środa, 14 października 2009

Co, komu i ile wystaje zza linii obrony?

Dedykowane red. Tomaszowi Smokowskiemu (program Kontrowersje, Canal+Sport)


FIFA (p. poprzedni post) znowu skomplikowała przepis o spalonym. Od niedawna obowiązuje takie oto ustalenie: jeżeli w momencie podania zawodnik jest na równi z linią obrony, ale jedna z jego części ciała, którą można zdobyć bramkę, „wystaje” poza tę linię, to jest spalony. Czyli, jeśli atakującemu wystaje ręka, to nie ma ofsajdu, bo ręką gola zdobyć nie można, ale jak wystaje mu np. kolano, albo głowa, to jest spalony, bo tymi fragmentami anatomii gole strzelać wolno. Sędzia-asystent musi więc ocenić w ułamku sekundy, czy nikt nie przekracza linii obrony, nic nikomu nie wystaje czym mógłby bramkę strzelić, a jeśli wystaje, to czy obrońcy nie wystaje przypadkiem coś bardziej. Żaden arbiter nie będzie w stanie tego ogarnąć. Taki przepis to absurd, bo stosowanie go musi prowadzić do niezliczonych pomyłek.
I jeszcze o tych częściach ciała.
Szkicuję sytuację (dotyczy męskiej piłki nożnej): zawodnik w momencie podania jest na równi z obrońcami. Ale jedna jego część w momencie podania... , no niestety, zaczęła wystawać poza linię. Czy zawodnik coś sobie przypomniał, czy „tamten” się czegoś przestraszył, to bez znaczenia. Gorzej, że akurat w tym momencie! Wszyscy równo, w linii, a ten… Pech. Czy to jest spalony, czy nie? Chyba jednak jest. Bo dodatkowo przemawia za tym fakt, że wystawała część ciała gotowa już do strzału!
Ale może to błędna interpretacja.
Prosiłbym więc pana Tomasza Smokowskiego, aby omówił tę sytuację dokładniej z sędzią – stałym ekspertem programu Kontrowersje – panem Sławomirem Stępniewskim, z którym podobnie sporne kwestie tak wnikliwie Pan analizuje. I jeszcze prośba: proszę zapytać pana Sławomira, jak FIFA nazywa oficjalnie tę część, która w analizowanym przykładzie, przesądziła o spalonym? Bo ona ma tyle nazw…


Ostatnio pojawiło się w moim blogu kilka akcentów fallicznych. Żona, która śledzi wpisy, stwierdziła z przekąsem, że dawno nie byłem „w tej tematyce” tak aktywny. Wyjaśniam. To całkowity przypadek. Poza sytuacjami standardowymi, ta część nie absorbuje mnie zbytnio (zwłaszcza staram się nią nie myśleć, co mojemu gatunkowi czasem się zdarza). Obiecałbym poprawę, ale jak Tomasz Smokowski dostrzeże znów coś wystającego, w co zacznie się wpatrywać i intensywnie to śłedzić…

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

Archiwum bloga

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy