środa, 2 lutego 2011

Wpis otwarty do Rafała Nahornego

Na wstępie fragment Pana „wątku” z meczu Premier League Arsenal–Everton (2:1).
Nie ma w Arsenalu Sami Nasriego. Doznał kontuzji właśnie w meczu z Huddersfield. On grał w podstawowym składzie, choć początkowo był przewidziany tylko na ławce rezerwowych. No, ale Wegner wahał się do ostatniej chwili. Miał grać w podstawowym składzie Tomas Rosicky, no ale nie do końca zaleczył grypę, no i usiadł na ławce. Nasri wyszedł w podstawowym składzie i doznał kontuzji uda i musi pauzować ok. dwa, trzy tygodnie. To bardzo ważne, czy to będą dwa czy trzy tygodnie, bo Arsenal czeka bardzo ważny mecz w Lidze Mistrzów w Barcelonie.
Jaki sens mają barokowe wywody o poprzednim meczu, kto i dlaczego tam grał lub nie, kto miał wtedy nie zaleczoną grypę, a kto i kiedy zaleczy udo i czy zdąży na mecz, który odbędzie się za dwa tygodnie.To tylko jeden przykład spośród 100–150 takich i podobnych wątków, które wygłasza Pan podczas każdego meczu ligi angielskiej. Powtarzam sto do stu pięćdziesięciu! Dosłownie tyle, bo liczyłem kilkakrotnie w czasie różnych relacji – pisałem już zresztą o tym!
Jest takie przekonanie, że piłkarski sędzia jest tym lepszy, im mniej go słychać, im rzadziej ingeruje w grę. Pasuje jak ulał do komentatora. Bo to nie on jest najważniejszy, to nie on powinien się eksponować, to nie on gra tu główną rolę! Pan bowiem, jako komentator, pełni wobec telewidza funkcje usługowe. Powtarzam: tylko i wyłącznie usługowe, a nie! pierwszoplanowe!. Pańskim podstawowym obowiązkiem jest pomagać w oglądaniu widowiska, a nie przeszkadzać bzdurnym w tym kontekście badziewiem.
Czy zdaje Pan sobie sprawę, co produkowanie (przypominam: ponad 100 wątków w ciągu 90 minut!) takiego werbalnego szajsu oznacza? Najwyraźniej świadom Pan tego nie jest! Nie rozumie Pan, że to jest ordynarne psucie widowiska, dewastowanie wspaniałej często wizji nachalnym, bezmyślnym zagadywaniem jej, niszczenie boiskowej dramaturgii, ignorowanie pięknych zagrań, prześlepianie fascynujących powtórek. Słowem – świnieniem relacji (powtarzam: ponad 100 bobków w ciągu 90 minut!). Ileż to razy chciałoby się krzyknąć zamilcz psuju, popatrz, wstrzymaj oddech, zachwyć się, przecież to jest fascynujące. Nie gadaj, nie truj, nie pieprz, nie defekuj tych gównianych bobków-potworków. Miej umiar, wysil inteligencje i wrażliwość. Jesteś w domu u tylu ludzi – daj im spokojnie oglądać, niech nie cierpią przez Ciebie na „rozdwojeniem jaźni”: widzą kunszt – słyszą tandetę*.
Nie liczę na to, by Pan to zrozumiał. Ale niech Pan ma przynajmniej świadomość, że gdy sadzi te swoje bzdurne bobki, ktoś je tak właśnie ocenia i kwalifikuje.
I jeszcze jedno. Gdy w programie Canal+Sport pojawia się zapowiedź meczu „na żywo” wizja zgadza się zawsze. Natomiast komentator prowadzi w tym czasie jakiś prywatny magazyn najczęściej nijak do obrazu nie pasujący. To swoisty sabotaż, działanie na szkodę własnego pracodawcy, bo w konsekwencji połowa jego produktu (relacji) to towar niepełnowartościowy. Jest rzeczą zadziwiająca, że takie anomalie są tolerowane. Czy nikt tego w Cana+ nie dostrzega? Czy tam w ogóle istnieje jakiś nadzór nad komentatorami?
Teraz podpowiedź. Jest Pan, czego nigdy nie kwestionowałem, znakomitym znawcą angielskiej piłki. Czy myślał Pan o tym, by spróbować własnego, autorskiego, 30 czy 45 minut trwającego programu? W takim magazynie większość osławionych Pana wątków znalazłaby właściwe forum do ich ogłaszania. Wtedy przestałby mi Pan w końcu przeszkadzać w spokojnym oglądaniu, tego co lubię. A jednocześnie spróbował poczynić krok naprzód w swojej zawodowej karierze! Zyskalibyśmy obaj! Kto nie robi postępów, ten się cofa. Jak widać taki truizm też trzeba czasem przypominać.
Swoją drogą, dlaczego Canal+Sport mając, obok Pana, takich niekwestionowanych ekspertów jak Tomasz Lipiński (liga włoska) i Leszek Orłowski (liga hiszpańska) zdobył się na jeden tylko magazyn autorski** (Sport+Extra), prowadzony przez Rafała Wolskiego, który (w porównaniu) nie zna się na żadnej z tych lig! Więcej – Pan i wspomniani koledzy – bywacie tylko u Wolskiego gośćmi. I nie Wy, ale to on, zadając pytania, decyduje o czym macie mówić. Eksperci – petenci? Czy ktoś w Waszej stacji zwrócił uwagę na ten paradoks?
Reasumując. W paskudzeniu relacji „na żywo” – Pan i Pana koledzy – doszliście już do ściany. Jesteście anachroniczni i tandetni – całkowicie nie pasujący do kontekstu. Czy będziecie nimi nadal? Mam złe przeczucia – wydajecie się być niereformowalni. Podobnie jak Wasz zwierzchnik.

  * W podobnym stylu komentują również Tomasz Lipiński, Leszek Orłowski, Grzegorz Milko, Jacek Laskowski a także niestrudzony w paplaniu durnych „pieprzot" – określenie Marii Peszek – Przemysław Rudzki,  ostatnio coraz aktywniejszy, niestety.
** Liga+Extra Tomasza Smokowskiego i Andrzeja Twarowskiego to magazyn Ekstraklasy polskiej

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy