W sobotę 17.X.2009 oglądałem mecz ligi angielskiej: Aston Villa–Chelsea (2:1). Po meczu postanowiłem zadzwonić do trenera The Villans – Martina O`Neilla.
Przedstawiłem się, powiedziałem, że oglądałem mecz jego drużyny z Chelsea, pogratulowałem zwycięstwa i wspomniałem, iż mecz komentował m.in. pan Andrzej Twarowski.
– Sir Endrju Tłejrołski, TEN Endrju?
– Tak – odparłem trochę zaskoczony. Pan go zna?
– Oczywiście, to wybitny człowiek telewizji i piłki nożnej, bardzo go tu w Anglii cenimy.
– My w Polsce też, naturalnie. I mówiąc szczerze, właśnie dlatego prosiłem o rozmowę z panem.
– Tak, słucham.
– Otóż w trakcie meczu sir Endrju zasugerował, że nie przygotował Pan należycie taktyki.
– Naprawdę, tak powiedział? – Głos trenera trochę zadrżał. – A, a, a… o co konkretnie chodziło?
– Już mówię. W II połowie niepilnowany pomocnik Chelsea Essien oddał strzał (niecelny). I wtedy wyraźnie zdenerwowany sir Endrju ryknął do mikrofonu: „Nie wolno zostawiać Essienowi tyle miejsca!” My, telewidzowie, nie czułiśmy się winni, panie trenerze, a najwyraźniej sir Endrju na nas właśnie krzyczał. Nie dzwonię do Pana by wskazywać winnego, każdemu może się przytrafić drobna niedokładność. Uznałem tylko, że ta podpowiedź taktyczna Naszego Komentatora Ukochanego może być dla Pana cenna. U nas w Polsce, mawiamy: „Nauki nigdy za wiele”.
– To mądra maksyma. Bardzo, bardzo panu dziękuję.
Nastała chwila ciszy, a potem usłyszałem delikatny odgłos-szelest, jakby ktoś wycierał pot z czoła.
– No, tak, nie pomyślałem o tym. – Był wyraźnie strapiony. – Ale w następnym meczu to się nie powtórzy. Podwoję, a nawet potroję pilnowanie, Essien nie kopnie piłki, proszę to przekazać sir Endrju.
– Może wystarczy tylko podwoić, panie trenerze, sir Endrju jest ostatnio bardzo nerwowy, może lepiej nie potrajać?
– Chyba ma pan rację. Rozważę inną kombinację: w pierwszej połowie go podwoję, a w drugiej, podmęczonemu, przykleję świeżego Plastra.
– Może pan trenerze użyć nawet Kapsiplasta. Lepiej trzyma!
– Świetny pomysł! Ale słyszę, że i pan jest niezłym fachowcem. No, ale jak się ma takie wzorce… to nie dziwi.
– Panie Martinie, jeszcze jedna sprawa? Jak u Pana ze zdrowiem?
– Przepraszam, czy to nie nazbyt prywatne pytanie?
– Nie pytałbym, gdyby nie…
– Znowu sir Endrju? – O`Neill gwałtownie wpadł mi w słowo.
Potwierdziłem.
– Trudno, proszę mówić – wyszeptał.
– W czasie meczu Pan nigdy nie siedzi, zawsze jest w ruchu, dyryguje drużyną, pokrzykuje coś… I właśnie gdy kamera pokazała Pana energicznie gestykulującego, sir Endrju wrzasnął (jest ostatnio strasznie rozdrażniony – jakby nie trafił na godną siebie populację)... Otóż krzyknął: „O`Neill nie usiądzie, bo by chyba zwariował”.
Nastała chwila ciszy. Wreszcie usłyszałem:
– Muszę się nad tym zastanowić. Rzeczywiście, jak długo siedzę, zwłaszcza na twardym… to odczuwam dolegliwość. Ale z głową wydaje się, że jest wszystko w porządku. Jednak na wszelki wypadek spróbuję preferować pion i poziom. Tak, będę siadał tylko do płynnych posiłków. I poproszę żonę, by mnie wtedy uważnie obserwowała. A co z prowadzeniem samochodu... trudne to wszystko. – I po chwili ciszy: – Ale jakie symptomy mógł dostrzec...?
Chwilę milczeliśmy obaj.
– Panie trenerze, jeszcze jeden mały drobiazg. W 78 min Pana zawodnikowi Milnerowi, nie pamiętam, niestety tej sytuacji, musiało się przytrafić ewidentnie złe zagranie, bo sir Endrju zbeształ go natychmiast i donośnie.
– Zanotowałem, w 78 minucie. Po treningu odtworzymy mecz a Milner następne spotkanie rozpocznie na ławce rezerwowych oraz zapłaci za to połową tygodniówki minimum. Takich rzeczy nie wolno lekceważyć!
Zmieniłem trochę temat.
– Dwóch mamy wielkich o imieniu Endrju. – powiedziałem. – Ale nie ma co ich porównywać, tamten jest dwa razy cięższy.
– Znam, znam, też tęga głowa!
Ten żarcik zrelaksował trochę mojego rozmówcę. Sądziłem, że rozmowa dobiegała już końca, gdy Martin O`Neill niespodziewanie zapytał:
– Czy pomógłby pan pomóc mi załatwić audiencję u sir Endrju?
– Panie trenerze, będę szczery. Jest na to mała szansa. Z tego, co wiem, w kolejce czeka Fabio Capello, a to, jak wiadomo, trener reprezentacji Anglii, która zakwalifikowała się do MŚ. Ma termin: koniec stycznia 2011 roku i jeszcze warunek – musi nauczyć się języka polskiego. Z całym szacunkiem dla Pana i Aston Villi…
– Oczywiście, oczywiście, rozumiem. Szczęśliwy ten Fabio... – Usłyszałem trochę smutny, trochę zawiedziony głos. – No cóż: wybitni wybierają sobie do towarzystwa im podobnych. Proszę przekazać serdeczne pozdrowienia dla sir Endrju i jego szefa, nazwiska nie zdołam, niestety, wymówić. Na imię ma Dżejcik.
Trener przekazał mi adres e-mail. I prosił bym mu pisał o wszelkich uwagach i sugestiach sir Endrju, dotyczących zwłaszcza piłki nożnej. Uważa się Anglię za kolebkę futbolu, ale, jak się okazuje, i od nas mogą się czegoś nauczyć. Sękju sir Endrju... o, pardon, Dziękujemy panie Andrzeju.
I pozdrawiam obu Panów w imieniu trenera Martina O`Neilla.