poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rafał Hiena Nahorny i inne Sępy

W kilku krajach Europy, m.in. w Polsce, rozpoczęły się już rozgrywki piłkarskie sezonu 2012/2013. I… wróciło stare. Dziś chciałbym opisać jedną z najczęściej pojawiających się i wielce dokuczliwą zarazę, która infekuje wiele piłkarskich relacji telewizyjnych: to syndrom hieny i sępa. Jak wiadomo podstawowym pożywieniem tych osobników jest padlina. Zjadając rozkładające się zwłoki padłych zwierząt spełniają „przy okazji” bardzo ważną rolę: zapobiegają bowiem rozprzestrzenianiu się w przyrodzie rozmaitych chorób czy epidemii.
Dopatrzyłem się także ich ludzkich odpowiedników – to wielu bohaterów tego blogu. Głównym pożywieniem tych panów, czymś co ich napędza, inspiruje jest medialna padlina, czyli fakty i fakciki, które już zaistniały, przebrzmiały i na zawsze wydawałoby się, odeszły w przeszłość. Niestety, złuda to jedynie. Prostackie, często ordynarne i obrzydliwe ploty, cytaty oczywistych frazesów, niemądrych wypowiedzi prasowych i telewizyjnych, bezrozumne  statystyki, szmirowate „smaczki” z życiorysów i karier trenerów albo zawodników, jednym słowem smrodliwa tandeta medialnych zdarzeń przeszłych   – to są dla nich codzienne dania główne z deserem i przystawkami. Ale hiena czy sęp zjadają te paskudzctwa, żeby żyć  – tamci by je zwrócić! I to jest ta zasadnicza różnica!
Czołowym przedstawicielem tego gatunku jest niewątpliwie smakosz wybitny – Rafał Nahorny. Raczej nielot, zatem hiena! Przed każdym meczem ma pełne usta tych specyfików*. A potem z zajadłą ekspresją, zawziętością, samozaparciem, biglem, wigorem, rozmachem, – z konsekwencją buldoga, mlaskając, czkając, glamiąc, szpik wysysając, śliniąc się i oblizując – pobudzony jak sztubak przeżuwa i wydala z siebie te nie strawione, zleżałe, cuchnące kawałki. Kiedyś naliczyłem mu 150 takich „kulinariów” w czasie jednego meczu ligi angielskiej!
Pytam podczas prawie każdej jego relacji z Premier League: Po co się tego nażarłeś i dlaczego tym publicznie w nasze uszy wymiotujesz? Kto i kiedy powstrzyma te Twoje fetorne „pawie”. Patrz, tu dzieje się atrakcyjna, porywająca rzeczywistość, smakowita piłkarska aktualność, strawa to świeżutka i pachnąca, możesz jej skosztować, rozsmakować się nią i nasycić. Dlaczego tego nie zauważasz? Dlaczego przez tyle lat wpieprzasz to mniej czy bardziej, ale przecież cuchnące ścierwo, często jest ono w stanie rozkładu,  łażą po nim robale, czasem truchło już nie leży – właśnie zaczęło pełzać. A Ty te obrzydlistwa przeżuwasz i haftujesz nimi w przekonaniu, że zadziwiasz telewidzów. No, to mnie tak właśnie zadziwiasz i zachwycasz! Ilu widzów podobnie? Jak myślisz?
To jest niepojęte, że tak bezmyślnie i nieinteligentnie (a przy tym tak bezkarnie!) można babrać wspaniałe widowiska sportowe. Rusz tyłek Tomaszu Smokowski – jesteś przecież jego przełożonym. Pokaż, że masz choćby mini-jądra. Jak Ci zanikły załatw jakiś przeszczep, choćby jednej kulki, niech będzie nawet zwisła, byleby coś Ci tam dyndało, byleś tylko jakoś zadziałał. Spróbuj może Nahornego lekko przymknąć – może byłaby to przestroga dla innych Twoich  podwładnych. Bo masz w swojej stołówce podobnych do łasucha Rafała koneserów zdrowej żywności, np: Leszka Orłowskiego (liga hiszpańska), Grzegorza Milkę i Tomasza Lipińskiego (liga włoska).
Dyrektorowi Polsatu Sport Marianowi Kmicie też warto przypomnieć, że stołują się u niego takie łasuchy jak Grzegorz Michalewski (także hiena szczególna) czy Cezary Kowalski (sęp, który porcjuje dziobem padlinkę nieco świeższą).
Naturalnie nietaktem byłoby pominięcie tutaj dyrektora sportowego TVP konesera-łakomczucha – sępa-nielota i hienę, nieco już wyleniałych, w jednym – Włodzimierza Szaranowicza (swoja drogą, ten typ to pasuje do każdej telewizyjnej anomalii).
Powtórzę: hiena i sęp to bardzo pożyteczne osobniki – ale te zwierzęce, naturalnie!
 
*aMecz 1. kolejki Premier League Arsenal–Sunderland (b. dobrze poukładana drużyna) był tego kolejnym przykładem.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Widzę że krytykujesz innych, a sam się nie przyznasz do błędu, że na Lenczyka przez "n", ty mówisz Leńczyk przez "ń" i komentarza niewygodnego nie zamieściłeś. Tak to przeważnie właśnie jest, że krytyk wszystkich krytykuje, ale kiedy znajdzie się w podobnej sytuacji, jak oni, zachowuje się dokładnie tak samo. Przykre to, ale i pokazujące prawdę o życiu.

Anonimowy pisze...

A ty masz chłopie jaja czy nawet malutkie jąderka skoro nie publikujesz komentarzy pod artykułami? Wyłącz w ogóle tą opcję, bo się tylko ośmieszasz, że nikt przez twoją cenzurę nie komentuje twoich wpisów. Po nazywaniu Lenczyka Leńczykiem i imieniu Wojciech od razu można poznać, że to Jagoda, bo tak samo mówi w PPP. To żeś się dopiero zbłaźnił swoim filozoficznym pseudo komentarzem meczów LM w N. Zobacz co piszą kibice na praktycznie wszystkich forach - nSport to najgorsza stacja pod względem komentatorów sportowych. Mnie się w sumie tylko widzi komentarz Ryczela czy ewentualnie Glenia, bo komentują z emocjami, a ty i drętwy Kalinowski to byście mogli tylko zawody szachowe. Zero głosu, zero emocji, zero polotu. I taki człowiek ma czelność krytykowania innych - nie powiem, wielu słabych komentatorów - ale tyś jest jeszcze nawet od nich gorszy. Pozdrawiam cieplutko.

Voyteck pisze...

Najpierw wyjaśnienie – nie jestem Jagodą. Po drugie nie mam dostępu do telewizji n, więc jej nie komentuję. Po trzecie zgadzam się z Tobą co do oceny Kalinowskiego.

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy