wtorek, 29 marca 2011

Co począć z erekcją kadrowicza – nowe wyzwanie Franciszka Smudy?

Bies pał litra nie razbierjosz – jak mawiają Rosjanie. Znowu „się porobiło” wokół kadry polskich piłkarzy.
Wybudowaliśmy nowe stadiony a reprezentacja większość spotkań gra na wyjazdach. Były piłkarz reprezentacji Mirosław Okoński pyta dlaczego? To proste: żeby zagrać w kraju trzeba przyjezdnym zapłacić, a grając na wyjeździe jest się inkasentem. Różnica zasadnicza. PZPN i jego naczelna kukła – na własne życzenie zresztą – są pociągani za sznureczki przez macherów ze Sportfive, bo dość dawno temu wszelkie prawa do wizerunku i biznesu im sprzedali. A ci, traktując polską drużynę jak eurodajną krowę, doją zyski.
Ostatni mecz i przegrana z Litwą (0:2) to m.in. rezultat takiej właśnie „polityki” naszej centrali. W dodatku beznadziejny stan boiska, będącego de facto kartofliskiem, nie tylko mógł być główną przyczyną porażki, lecz także sprawił, że korzyści szkoleniowe z tego sparringu okazały się zerowe. Selekcjoner Smuda z sytuacją się godzi, bo tym razem milczenie protestem nie jest.
Niestety, gdy trener już reaguje, to też wydaje się nienajmądrzej. Oto dowód. Brukowy Fakt wykrył „skandal obyczajowy”. Podał, że 6 polskich piłkarzy na 2 dni przed wspomnianym meczem odwiedziło w Kownie dom publiczny. Dowodów w gazecie nie podano żadnych. Zapytany na prasowej konferencji, czy ta wiadomość jest prawdziwa, trener zapewnił, że „rozmawiał z chłopakami”, ci zaprzeczyli a on im wierzy. Zamiast prostej odpowiedzi, że zawodnicy mieli wolne, wrócili trzeźwi a w rozporki im nigdy zaglądał nie będzie, czyli pseudo-incydent – być może tylko wirtualny – zbagatelizować, dał się medialnym paskudom podpuścić. Bo wyobraźmy sobie, że następnego dnia Fakt pokaże zdjęcia, na których widać wychodzących z burdelu zawodników. Okazałoby się więc, że jego gracze go oszukują. Jak się wtedy zachowa trener? Zacznie ich wyrzucać z kadry, sugerując pozostałym, że powinni takie napięcia roztruchtać? Z drugiej jednak strony coś na rzeczy może być. W końcu z Litwą gola piłkarze nie zdobyli. Ktoś powie: to nie dziwi, wystrzelali się poza boiskiem. I może mieć rację. Współczuję Franciszkowi Smudzie – prowadzenie kadry to siermiężna robota!
Gdy do tych zdarzeń dodać pomeczowe bandyckie demolki polskich ćwierćmózgów na stadionie i ulicach miasta – trudno cały ten anturaż wokół naszej reprezentacji określić inaczej niż tragifarsę.
Rozbiegać się tego wszystkiego nie da! Trzeba przeczekać. A trudy czekania łagodzić. Kończę, bo barek się za mną stęsknił!

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy