinien reagować. Taką etykietą jest tu zapowiedź. A poza tym... Jak się kupi nieświeży serek, to można go wymienić…
– A jak wymienić np. red. Nahornego albo Orłowskiego? – przerwałem. – A jeśli nawet…, to w zastępstwie dostanie się red. Milkę albo Labogę.
– To taka zamiana, jakby ktoś uciekając przed ulewnym deszczem, wpadł do sporej kałuży, która z tego deszczu powstała! – dowcipkował mój rozmówca.
– Reasumując: z 6 (w tygodniu) zapowiadanych na żywo relacji, połowa (3 mecze!), w kontekście komentarza, jest z tą zapowiedzią niezgodna! Czyli Canal+ daje abonentowi produkt w 25% niepełnowartościowy. Ergo: Wprowadza abonenta (klienta) w błąd. C.b.d.o. A jeśli chodzi o roszczenie, to domagałbym się zwrotu pieniędzy za część płaconego przeze mnie abonamentu. Przez te lata trochę by się tego uzbierało. No, i co sąsiad na to?
– Sprawy tego typu, to nie moja działka. – powiedział prawnik. – Ale popytam kolegów.
Chwilę milczeliśmy. Prawnik się zamyślił.
„Pewnie zastanawia się jak delikatnie skończyć to spotkanie, żeby wariatowi się nie pogorszyło” – próbowałem odgadnąć powód jego milczenia. Jednak nie.
– To może być ciekawe, bo jednak pewne argumenty są. – powiedział po chwili. – Gdyby taki proces nagłośnić. Prezes Zespołu zwołuje konferencje. Reklama firmy. Poparcie kibiców w kapciach, raczej powszechne. TVN24. Trochę to wszystko szalone, ale…
– To ja zaczynam liczyć i sprawdzać czas, sąsiedzie. Podane tu liczby okażą się z pewnością zaniżone.
– Chcę domagać się od Canal+ odszkodowania za to, że wprowadza mnie, swojego abonenta, w błąd. Czy moglibyście mnie reprezentować?
Adwokat spojrzał na mnie wzrokiem…., nazwijmy to oględnie – mało pochlebnym.
– Jak Pan wie – kontynuowałem – oglądam 4 ligi: angielską, hiszpańską, włoską i francuską. Tj. ok. 5–6 transmisji tygodniowo. Canal+Sport zapowiada te relacje jako live a one są częściowo dead, czyli ma być na żywo, a jest często na martwo.
– Jaśniej Brunner – wtrącił sąsiad.
– Już rozjaśniam, J-23. Obraz jest OK na żywo, ale komentarz nawet w połowie nie! Policzyłem: w meczu ligi ang. komentatorzy w czasie relacji podali 150 informacji, które tego meczu nie dotyczyły (w tym sensie były na martwo). 150 x 20 sek (tyle, bardzo skąpo licząc, trwała jedna informacja), daje 3000 (trzy tysiące!) sekund. Podzielić teraz na 60. I co? (koniec cytatu).
– Red. Olbrychtem sąsiad poleciał.… przerwał mi rozmówca.
– Taka krótka przebieżka – wtrąciłem – …I wychodzi, że sprawozdawcy przez 50 minut prowadzili inny program. Magazyn – na tle meczu na żywo W pozostałych ligach jest podobnie, albo nawet gorzej (włoskiej to prawie nie oglądam – duet Milko–Lipiński to sprawił).
– Czyli mamy więc dwa różne programy na raz! – wtrącił mój rozmówca. – To tak jakby serial Plebania emitować z dialogami z Rancho. I wszystko się niby zgadza: obraz jest z serialu i dialogi są z serialu! Tylko dysonans taki, że rozdwojenia jaźni można dostać.
– Otóż to! Napisałem kiedyś do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale prezes odpisał, że on nie ma wpływu na to, co stacja… itd.
– Nie do końca miał rację! – powiedział sąsiad. – Bo jeżeli etykieta na towarze wprowadza nabywcę w błąd, to urząd powinien reagować. Taką etykietą jest tu zapowiedź. A poza tym... Jak się kupi nieświeży serek, to można go wymienić…
– A jak wymienić np. red. Nahornego albo Orłowskiego? – przerwałem. – A jeśli nawet…, to w zastępstwie dostanie się red. Milkę albo Labogę.
– To taka zamiana, jakby ktoś uciekając przed ulewnym deszczem, wpadł do sporej kałuży, która z tego deszczu powstała! – dowcipkował mój rozmówca.
– Reasumując: z 6 (w tygodniu) zapowiadanych na żywo relacji, połowa (3 mecze!), w kontekście komentarza, jest z tą zapowiedzią niezgodna! Czyli Canal+ daje abonentowi produkt w 25% niepełnowartościowy. Ergo: Wprowadza abonenta (klienta) w błąd. C.b.d.o. A jeśli chodzi o roszczenie, to domagałbym się zwrotu pieniędzy za część płaconego przeze mnie abonamentu. Przez te lata trochę by się tego uzbierało. No, i co sąsiad na to?
– Sprawy tego typu, to nie moja działka. – powiedział prawnik. – Ale popytam kolegów.
Chwilę milczeliśmy. Prawnik się zamyślił.
„Pewnie zastanawia się jak delikatnie skończyć to spotkanie, żeby wariatowi się nie pogorszyło” – próbowałem odgadnąć powód jego milczenia. Jednak nie.
– To może być ciekawe, bo jednak pewne argumenty są. – powiedział po chwili. – Gdyby taki proces nagłośnić. Prezes Zespołu zwołuje konferencje. Reklama firmy. Poparcie kibiców w kapciach, raczej powszechne. TVN24. Trochę to wszystko szalone, ale…
– To ja zaczynam liczyć i sprawdzać czas, sąsiedzie. Podane tu liczby okażą się z pewnością zaniżone.
– Jeszcze jedno. Pan im trochę zalazł za skórę. A wiem z praktyki, że z bardziej błahych powodów ludzie się potrafią mścić.
– Coś w tym może być. Ostatnio red. Twarowski patrzył na mnie wzrokiem... Trochę mnie ciarki przeszły. Ale, sąsiedzie, ja jestem uparty: ucieknę, a nie ustapię!
– Poza tym, tropy są dość widoczne, więc chyba przesadzilem.
Podałem sąsiadowi adres imejlowy i pożegnaliśmy się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz