poniedziałek, 1 lutego 2010

Yayeczka pogodne!

Esteta zderzeń i kolizji
Polsat Sport. Finał ME w piłce ręcznej: Francja–Chorwacja. W jednej z akcji nastąpiła kolizja trzech zawodników. Wszyscy upadli na parkiet i nie podnosili się. Wyglądało to groźnie. Tomasz Włodarczyk skomentował krótko: piękny sport walki. Po chwili w zwolnionym kadrze widać zderzenie głowami, uderzenia łokciem, boleśnie wyglądające, gwałtowne upadki. Dość zatrważające. Tomasz Włodarczyk skomentował: piękne!
Proponuję przydzielić panu Włodarczykowi, ochronę, najlepiej całodobową. W przeciwnym razie, z taką estetyczną wrażliwością, może on poważnie samookaleczyć się, tłumacząc, że chciał poprawić swój wizerunek!

Motoryzacja zawitała na korty!
Eurosport
– relacja z Mistrzostw Australii w tenisie. Mecz ¼ finału Nikołaj Dawydienko (Rosja) – Roger Federer (Szwajcaria). Pierwszy set 6:2 dla Rosjanina. Gra bajecznie, Federer słabiutko. Komentatorzy, Karol Stopa i Lech Sidor, rozpływają się nad Nikołajem: ostatnio zrobił duże postępy, Szwajcarowi na nic nie pozwala, jest szybszy, dokładniejszy, a Federer już nie ten, co był. Pan Lech żartuje nawet, że Dawydienko, klemami opasującymi kostki i przewodami, podłączony jest do akumulatora 80 Ah (stosowane w ciężarówkach) i to właśnie „ustrojstwo” tak go napędza.
W drugim secie Rosjanin prowadzi 3:1 i 40:15 i nagle… przegrywa 13 kolejnych gemów! Federer wygrywa zatem dwa następne sety 6:3, 6:0 i prowadzi w meczu 2:1 a w czwartym secie 1:0.
Jak to się stało? Taka degrengolada. Akumulator nawalił? Po jednym secie – niemożliwe, za mocny jest. Więc co? Dla komentatorów to oczywiste. Rychło zamustrowali na pełzającego w pobliżu raka i na nim powolutku i delikatnie zaczynają się wycofywać. Otóż okazuje się, że akumulator jest, co prawda, ok. – ale Dawydienko pokpił sprawę z paliwem. Było kosmiczne, wysokooktanowe, łatwopalne i szybko się Rosjaninowi wyczerpało. Za mało zatankował, po prostu!
Relacjonujący nie mają jednak szczęścia. Rosjanin zaczyna znów grać bardzo dobrze, czwarty set jest długi i Federer wygrywa go dopiero po 12 gemach – 7:5, a cały mecz 3:1. Powstaje proste pytanie: dlaczego Nikołaj na sucho, bez paliwa tak długo walczył? [Teraz Panowie posłużyli się kotem, którego zręcznie obrócili ogonem w stronę dla zwierzęcia zaskakującą.]
Co go napędzało? zapytacie. Jak to co? Paliwo! spokojnie Wam odpowiedzą. Przecież go już nie miał! przypomnicie; na próżno. A te resztki, co mu zostały w przewodach?
Faktycznie, przecież tam zawsze trochę zostaje.
Zapyta ktoś: ciekawe, co będzie, gdy w przyszłości Rosjanin więcej zatankuje? Jak to co? Do tego czasu akumulator mu się wyczerpie!

Skuteczny nie czuje nic!
W Eurosporcie Mistrzostwa Walii w snookera. Spotkanie: Steve Maguire (Szkocja) – Mark Williams (Walia) [5:1]. Komentatorzy – Rafał Jewtuch i Przemek Kruk – już na początku zauważyli, że Szkot jest niedysponowany, stracił czucie kija; inaczej nawet chodził z nim przy stole. Rzeczywiście, patyk mu jakby zwiotczał a jego tip nieregularnie popluwał pecynkami kredy. Nie zmartwiłem się zbytnio, bo kibicowałem Markowi. Ale brak czucia zaczął się gwałtowanie rozrastać. Teraz już sam Steve przestał czuć cokolwiek – wbijał niczym maszyna. Jak to wytłumaczyć, przecież niedomagał? Komentatorzy i tym razem użyli biednego kota, serwując mu dyskomfort ogona. Przy 3:1 orzekli, że czucia Maguire jeszcze nie odzyskał, natomiast już nabył skuteczność! Perełka! Williams wolałby pewnie, żeby było odwrotnie. A tak, siedział z miną na kwintę i kręcił nosem nie ruszając głową – u Walijczyków oznaka skrajnej frustracji. Szkot tego nie zauważył, bo w międzyczasie stracił także poczucie. Przyzwoitości tym razem. Prawie nie dopuszczał Marka do stołu. Gospodarza do jego własnego stołu – upiorny gość! W dodatku zwycięski.
A komentatorom, zresztą doskonałym, zdarzył się wypadek przy pracy: skutecznie stracili czucie.

W Eurosporcie konkurencje alpejskie relacjonuje Tomasz Kurdziel.
Niewielu mamy komentatorów spokojnych. Większość jest podekscytowana, podniecona, podminowana, niektórzy krzyczą, inni nawet wyją (np. Marcin Grzywacz ze stacji Sportklub). Wróćmy teraz do Tomasza Kurdziela. Czy jest człowiekiem stonowanym, czy też leniwym, tego nie wiadomo. Widać jednak, że dopracował się własnego, oryginalnego stylu. Wychodząc z założenia, że całkiem spokojnie i beznamiętnie relacjonować się nie da, a przesadne uniesienia też mu nie odpowiadają, postanowił pracować na minimalnym pobudzeniu, takim swoistym oralnym półwzwodzie, coś w rodzaju szczątkowej erekcji werbalnej. I w tym stanie może przetrwać przez całą relację. Ani mu to bardziej nie wiotczeje, ani się nie utwardza! Oryginał absolutny. Fizjologiczny Supergigant!

Finał Mistrzostw Australii kobiet: Serena Williams – Henin (2:1). Komentowali: Katarzyna Strączy i Lech Sidor. Znakomicie. Szefie Domański: ta Para sprawdza się doskonale!
Starali się Państwo patrzeć ma mecz obiektywnie. Podobnie zresztą jak ja. No cóż… Być może następnym razem nasze starania zostaną wynagrodzone!

Polsat Sport Café Futbol. Prowadzący: Mateusz Borek oraz Roman K0łtoń i Wojciech Kowalczyk.
Przypomniano tu konferencję prasową Franciszka Smudy, który uzasadniając powołanie Jana Furtoka na stanowisko dyrektora reprezentacji Polski, stwierdził mniej więcej tak: Jasiu to nie jest przypadkowy człowiek z ulicy. On zna zapach skarpetek w szatni! Ale teraz, podobno, Smuda już Furtoka nie chce. I ma on odejść ze stanowiska.
Sądzę, że sprawa jest jasna. Ktoś wyprał skarpetki i Jasiu utracił kompetencje. Swoja drogą za długo tego dyrektorstwa to On się nie nawąchał!




Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy