sobota, 17 lipca 2010

Tour de Faul (etapowy)

I znowu nie napiszę czym zastąpić żółtą kartkę w futbolu. Wszystko przez Tour de France – relacje w Eurosporcie. Konkretnie chodzi o etap XI. Miał tam miejsce incydent. W końcówkach etapów płaskich trwa zwykle tzw. rozprowadzanie – jeśli drużyna ma wybitnego sprintera, jego koledzy starają się wypracować mu jak najlepszą pozycję do finiszu. W tym przypadku Dean rozprowadzał Farrarę (obaj z ekipy Garmin), a Renshaw – Cavendisha (HTC Columbia). Na ok. 400 metrów przed metą Renshaw zaczął trykać, niczym baran, jadącego obok Deana. W okolice barku i szyi bódł go trzykrotnie. A jechali z szybkością ok. 65 km/godz. i mieli tuż za sobą kilkudziesięciu kolarzy! Nieszczęście i dramat wisiały w powietrzu! Potraktowany „z główki” Dean wreszcie zwolnił, Renshaw zajechał jeszcze drogę innemu kolarzowi i w końcu Cavandish, mając „wyczyszczone przedpole”, wygrał etap. Za te faule sędziowie ukarali Renshawa wykluczeniem z wyścigu. W wywiadzie dla telewizji, uzasadniając werdykt, jeden z arbitrów wyścigu stwierdził, że była to jazda skrajnie niebezpieczna i że Komisja Sędziowska w ciągu pięciu minut jednogłośnie, bez dłuższych dywagacji, wypracowała takie rozstrzygnięcie.
Relacjonowali ten etap Adam Probosz i Tomasz Jaroński. Zapytany przez kolegę o incydent pan Tomasz najpierw ironizował, że właściwie Renshaw tylko oponenta dotykał głową, potem – szukając właściwego określenia – stwierdził zabawnie że go głową jedynie pukał (tu nasuwa się komentarz, od którego się powstrzymam), w końcu orzekł, że kara jest zbyt radykalna. Argumenty Komisji określił jako naciągane, a sędziowie dlatego wykluczyli Renshowa, że brakowało podstaw by tak ukarać… Cavendisha (mieli go „na muszce” za przewiny kolarza z przeszłości). Dokonali więc zemsty nie wprost – wyrzucili z wyścigu jego najlepszego pomocnika-rozprowadzacza.
Skąd taka ocena? Otóż okazało się, że pan Tomasz jest także lingwistą-amatorem. Stwierdził bowiem, że to język ciała sędziego demaskuje jego nieszczerość – arbiter w czasie wywiadu nie patrzył ani w kamerę, ani na „wywiadowcę”. Potem sprawozdawca zarzucił jeszcze sędziom niekonsekwencję – bo zwycięstwa Cavendisha nie zakwestionowali.
Kilka uwag. Podważanie czyjejś wiarygodności tylko dlatego, że nie wodzi wzrokiem tam, gdzie wodziłby szczery i prawdomówny Jaroński – nazywa się panie Tomaszu insynuacją. Pan jej się dopuścił publicznie, a to bardzo nieetycznie i niewychowawczo – młodzi ludzie oglądają relacje także!
Wróćmy do naszego baranka… Zgadzam się z Tomaszem Jarońskim, że orzeczenie Komisji Sędziowskiej było niekonsekwentne. Jako dowód, Komentator niezwykle trafnie porównał to zdarzenie z sytuacją na piłkarskim boisku, gdy zawodnik faulując odzyskuje piłkę, podaje do kolegi i ten strzela gola. Jednak bramka nie powinna być uznana, bo asystent faulował. Ale dalej pan Tomasz konsekwentny już nie jest!
A nasuwa się prosta konkluzja: po wykluczeniu z wyścigu Renshowa (asysta po faulu) Cavendish (zdobyca gola) powinien zostać pozbawiony zwycięstwa i przesunięty na koniec grupy z której finiszował. Byłoby to rozstrzygnięcie nie tylko sprawiedliwe, stałoby się także czytelnym sygnałem: niedopuszczalne jest łamanie zasad bezpiecznej jazdy w peletonie!
I, mówiąc szczerze, takiej opinii oczekiwałbym od telewizyjnego komentatora. W razie rozterki argument bezpieczeństwa powinien tu decydować. A poza tym to Tomasz Jaroński jest właściwym człowiekiem w stosownym miejscu!
To tyle. Oby nam się chłodniej działo!

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy