wtorek, 8 marca 2011

Komentator Kazimierz Węgrzyn – esteta!

Kazimierz Węgrzyn (rocznik 1967) był dobrym polskim piłkarzem, obrońcą, 20-krotnym reprez. Polski. Dysponował optymalnymi na tę pozycję warunkami fizycznymi: 193 cm i 90 kg Grał ostro i bardzo ostro. Zasada – piłka może przejść, zawodnik nigdy – była mu bliska szczególnie. Ulubione kolory: intensywne odcienie żółci i czerwieni. Obecnie jest komentatorem Canal+Sport. I trzeba przyznać, mimo upływu lat, swych piłkarskich preferencji zasadniczo nie zmienił: oczkiem w głowie pana Kazimierza pozostały wszelkie odmiany boiskowej destrukcji.
Nie dać przeciwnikowi pograć, rozpędzić się, odcinać go od piłek – to dla niego sama radocha! Wyraża to trochę nerwowo, chaotycznie ale z wyraźnym ożywieniem, radośnie – tak jest dobrze, tak trzeba. Relacjonując ostatnio derby Warszawy narzekał, że gracze Polonii nie doskakują do rywala, nie atakują agresywnie, pozwalając Legii rozgrywać. I gdy po przerwie, długimi okresami, obie już drużyny skutecznie się paraliżowały i oglądaliśmy swoisty ping-pong Węgrzyn był usatysfakcjonowany. Zawodnicy blisko siebie na 30–40 metrach, nie dają sobie pograć, fajny meczyk się zrobił – tak mniej więcej komentował. Święte słowa: nie ma nic bardziej fascynującego niż obustronna impotencja ofensywna grających. Chcą, a nie mogą – to się musi podobać!
R.M. fascynuje inna jeszcze demolka. Obrońca – mawia – nie może dać się przepchnąć napastnikowi. Dodajmy – obrońca tamtemu – także nie! A zatem są skazani na swoistą wzajemność. Dla Węgrzyna skuteczny przepychacz to idol, a ten drugi to nieudacznik, przegrana przepchnięta rura! Dyskusja zbędna: to piłka nożna, a nie hydraulika.
Naturalnie bardzo irytuje popularnego w środowisku pana Kazka, gdy sędzia w takie zmagania zbyt często ingeruje. Obaj trzymali, obaj przepychali, arbiter powinien to puścić – to bardzo częsta jego fraza. I ma, naturalnie, rację. Co prawda jeden leży i zwija się z bólu, a drugi biegnie w najlepsze, ale to była walka –  jak mówią relacjonujący – jeden na jeden, słabsza jednostka zaliczyła glebę  i co tu ma arbiter do roboty? Nic. Natomiast pochopnym gwizdkiem, a po nim, nie daj Boże, pokazaniem żółtej kartki, zakłóca płynność przepychania, psując widowisko!
Oczywiście R.W. wielbi także faul taktyczny. Gdy zasadny – zawsze na antenie chwali. I racja: skoro inaczej się nie da – cięcie równo z trawą staje się koniecznością. A że, przy okazji, sfaulowany bezwiednie wykonuje często ewolucje z pogranicza baletu i cyrku, mecz tylko zyskuje – skuteczność i spektakl w jednym.
W meczu Legia–Polonia (1:0) obie drużyny popełniły 52 faule (po 26 każda) – częściej niż co 2 min gra była przerywana Destrukcja więc zatriumfowała! Zatem pan Węgrzyn był pewnie zadowolony. Ale nie łudźmy się – nie całkiem! Jednak jeden gol padł, oddano kilka strzałów, obrońcy niekiedy spóźniali się z faulami, itp. Taki fachowiec jak pan Kazimierz musiał to dostrzec i na pewno ocenił krytycznie.  Wyrażam przekonanie i mam nadzieje, że Kazimierz Węgrzyn obejrzy jeszcze znakomity mecz, zakończony wynikiem 0:0, z ponad 90 faulami, bez żółtych i czerwonych kartek, a obaj bramkarze nie będą mieli w ogóle kontaktu z piłką.
Za niezmienne, wyszukane spojrzenie na futbol, za niezwykle trafne definiowanie jego piękna i kunsztu, za przenikliwe wskazanie siły fizycznej a nawet „miękkiej” przemocy, jako istoty piłkarskich zmagań, wreszcie za sportowe poczucie piękna, wyrafinowanego gustu i smaku a także konsekwentne, wieloletnie propagowanie tych wszystkich wartości w Cana+Sport – taki mecz panu Kazimierzowi Węgrzynowi się należy i takiego serdecznie mu życzę! Komentując polską Ekstraklasę ma szansę podobny, godny go rarytas obejrzeć.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy