Dziś trochę nie „w temacie” tego blogu, ale w kwestii aktualnej – jak najbardziej. Okazuje się, że pomocnik Legii Ivica Vrdoljak nie zagra z norweskim Rosenbergiem w meczu decydującym o awansie warszawskiego klubu do fazy grupowej Ligi Europy – powód: kontuzja, czyli pech.
Przed kilkunastoma dniami, we wcześniejszej fazie eliminacji, Legia grała z Ried (Austria). W I. połowie Vrdoljak otrzymał żółtą kartkę a ponieważ po przerwie też grał nieczysto i faulował – aż się prosiło o zdjęcie go z boiska, czego jednak trener Urban nie uczynił. Miał pecha bo Chorwat otrzymał czerwoną kartkę, co „z automatu” wykluczało go z gry w następnym meczu – czyli ze spotkania z Rosenbergiem (1:1) w Warszawie. Zresztą wtedy po raz drugi Urban miał pecha: dokonał zmiany napastnika za napastnika, po której przeciwnik zdobył bramkę!
W ostatnią niedzielę Vrdoljak wystąpił w polskiej lidze z Bełchatowem (2:0 dla Legii). Ok. 70 minuty zarówno on, jak i drugi defensywny pomocnik Gol „oddychali już rękawami” co było powodem, że Legia, choć prowadziła 2:0, wyraźnie traciła kontrolę w środku boiska. Jan Urban zaś dokonał zmiany… napastnika za napastnika, a obu „podgotowanym” pozwolił grać dalej. Efekt: trzeci pech trenera – Vrdoljak doznał urazu i ponownie z Rosenbergiem nie zagra.
W GW Stołecznej tytuł: Największy pechowiec Legii i niżej, w podtytule To ogromna strata dla drużyny Jana Urbana. W tekście zaś trener mówi m.in.: Gdyby mógł grać, to na pewno bym go wystawił… I dalej: Z Ivicą w składzie nasza gra byłaby bardziej uporządkowana. Potem jeszcze: …liczyłem na niego w rewanżu, by wreszcie „przejechać” się po zawodniku definitywnie: Skomplikował mi życie przed pierwszym meczem, kiedy dostał czerwoną kartkę, a teraz załatwił się do końca. Wniosek: pech i nieodpowiedzialność piłkarza… ale czy tylko? Bo wystarczyło przecież w obu przypadkach wycofać piłkarza z boiska – przesłanki były! Wówczas gracza nie dopadłoby złowrogie fatum a trener mógłby oszczędzić sobie publicznego wytykania 29-letniemu graczowi niedojrzałości.
Oglądałem owe trzy mecze w towarzystwie 2–3 kolegów. Stwierdziliśmy zgodnie: zarówno trafnego czytania gry, jak i wyczucia czy intuicji, trenerowi Janowi Urbanowi zabrakło – stąd dokonywanie zmian niewłaściwych lub zaniechanie wskazanych. I nie były to bynajmniej precedensy! Stąd wniosek, że Jan Urban nie zawsze pomaga swojej drużynie w czasie meczu, a to poważny mankament w tej profesji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz