piątek, 11 marca 2011

Barcelona mą na mur!

Jeszcze parę słów w nawiązaniu do poprzedniego wpisu. Liga Mistrzów to dla piłkarskich klubów najważniejsza impreza w Europie i chwała Polsatowi, że choć w części, ale jednak ją relacjonuje. Funkcjonuje studio, w którym eksperci imprezę komentują. Rzecz jednak w tym, by robili to uczciwie. Po meczu Barcelona–Arsenal tego wyraźnie zabrakło. Ocenę gry Arsenalu zbyto lekceważącym wzruszeniem ramion: nie ma o czym mówić! W dodatku trenera potraktowano epitetetem.
Gdy mówi się i pisze o Arsenalu zawsze trzeba pamiętać, że jest on ewenementem. Jego trener Arsène Wenger, jako bodaj jedyny menadżer, nie kupuje gwiazd. Przeciwnie – pozyskuje młodych, utalentowanych piłkarzy, kształtuje ich, pomaga rozwinąć się piłkarsko. Przesłanie tyle ambitne, co oczywiste: stworzyć zespół, który walczyłby o cele najwyższe. I jest tego bardzo bliski.
Szczęsny
Sagna, Vermaelen, Kościelny, Clichy
Whilshere, Djourou
Walcott, Fabregas, Nasri
Van Persie
Są naturalnie jeszcze inni, młodzi, równie utalentowani.
Czy taka drużyna w optymalnej dyspozycji wszystkich jej zawodników to nie jest ten team, o który chodziło Wengerowi i który mozolnie budował on od lat? Po to m.in. by rywalizując ze zjawiskową Barceloną nie pozostać bez szans. Z różnych względów tak się nie stało. Pech, kontuzje, a także zapewne błędy, które czasem popełnia także trener (nawet tak wybitny).  Arsenal i Wenger spod krytyki wyjęci nie są ale na profesjonalne skwitowanie chyba zasłużyli. W studio Polsat tego nie uczyniono. Borkowi, Kołtoniowi i Kowalczykowi stawiam zarzut zaniechania.
I jeszcze jedno. Ktoś powiedział – i z tym się zgadzam – że tyle razy jest się człowiekiem, ile zna się języków. Choćby z tego względu Wenger to obywatel świata i zasługuje na coś więcej, niż pogardliwe: człowiek bez charakteru. Niech Roman Kołtoń raczej popracuje nad własnym. Przy okazji uwaga do pana Borka. Zamiast popisywać się oracjami pod publiczkę niech bardziej koncentruje się na merytorycznej stronie prowadzonego programu. Autorski jest – warto więc o jego rzetelność dbać.
Wojciech Kowalczyk Barcelonę adoruje – jego dobre prawo. Ale po co przy okazji pogardliwie traktować innych, choćby słabszych? Mało to eleganckie.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy