piątek, 19 lutego 2010

Dwaj gdybiarze i ich „gdybki”

Przypominali szczególnych drwali,
bo drwale rąbią, a oni „gdybali”

Igrzyska Zimowe w Kanadzie (Vancouver). Eurosport relacjonuje biathlon kobiet i mężczyzn. Gdybobrali: Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski.
Dwaj zapamiętali gdybobiarze. Oglądając start naszych biathlonistów zbierali gdybki pracowicie i zapamiętale. Gdyby Weronika Nowakowska, gdyby Tomasz Sikora, gdyby Agnieszka Cyl itd. Do koszyczka-mikrofonu wędrował gdybek za gdybkiem. Pan Krzysztof, choć tknięty wyjątkowym afektem zbieractwa, czasem mitygowal się i zagadywał do kolegi: No, Tomku, ale przerwijmy już gdybanie. Co z tego – zagajnika wciąż nie opuszczali, hałasowali sporo, gdybobranie trwało. A każdy gdybiarz wie: gdybki są ciężkostrawne, a w takiej ilości serwowane mogą wręcz wywołać przykry refluks. Dlatego trzeba tu umiaru i rozwagi. Podobnie jak z grzybami, gdzie nawet wśród jadalnych zwykle rydzów, może się trafić rydzyk trujący. Tym razem dystansu i powściągliwości zabrakło. Sypały się więc do mikrofonu owe gdybki-muchomorki. Szanowni komentatorzy: po takiej ilości zaserwowanych nam kapeluszy z kropkami, nie oczekujcie chapeau bas. Należą się Wam najwyżej zgrzebne papachy*.

* Papacha (słowo pochodzenia tureckiego papach) – męskie nakrycie głowy popularne wśród narodów Kaukazu i Azji Środkowej oraz Kozaków. Zwykle futrzane, ale wykonywane także z baraniej wełny.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy