Polsat Sport. Cafe futbol. Prowadzący: Mateusz Borek, „prowadzeni” – Roman Kołtoń (witam!) i Wojciech Kowalczyk.
Było w programie trochę ważnej publicystyki. Np. na temat proceduralnych uchybień w jednym z okręgów PZPN, co postawiło pod znakiem zapytania legalność wyboru władz Związku z Grzegorzem Latą na czele. Sprawa ma powrócić za tydzień. Warto jej chyba poświęcić więcej czasu.
Poruszono także, planowany na styczeń 2010, wyjazd kadry na 3 mecze do Tajlandii. Za tą niepotrzebną wyprawą stoi Spotfive. I musimy tam grać jako REPREZENTACJA Polski. Bo tylko wtedy firma zarabia. Swoją drogą, marzy mi się dziennikarskie śledztwo na temat powiązań PZPN z firmą Sportfive. Ale byłby hit! Tylko to chyba temat tabu.
Słowem – obejrzeliśmy program na dobrym poziomie.
29.XI.2009 r. Canal+Sport. Liga angielska: Arsenal–Chelsea (0:3) – komentowali: Andrzej Twarowski i Rafał Nahorny. Liga hiszpańska; Barcelona–Real (1:0) – Jacek Laskowski i Leszek Orłowski.
Ci czterej panowie, niewykwalifikowani robotnicy medialni, doznali w pracy przykrej dolegliwości: złapało ich rozwolnienie werbalne. U pana Twarowskiego miało to przebieg gwałtowny, wręcz histeryczny i obfity, Rafał Nahorny i Leszek Orłowski cierpieli spokojniej, ale swoje zrobili, perfum wokół, bynajmniej, nie rozsiewając. Natomiast pana Laskowskiego rozbolał najwyraźniej brzuszek bo zmagał się z syndromem, paplając jak dziecko.
Na koniec Jacek Laskowski podziękował za piękny wieczór. Tylko kto tu miał piękny wieczór? Wy tknięci przypadłością, czy my – telewidzowie, którzy musieli to wytrzymać? Ale podziękować za podziękowanie – wypada!
Canal+Sport. Liga+Extra. Prowadzący: Tomasz Smokowski i Andrzej Twarowski (specjalność: arogancja i błazenada), stały ekspert Tomasz Wieszczycki. Zaproszony gość Franciszek Smuda. W takm gronie o rozsądny dialog trudno. Mimo wysiłków pana Wieszczyckiego. A propos trenera Smudy. Lech Wałęsa był dobrym przywódcą Solidarności i kiepskim prezydentem, Franciszek Smuda jest bardzo dobrym trenerem klubowym, ale… no właśnie. Póki co zatacza się od ściany do ściany.