18.11.2009. Eurosport. Siatkówka, Puchar Wielkich Mistrzów: Polska–Japonia (2–3). Przy mikrofonie „modlili się” w intencji rodaków: Jacek Laskowski i Grzegorz Ryś.
Grzegorz Ryś (42 l.) był zawodnikiem kilku ligowych klubów, później m.in. trenerem juniorów, którzy w 2003 r. zostali mistrzami świata, trenerem reprezentacji Egiptu, a obecnie jest trenerem-koordynatorem Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Piękna sportowa kariera. Wydawało się, że to idealny kandydat na komentatora. Niestety, tylko się wydawało. W parze z Jackiem Laskowskim dali „popis” tendencyjnej, jednostronnej relacji. Widzieli i oceniali tylko Polaków. Znakomita okresami gra Japonii, np. piękne obrony libero Tanabe, kreatywność rozgrywającego Abe (błyskawicze „wystawy", płaskie, przez całą szerokość siatki); skuteczność Fukuzawy, były dla nich prawie niewidoczne. Czasem, łaskawie pochwalili leworęcznego Shimizu. No, ale jego atomowe ataki dostrzegłby nawet zupełny ignorant. Pomagali rodakom jak mogli. Kpili sobie pogardliwie, gdy np. po jednym z serwisów Bartosza Kurka, Japończycy usiłowali „dostarczyć” piłkę na drugą stronę; gdy Shimizu wykonał kolejny udany atak, życzyli złośliwie Oby mu wreszcie przeszło; po błędzie Azjatów padała uwaga, Najwyższy czas, albo Na szczęście, albo Dobrze (naturalnie dla NAS). Jednym słowem, identyfikowali się ze SWOIMI z intensywnością zwykłych kiboli!
Tę „obiektywną” relację falami słowotoków użyźniał Jacek Laskowski. Komentuje on zgodnie z zasadą: Jeśli nawet żadna myśl do głowy nie przyjdzie, to zawsze ślina coś na język przyniesie! Banał, frazes, pustosłowie, umysłowa lekkość bytu konika polnego, he!, he! he! – po własnych durnych dowcipach – to jego repertuar. Gejzer niedorzeczności tryskał obficie. W dodatku co chwila pojawiające się Eeeee! Eeeee! To zdumiewający przypadek! Zapaść zawodowa wprost proporcjonalna do stażu pracy.
Tę „obiektywną” relację falami słowotoków użyźniał Jacek Laskowski. Komentuje on zgodnie z zasadą: Jeśli nawet żadna myśl do głowy nie przyjdzie, to zawsze ślina coś na język przyniesie! Banał, frazes, pustosłowie, umysłowa lekkość bytu konika polnego, he!, he! he! – po własnych durnych dowcipach – to jego repertuar. Gejzer niedorzeczności tryskał obficie. W dodatku co chwila pojawiające się Eeeee! Eeeee! To zdumiewający przypadek! Zapaść zawodowa wprost proporcjonalna do stażu pracy.
Po porażce Polaków, tylko głupawi i szowiniści mieli jakąś rekompensatę – mecz relacjonowali ich kumple o bliźniaczej mentalności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz