czwartek, 16 sierpnia 2012

Mamy was po dziurki w nosie!

W mediach dokonuje się bilansu naszych występów olimpijskich. Opinii i ocen co niemiara, wątków i aspektów istne zatrzęsienie. Zwykle krytycznych: polski sport dołuje. No, ale skoro tak, to dlaczego reprezentowała nas tak liczna grupa sportowców, przeszło 200 i podobna liczba osób towarzyszących. O tej anomalii pisze się raczej rzadko. A przecież wyniki np. pływaków, kajakarzy, wioślarzy czy niektórych lekkoatletów wyraźnie wskazują, że wysłano ich zupełnie niepotrzebnie. Gołym okiem widać tu syndrom sportowego nepotyzmu. Najrozmaitsze układziki, powiązania towarzyskie, znajomości w centrali – im więcej przepchnie się na imprezę „swoich”, tym więcej „na krzywy ryj” pojedzie działaczy. I naturalnie: trenerów, masażystów, lekarzy, sędziów, psychologów itp. Jednym słowem wygląda na to, że i na tym obszarze działa jakaś organizacja w rodzaju  Polskiego Sportu Ludowego.
*
Nie doczekałem się także w mediach oceny pracy komentatorów TVP Sport. Żaden dziennikarz sportowy nie chce o nich mówić i pisać. Czyżby zostali przez kolegów po fachu niezauważeni, pominięci, ignorowani? Wolne żarty – tamci ślepi wszak nie są! Ale… To jest przecież towarzystwo wzajemnej adoracji. Przyjrzyjmy się tej pajęczynce.
Przemysław Rudzki, dziennikarz sportowy Faktu, dorabia w Canal+Sport; Michał Kołodziejczyk jest na etacie w Rzeczpospolitej a fuchy dostaje z TVP Sport; Żelisław Żeżyński pracuje w Canal+Sport a dorabia w PS – albo odwrotnie, Przemysław Iwańczyk tyra w Wyborczej i jednocześnie „pozyskuje korzyść” w Polsacie Sport; Leszek Orłowski na co dzień w Piłce Nożnej a na cotydzień w Canal+Sport (tylko tyle włókienek i nici tej sieci akurat pamiętam, o innych podobnych pewnie nie wiem). Cała ta medialna paczka kilka razy w roku spotyka się także na meczach piłkarskich z przedstawicielami innych profesji. Nietrudno zgadnąć, że po zawodach tradycyjna imprezka, kolejne toasty i buźki integracyjne, itd. Grupa więc funkcjonuje na zasadzie medialnej mafii, w skrócie medioso. Zasada o sobie tylko dobrze, albo ani słowa to ich swoista, niepisana omertà. Dlatego mowa o profesjonalnej rzetelności i przyzwoitości – nie wspominając o dziennikarskiej powinności czy, pardon, powołaniu – byłaby tutaj żenującą naiwnością. A przecież niektóre mecze lekkoatletów czy siatkarzy oglądały przed telewizorami miliony ludzi i to już jest zjawisko społeczne, wykraczające poza sport. Nie jest bez znaczenia zatem sposób kontaktowania się z tak ogromną widownią. W tym kontekście poziom delikwentów ze słuchawkami i ich retoryka, czyli to czego musieli telewidzowie przez wiele godzin wysłuchiwać powinno zostać rzetelnie ocenione i zaopiniowane. Oczywiście od środowiska tak przeżartego kolesiostwem oczekiwać tego nie można.
*
Sporadycznie komentatorów oceniają inni – np. ostatnio Daniel Olbrychski. Mówił on o zachowaniu polskich „kibiców” w czasie meczu siatkarzy z Rosją na I.O. w Londynie. Te haniebne gwizdy polonijnej widowni musiały jednoczyć przeciwko polskiej drużynie miłośników siatkówki na całym świecie, tak jak mobilizowały zdrową złość znakomitych Rosjan. Myślę, że świetni polscy sportowcy byli takim „dopingiem” speszeni i zawstydzeni. Nie gra się wtedy lepiej. Wiedzą to wszyscy, którzy uprawiali sport. Nie wiedzieli tego tylko komentatorzy TVP. Poza tym, swoim nieznośnym gadulstwem przeszkadzali w oglądaniu. I dalej: Komentator, zdaje się pan Dębowski (on bez wątpienia!) wcielił się w prowodyra tej gawiedzi. Przy każdym buczeniu i gwizdach wzruszony łkał: «biało-czerwono na trybunach». A moim gościom i mnie przed telewizorem było czerwono ze wstydu. I nie gra naszych chłopców była tego powodem.
W czasie olimpijskich relacji wspomniany szowinizm, a także liczne potknięcia językowe, oraz zwykłe głupstwa, obok wspomnianego Piotra Dębowskiego, były również udziałem innych, z dyrektorem sportowym TVP Włodzimierzem Szaranowiczem, Dariuszem Szpakowskim, Jackiem Jońcą na czele. W Eurosporcie lekkoatletykę komentuje Janusz Rozum. Powściągliwie i profesjonalnie. Odnosi się wrażenie, graniczące z pewnością, że pan Janusz ma więcej w nazwisku, niż razem wzięta, wspomniana czwórka w głowach.
*
Pisałem już o tym i powtórzę raz jeszcze: poziom komentatorów sportowych, zwłaszcza w relacjach „na żywo” z roku na rok dramatycznie się obniża. Ich prostacka retoryka, pokraczny język, bijący w uszy narcyzm, dokuczliwa hałaśliwość i niezmierzone, wszechogarniające gadulstwo to dla kibica upierdliwa codzienność. Gdy dodać do tego ich prymitywne, szowinistyczne kibolstwo demonstrowane w międzynarodowych spotkaniach Polaków, oglądanie sportu w telewizji staje się przeżyciem traumatycznym. Kto i kiedy to zauważy, kto i kiedy uwolni nas od tych bezczelnych, impertynenckich, chamowatych medialnych terrorystów?

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy