piątek, 19 marca 2010

Jak Feddek z Lepą owieczki pasali


17.03.2010. Polsat. LM. Barcelona–Stuttgart (4:0). Komentował (zdecydowanie za często): Przemysław Pełka
18.03.2010. TV4. Liga Europejska. Liverpool–Lille (3:0). Komentowali i pouczali – jak to Marciny: Marcin Feddek i Marcin Lepa.
Widzisz jedno – SŁYSZYSZ drugie; i tak przez cały mecz w Liverpoolu. Dokuczliwość dla odbiorcy oczywista. Ale nie bądźmy egocentrykami, wyzwólmy w sobie trochę empatii i pomyślmy: czy sytuacja komentatorów nie jest bardziej dolegliwa? Przecież oni, zwłaszcza ten duet, niemal bez przerwy widzieli jedno – MÓWILI drugie! Na dłuższym dystansie niezwykle uciążliwe.
Patrząc w monitor i wiedząc, że ten obraz jest powielany w tysiącach telewizorów, próbowałbyś adekwatnie reagować, przejawić choćby minimalne zainteresowanie tym co na ekranie, jednym słowem – logika nie pozwoliłaby Ci tego faktu ustawicznie ignorować. I już byłbyś w pułapce – niepotrzebnie zacząłeś myśleć! W tym przypadku to droga donikąd. Jedynym wyjściem jest przerwanie komunikacji między mózgiem (ośrodkiem myśli), a aparatem artykulacyjnym (ośrodkiem mowy). Czyli praca w triadzie: [oko][usta][słowa, zdania, słowotok]. Na namysł miejsca brak! Jak to się udaje tym i wielu innym komentatorom, nie wiem. Tak czy inaczej, ciężką mają robotę. Tylko współczuć!
Mimo wszystko jednak zjawisko widzisz jedno – słyszysz drugie, czego doświadczamy, też luksusem nie jest. Aby złagodzić traumę postanowiłem poeksperymentować. W drugiej połowie meczu w Liverpoolu zakryłem ekran. Użyłem do tego niedużej narzuty, wyhaftowanej dwoma barankami wesoło i beztrosko brykającymi po łączce. Wpatrywałem się w pledzik i słuchałem relacji. Uczucie dyskomfortu zwolna mijało! Po chwili wizja i fonia współgrały już idealnie!
Dopasować obraz do komentarza. Może taka będzie przyszłość sportowych relacji telewizyjnych? Kto wie…

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy