środa, 3 marca 2010

Napędzanie „viceversą”

28.II.2010 w magazynie Cafe Futbol (Polsat Sport) wystąpili Mateusz Borek i Roman Kołtoń.
A było tak. Pan Mateusz zwrócił się do trenera Jacka Zielińskiego z prośbą by ten pozwolił mu przeprowadzić wywiad z zawodnikiem Robertem Lewandowskim. Pan Jacek odmówił, więc wg uczestników programu, zachował się nieprofesjonalnie, czyli jak amator.
Jacek Zieliński (49 lat) to były piłkarz. Trenerem jest 15 lat. W r. 2003 tygodnik Piłka Nożna przyznał mu tytuł Trenera Roku w Polsce. Tyle dla porządku. A teraz trochę empatii*, której w studio Cafe Futbol zabrakło.
Trener pracuje pod presją – włodarze Lecha mają ambicję by drużyna awansowała do europejskich pucharów. O zgodę na wywiad poproszono trenera w sobotę 27.II. W niedzielę Lech grał ważny mecz ligowy z Polonią w Warszawie (wygrał 3:0). Sobota była więc zapewne dokładnie przez Jacka Zielińskiego zaplanowana (trening, odprawy, odtwarzanie meczów rywala na wideo, koncentracja itp.). Uznał on więc, że wizyta dziennikarza z kamerą ten rozkład zajęć zakłóci. Tym bardziej, że Lewandowski to zawodnik kluczowy, reprezentant Polski (z Polonią strzelił 2 bramki). Z tego wynika, że trener postąpił właściwie – przygotował należycie drużynę pod względem taktycznym, fizycznym i psychicznym. Nie zaniedbał żadnego szczegółu. A pedanteria w tej kwestii to jeden z ważniejszych atrybutów profesjonalisty.
Powstaje pytanie: czy media to laboratorium antydopingowe, które ściga sportowców całą dobę? Czy zawsze, gdy tego dziennikarz żąda, powinien wywiad uzyskać? Czy każde niewyrażenie zgody świadczy o braku profesjonalizmu odmawiającego? Czy wreszcie, po odmowie, dziennikarz powinien rewanżować się niedoszłemu rozmówcy publicznymi inwektywami? Uważam te pytania za retoryczne. Sądzę, że Mateusz Borek powinien trenera Jacka Zielińskiego przeprosić. Tyle w tej sprawie.

Domagając się „przepytanki" sportowi żurnaliści szermują argumentem, że wypełniają misję, że opinia publiczna, w tym przypadku kibice, domagają się informacji. Inne uzasadnienie (szczególnie bliskie Romanowi Kołtoniowi) jest takie, że dzięki mediom (telewizji zwłaszcza) zawodnik, trener, działacz staje się popularny, rozpoznawalny, „szkiełko” kreuje jego wizerunek, zaś prezentujący swój klub prezes może przyciągnąć sponsorów, itp. Pewnie w wielu przypadkach tak rzeczywiście jest. Ale to jedna strona medalu. Chciałbym chwilę zająć się drugą. Czyli viceversą** (jest to osobiste określenie Mariusza Śrutwy, komentatora Canal+Sport; trzeba przyznać: tęgie mózgi tam są angażowane do roboty).
Ale wracam do „adremu”, czyli viceversy. Warto przypomnieć, że także dziennikarze i stacje telewizyjne wiele zawdzięczają znanym sportowcom, trenerom, klubom. Canal+Sport jest rozpoznawalny m.in. dzięki relacjom z rozgrywek 4 najlepszych lig europejskich (za co mu chwała), telewizja nSport z transmisji Ligi Mistrzów, PolsatSport lansuje się świetnie m.in. dzięki polskim „złotym" siatkarzom i „brązowym" siatkarkom. A wszystkie te pokazywane imprezy muszą mieć prezenterów w studio lub na sportowej arenie. Stąd kariery, popularność i rozpoznawalność wielu dziennikarzy i komentatorów. To jest napędzanie wzajemne!
I jeszcze jedno. Na argument, że stacje telewizyjne za te transmisje płacą krocie odpowiem pytaniem: a czy któraś z wymienionych z tego powodu zbankrutowała? Czego im, naturalnie, nie życzę. Licząc, po cichu, na viceversę!

* To m.in. wzajemne zrozumienie.
** Vice versa – na odwrót, odwrotnie, wzajemnie.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy