26.03.2010. Canal+Sport. Extraklasa. Lechia–Legia (2:3). Komentowali: Marcin Rosłoń i Maciej Terlecki.
Parę uwag. Przy stanie 1:0 dla Lechii jej napastnik Tomasz Dawidowski w pojedynku z obrońcą Astizem przewraca się i sędzia dyktuje rzut karny. Komentatorzy stwierdzają, że obaj zawodnicy się przepychali, ale zawodnik Lechii umiejętnie to wykorzystał, przewrócił się i dlatego tzw. jedenastka jest zasłużona. Pomijam już nielogiczność takiej oceny, bo jest tu jednak wyraźna sugestia oszustwa Dawidowskiego. A przecież wyprzedził on obrońcę, miał piłkę przed sobą, niedużą odległość od bramki – żadnego więc powodu symulować faulu. I tego nie uczynił. Natomiast najpierw był przez Astiza kurczowo trzymany, a potem obalony. Zatem ewidentny karny na skutek przewinienia obrońcy Legii. Interpretacja sprawozdawców była więc nietrafna. Niepotrzebne pomówienie zamiast zwykłej rzetelności. Po co? Niewiadomo.
Pojedynki Astiz–Dawidowski były bardzo zacięte i ostre. Obaj zawodnicy dostali żółte kartki. Komentatorzy zgodnie więc ustalili, że trener Kafarski powinien Dawidowskiego zmienić, bo ten się „zagotował” i po ewentualnej drugiej „żółtej” Lechia musiałaby grać w „10”. Alternatywy nie widzieli. Zmiany dokonano. Trafna decyzja – zgodnie uznali relacjonujący; i to nie dziwi – „poszło" po ich myśli!
Jednak porównywalnego zmiennika trener nie miał; wycofanie więc Dawidowskiego zespół znacząco osłabiło – Lechia w ofensywie stała się bezproduktywna. W efekcie prowadząc 2:0, przegrała 2:3. Czy na pewno nie było innej opcji? A może trener powinien raczej uspokoić zawodnika, apelując o opanowanie, właściwie umotywować, podkreślając jego przydatność dla drużyny, podpowiedzieć jak sprowokować Astiza do faulu, itd. Nauczka na przyszłość – nie tylko dla trenera Kafarskiego (odkrycie ostatnich miesięcy).
W końcowym komentarzu powtórzono jeszcze, ze decyzja o zmianie była trafna! Dziwne pójście „w zaparte”, bo logiki w tym żadnej! Jeśli nawet uznamy, że decyzja była optymalna to przecież w efekcie jednak nieudana, więc nietrafna właśnie. Czasem logika w sporcie zawodzi, a intuicja bywa zwycięska. Ale żeby wycofać się z błędu przyznając do omyłki, potrzeba chwili refleksji. Tej Rosłoniowi i Terleckiemu zabrakło.
Legia wygrała bo była lepsza, bo miała „więcej z gry", lepszych piłkarzy, bo lepiej wytrzymała zawody fizycznie. Takiej wyraźnie zaakcentowanej, prostej i prawdziwej oceny też się nie doczekaliśmy. Chobciaż byłaby bardziej profesjonalna niż pochwalona w końcowym podsumowaniu niefortunna roszada personalna.
Może zamiast podpowiadać trenerowi lepiej skoncentrować się na swojej „robocie”. Łatwiej wtedy uniknąć trywialnych „knotów”.
Może zamiast podpowiadać trenerowi lepiej skoncentrować się na swojej „robocie”. Łatwiej wtedy uniknąć trywialnych „knotów”.
PS. Marcin Rosłoń choć momentami krzyknął sobie donośnie, to jednak taki poziom decybeli da się wytrzymać. I o to chodzi! Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz