poniedziałek, 23 maja 2011

Zachwyty i wice fir Gyce

Relację z meczu towarzyskiego Lech–Borussia Dortmund (Polsat Sport) rozpoczęło studio, które lekkomyślnie dało się prowadzać (przez godzinę) Bożydarowi Iwanowowi. Studiu szczerze współczułem. U mnie, gdy zobaczę pana Bożydara, włącza się automat: zmień kanał. Permanentnego samopodlewania się tego medialnego narcyza unikam odruchowo. Stację uaktywniłem więc dopiero na sam mecz, który komentowali Mateusz Borek i trener Czesław Michniewicz.
Spotkanie było składową ceny, jaką Borussia zapłaciła za transfer piłkarza Lecha Roberta Lewandowskiego – miało więc ono towarzyski status. I rzeczywiście, grano elegancko, bez fauli, przyjaźnie, kopano piłkę, a nie kostki czy inne piszczele. Krzywdy nikt nikomu nie zrobił, skończyło się „wygódką” –  0:0.
Mateusz Borek od początku zwrócił uwagę na gracza, który na plac gry nie wyszedł, bo był rezerwowym. Nazywał go GYCE* (z wyraźnym tylnojęzykowym akcentem). Szkoda, mówił, że nie gra, bo to młody reprezentant Niemiec (rocznik 1992), więc on jest talent ten GYCE i Borek chciałby bardzo ludziom w Polsce GYCEGO pokazać. A tu klops, bo Klop, trener Niemców, pozostawił  gołowąsa w rezerwie. GYCE niby był, ale siedział, a w tej pozycji wygrywać pojedynki jeden na jednego trudno, nawet GYCEMU.
W zespole gości grało trzech Polaków: wspomniany Lewandowski, Błaszczkowski i GY… pardon, i Piszczek. Pan Mateusz, jak zwykle doskonale poinformowany, obwieścił że dwaj pierwsi będą grać tylko w pierwszej połowie, o Piszczku nie wspomniał. Po przerwie okazało się, że w szatni pozostał Piszczek właśnie, zaś dwaj pozostali Polacy grę kontynuują. W ten sposób epatowanie antycypacją skończyło się pana Borkową insynuacją. Mógł, co prawda, telewidzów przeprosić, ale należy go usprawiedliwić: nie dość, że komentował „na żywo”, to musiał bystro się rozglądać, czy przypadkiem na rozgrzewkę nie ruszył GYCE, bo niesamowite możliwości ma ten chłopak, bardzo młody 19-latek, choć już bardzo dojrzały piłkarsko. Niestety GYCE ławę wciąż grzał. Gdy Borek dopieszczał GYCEGO trener Michniewicz tylko z uznaniem kiwał aprobatą. A sam dodał jeszcze, że gdyby na boisku pojawił się GYCE, to mielibyśmy ucztę. Wreszcie nastąpiło to najbardziej oczekiwane: rozpoczął rozgrzewkę GYCE, utalentowany gracz, umiejący okrągłą piką zagrać prostopadłą piłkę w każde miejsce na murawie. Cieszę się, że zobaczy go Poznań, że zobaczy go Polska. Będzie najmłodszy w drużynie (rocznik 19992) – anonsuje pracowicie pan Mateusz.
Za chwilę dostrzegł on, że rozgrzewający się GYCE już patrzy w kierunku trenera Klopa, ale ten patrzy zupełnie gdzieindziej i GYCEGO jeszcze nie przywołuje. Uczta zaczęła się wreszcie ok. 77 min – na boisku pojawił się GYCE. I chociaż inauguracyjne zagranie mu nie wyszło, bo podał  niecelnie, to jednak – jak zauważył Michniewicz – to było więcej niż podanie, to było  muśnięcie. Wniosek jest prosty: jeżeli nie możesz celnie podać, to – choćby na oślep – pomuskaj. Tym razem aprobatą cmokał Borek. Potem znowu GYCE go zachwycił, bo przyjął piłkę prawą nogą i skierował się z nią w lewą stronę – niezwykłe. Wreszcie pan Mateusz wypatrzył, że GYCE pokazał się do gry kombinacyjnej. No, niestety,  partner z którym chciał GYCE kombinować, pospekulował na własny rachunek i inwencję kombinatora GYCEGO szlag trafił. Na tym uczta i mecz się zakończyły. Powstaje pytanie: jak z ogryzka zrobić ucztę? Odpowiedzi szukać trzeba u smakosza Michniewicza.
Po meczu przemogłem się i postanowiłem posłuchać, co piszczy w pomeczowym studio. I nie żałowałem. Najpierw Bożydar Iwanow przeprowadził wywiad z trenerem Borussii Jürgenem Klopem. Mówił po niemiecku biegle, ale – jak na polskiego patriotę przystało  – akcent zachował polski. Zwłaszcza zachwyciła mnie wymowa słówka fir. Potem pan Bożydar streścił mecz siedzącemu obok Pawłowi Wojtale (b. reprez. Polski) i oddał mu głos celem aprobaty. Gdy tamten przytaknął, przerwał mu i ogłosił przerwę reklamową. Ponieważ po niej nastąpiłoby, jak zawsze u Bożydara Iwanowa, anonsowanie osoby własnej – zmieniłem kanał.

  * Mario Götze (lub Goetze).
** für – niem. dla.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy