W III. rundzie eliminacji do Ligi Europy Legia pokonała austriacki SV Ried i w IV. zagra o fazę grupową. Po 1:2 na wyjeździe, wygrała u siebie 3:1. Po meczu trener Urban powiedział:
Moim skromnym zdaniem, zagraliśmy bardzo dobrze. Stworzyliśmy wiele składnych akcji i strzelaliśmy gole. Szkoda tylko, że na własne życzenie skomplikowaliśmy sobie sytuację w ostatnich minutach.
Czy Legia zagrała bardzo dobrze, czy jedynie dość poprawnie można dyskutować – moim zdaniem grę swej drużyny trener przeszacował. Ale to mniej istotne – najważniejsze, że awansowała.
Natomiast zdumiewa druga część wypowiedzi Urbana, że na własne życzenie itd. Otóż w 59 min przy wyniku 2:0 trener dokonał zmiany: za Łukasika* wszedł Gol. Na boisku pozostał zaś Vrdoljak, który miał już żółtą kartkę i dalej faulował. Dlatego to jego trzeba było wycofać z gry, tym bardziej, że niedawno miał przerwę w treningach bo był kontuzjowany. Przy stanie 3:0 stało się: Chorwat sfaulował, dostał 2. żółtą kartkę i Legia musiała przez ponad 20 minut grać w „10”. Austriacy strzelili bramkę i rozpoczęła się nerwówka – następny gol Polaków eliminował. Brakowało niewiele: tuż przed końcem meczu rachityczny blondynek z obozu „wrogów" spudłował głową z paru metrów. Zatem nie na własne życzenie skomplikowaliśmy sobie sytuację w ostatnich minutach tylko z powodu bezmyślności swego trenera przez kilkanaście minut zawodnicy poddani byli sporemu stresowi, niepotrzebnie stracili trochę zdrowia i nerwów – o kibicach nie mówiąc.
Gdy przypomnieć jak poprzedni trener Maciej Skorża asekurancką, wręcz tchórzliwą pseudotaktyką przegrał z kretesem mistrzostwo Polski – można sentencjonalnie stwierdzić: biedna ta Legia.
Jeszcze jedno: Jacek Magiera jako II. trener czy też asystent pracuje w klubie od 20 grudnia 2006 r. Przetrwał Dariusza Wdowczyka, Jacka Zielińskiego, Jana Urbana, Stefana Białasa, Macieja Skorżę – obecnie ponownie jest przy Urbanie. Taki dobry doradca, czy raczej człowiek spolegliwy, gumowy, bez inicjatywy – więc wygodny. Może warto, by dyr. sportowy zareagował, bo takie błędy, jak opisany wyżej, sztab szkoleniowy Legii po prostu kompromitują.
Niedawno niezły „numer” wykręcił także Orest Leńczyk, trener Śląska Wrocław. Jego zespół grał w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Po wygranej na wyjeździe 2:0 w rewanżu u siebie pan Orest pozostawił w rezerwie dwóch podstawowych zawodników: szybkich skrzydłowych Sobotę (obecnie już kadrowicz) i Patejuka. A w składzie znalazło się dwóch lewych obrońców – jeden grał jako lewy pomocnik. Nietrudno sobie wyobrazić jaki kociokwik mieli w głowie grający zawodnicy i jak to negatywnie wpłynęło na ich postawę na boisku! Lewego pomocnika zresztą zmienił Leńczyk już w I. połowie, tym samym przyznając się, że palnął głupstwo. Przeciwnik strzelił gola i tylko wielkiemu szczęściu może zawdzięczać, że Śląsk nie stracił dalszych goli i szczęśliwie awansował. Juniorskie wpadki taktyczne sędziwego szkoleniowca można by mnożyć.
Nieudolne i tchórzliwe decyzje trenera Franciszka Smudy, podczas niedawnych ME, to kolejny przykład polskiej „bezmyśli” szkoleniowej.
Polskich piłkarzy dość często się krytykuje, zresztą słusznie, ale także ich szkoleniowcy są wyraźnie… niedoszkoleni. Popełniają zawstydzające błędy taktyczne, nie pomagają drużynie w czasie meczu, a także podejmują niemądre decyzje personalne przy ustalaniu składu I. jedenastki. W niektórych klubach prowadzone są już szkółki piłkarskie – np. ta w Legii funkcjonuje bardzo dobrze. Szkolenie trenerów, sądząc po efektach, stoi na kompromitującym poziomie i wymaga daleko idących zmian. Chciałoby się zapytać: co na to PZPN? Ale tam jest Grzegorz Lato! Dlatego zamiast zadawać jakiekolwiek pytania lepiej odreagować solidną wiązankę – adresat wiadomy.
* Zawodnik kontuzji nie sygnalizował.
1 komentarz:
Wszystko zgoda, tylko że on się nazywa Lenczyk przez "n", a nie Leńczyk przez "ń". Taki sam błąd popełnia zawsze W. Jagoda w programie Poniedziałkowy program piłkarski. Leńczyk to chyba mówią tylko ignoranci lub leńe, przepraszam lenie.
Prześlij komentarz