sobota, 8 stycznia 2011

W ciągu długiego roku tylko jeden sukcesik!

Minął już rok z okładem jak się tu produkuję. Podsumowania jednak nie zamierzałem czynić, ponieważ powodów po temu nie zauważyłem żadnych. Słowem – nie masz się czym pochwalić to milcz!
Aż tu nagle… zaszły (za przeproszeniem) dwa fakty. Niestety, jeden negatywny.
Najpierw więc pozytywny. Pisałem kilka razy krytycznie o nieznośnej manierze Jacka Laskowskiego – w nazwiskach wymienianych zawodników przeciągał samogłoski: Ruuuneeeeej, Naaaaaaniiiii, Caaarriiiiiick itd. Gdy usłyszałem więc, że będzie komentował (z Rafałem Nahornym) mecz Arsenal–MC, byłem przygotowany na najgorsze. A tu taka niespodzianka: Jacek Laskowski nie przeciągał samogłosek! Przywary tej wyzbył się prawie całkowicie. Brawo panie Jacku!
Jestem przekonany jednak, że w pewnym stopniu przyczyniła się do tego moja bazgranina, dlatego, wybaczy Pan, część zasług przypisuję sobie. A tak poza wszystkim – satysfakcja i radocha: dorosłego człowieka nauczyłem normalnie mówić!
I fakcik drugi, niepomyślny. Sir Rafał Nahorny (tytuł za całokształt) jak wiadomo znany jest ze swoich wątków. Wyjaśniam niewtajemniczonym: wątki są to krótkie (ok. 30 s) teksty, wygłaszane przez Sir Red. na tle grających Rooneya, Naniego, Fabregasa, Drogby itp. „Te głupie” kopacze uganiają się bezmyślnie za jedną kulą, więc Sir Rafał słusznie czyni podając w tym czasie statystyki, ciekawostki, opiewając więzadła, mięśnie jak smok wielogłowe, cytuje, co czytuje kiedy nie szczytuje, na kolanach przytacza sira Alexa, jednym słowem dzięki niemu Premier League daje się przynajmniej słuchać.
Dotąd wątków raz rozpoczętych nigdy nie przerywał. Kilka razy, przyznaję –  bezmyślnie – obśmiałem to. I co narobiłem? W tym samym meczu, w którym Jacek Laskowski przemówił ludzkim głosem, Sir Nahorny zaczął przerywać wątki! I, co gorsza, niektórych zapominał dokończyć! Sir Red. przepraszam za te głupie moje żarciki. Proszę wrócić do kanonu: niechaj wątek pozostanie świętą rzeczą niepodzielną –zawsze w całości! Są one wartościowsze niż ta cała liga.
*
Na gościnnych występach w Premier League pojawił się niespodziewanie red. Cezary Olbrycht i relacjonował z Sir Rafałem mecz MU–Stoke. Wyposzczony był chyba solidnie, bo wigor wykazywał niezwykły a ożywienie równie dojmujące co dolegliwe. Świadczy o tym taki choćby szkaradek: Wracając do tego jego (Berbatowa – obrońca MU) wywiadu, mówił, że w Lidze Angielskiej to jest fajnie, bo napastnicy są naprawdę różnego kalibru: są wysocy i skoczni, są mali i zwrotni, a on cały czas się uczy jak ich powstrzymywać. I jest mu obojętne czy jest duży czy mały, gruby czy chudy, przystojny czy gruby, przystojny czy brzydki, kawaler czy żonaty, rudy czy brunet – on wszystkich ich powstrzymuje! I rzeczywiście robi to od kilku lat niezwykle efektywnie!
My telewidzowie nie wymagamy od komentatorów aż takiej różnorodności. A nawet przeciwnie – pragnęlibyśmy u nich podobieństw, swoistej unifikacji. Np. żeby każdy miał taki zasób inteligencji, by nie mówił głupot.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy