Po ostatniej przegranej Legii w Ekstraklasie (z Jagiellonią) trener Jan Urban stwierdził: „nie potrafimy (Legia) grać ostro, na pograniczu brutalności". A gra bez defensywnego pomocnika, kardynalne błędy w obronie? Czy nie to głównie zdecydowało?
Wszystkie najlepsze drużyny grają klasą, a nie brutalnością! Legia ma zbyt wielu klasowych zawodników był musiała w polskiej lidze grać faul. Natomiast przepisy (głównie za tzw. faul taktyczny) są zbyt liberalne. Dlatego słaba drużyna skopie czasami lepszą i wygra. Dlatego m.in. grająca faul Polonia Warszawa zdobyła w 2000 r. mistrzostwo Polski. Dlatego przed bodaj dwoma laty w meczu Real-Barcelona na początku spotkania Messi został 5 albo 6 razy brutalnie sfaulowany. I za każdym razem czynił to inny zawodnik Realu. Wszystkich sędzia ukarał żółtą kartką. Oto miara liberalności przepisów dotyczących tego elementu gry. Bo faul taktyczny opłaca się prawie zawsze. Ma go „w taktyce" każdy prawie trener. Wybitny i mierny. Dlatego żółte i czerwone kartki za to przewinienie to już anachronizm.
Dziennikarze sportowi problemu nie dostrzegają. Szkoda. Bo to oni, jako rzecznicy sportowej opinii publicznej, powinni takie sprawy zauważać. Jak więc można by zaostrzyć karę za faul taktyczny? Po pokazaniu żółtej kartki za FAUL (podkr. moje) poza polem karnym – rzut karny z 16 m (nazwijmy go roboczo duży karny). Byłby on wykonywany na zasadach obowiązujących podczas jedenastek po dogrywce. Zawodnik wykonujący d. karnego mógłby ustawić sobie piłkę na linii okalającej pole karne w dowolnym miejscu tej linii (na wprost , z lewej strony, z prawej, byle na linii). Efekt rzutu byłby dwojaki, TYLKO dwojaki: albo jest bramka i zaczyna się gra od środka, albo gola nie ma i i gra jest wznawiana z tzw. piątki. Na gwizdek sędziego! Oczywiście żadnych dobitek nie ma! Na boisku nie musi pojawiać się żadna nowa linia. Nawet nowy punkt.
Za próbę wymuszenia żółtej kartki dla przeciwnika – kara, naturalnie, identyczna.
Za faul szczególnie brutalny, d. karny i czerwona kartka.
Czy przy takim zaostrzeniu we wspomnianym wyżej meczu Messi byłby tyle razy faulowany i Barcelona wykonywałaby 6 rzutów karnych? Z pewnością nie. A prymitywny i chamski element taktyczny „piłka może przejść – zawodnik nie" miałby zawsze zastosowanie? A czy przez to gra nie byłaby mniej brutalna, bardziej widowiskowa?
I można byłoby wyrzucić do lamusa bezsensowną buchalterię i biurokrację kartkową!
Wtedy mielibyśmy także gwarancję (pomijając względy losowe), że gdyby w finale Ligi Mistrzów grała np. Barcelona z Realem, to na boisku na pewno zobaczylibyśmy Ronaldo, Kakę, Messiego i Xaviego. Teraz takiej gwarancji nie ma! I to też jest ważny argument!
O modyfikacji przepisu o spalonym – wkrótce.
I jeszcze informacja. Niektóre teksty miałem przygotowane wcześniej. Stąd tak częste wpisy.
poniedziałek, 5 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Obserwatorzy
Archiwum bloga
-
►
2012
(62)
- ► października (8)
-
►
2011
(137)
- ► października (14)
-
►
2010
(147)
- ► października (13)
-
▼
2009
(64)
-
▼
października
(25)
- Jak cię smyrnę to poczujesz!
- Praca tych komentujących to nonsens
- „Na żywo" i „na martwo" w jednym
- Przyganiał syfon wodzie sodowej
- Zapuścić sondę i… podsłuchiwć
- Canal+ Sport zatrudnia krojczego!
- Po co Musze szampan?
- Rozmowa z trenerem Aston Villi
- Czy Maciej Skorża jest dostatecznie „Swój"?
- Plus dla magazynu Sport+Extra
- Czy Michael Buffer pomoże?
- Jak Luis Saha mjacz patieriał
- Syzyf czy Herkules?
- Łokciem w byczka!
- Co, komu i ile wystaje zza linii obrony?
- „Spalony" do poprawki!
- Eurosport serwuje: 3 yaya sadzone radosne
- Szukaj sensu
- Faul taktyczny
- Dwie relacje – jakże różne
- Kłopoty pana Witolda Domańskiego
- Dlaczego blog o komentatorach?
- Modlitwa Tomasza Swędrowskiego
- Kibolki z mikrofonem
- Mateusz Borek – international level!
-
▼
października
(25)
O mnie
- Voyteck
- Warszawa, Poland
- Kibic sportowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz