Canal+Sport. Liga włoska. Milan–Udinese 4:4. Komentował Cezary Olbrycht.
Wyobraźmy sobie okno, którego dużą część powierzchni pokrywa gruba warstwa kurzu. Usuwamy go i świat zewnętrzny oglądamy w całej okazałości. Podobne odczucia miałem w czasie relacji z tego meczu. Powód był prosty. C.O. komentował sam! Bez obecnego tam zwykle Tomasza Lipińskiego. Jego drętwe a namolne gadki-wątki to jest ten upierdliwy kurz, który przeszkadza w oglądaniu, zaciemnia obraz meczu.
Cezary Olbrycht w pojedynkę tym razem radził sobie nieźle – relacji nie sknocił. A potknąć się, wbrew pozorom, było łatwo. Działo się bowiem dużo (8 bramek!) i jałowe „trucie” mogło spaprać pojawiającą się co chwila „dramaturgię”. Relacjonujący tego (na ogół*) uniknął i chwała mu za to. Z Lipińskim byłoby stokroć gorzej – obok jego gadki-szmatki, relację ubogaciłyby przecież jeszcze, obowiązkowo, dialogi na cztery nogi!
Reasumując – okazało się, po raz kolejny, że jeden sprawozdawca w zupełności wystarczy.
*
Eurosport. Puchar Świata w konkurencjach alpejskich. Supergigant kobiet. Komentował Tomasz Kurdziel.
Zawodniczka startuje, Kurdziel zaczyna mówić. O tym, które miejsce zajęła w poprzednich startach, jak przebiegał jej poprzedni sezon, jaką miała kontuzje i że ją wyleczyła, czy będzie tak jechać jak ta przed nią czy jakoś inaczej, jak sobie poradzi na trudnej bramce. Kurdziel ujawnia też obficie cechy charakteru i przymioty jądących; ta jest miła, inna inteligentna, albo na wysokim poziomie, zdarzały się ładne, sympatyczne – a jedna szczęściara to nawet miała ojca. Dowiedzieliśmy się też, że alpejka Julia Mancuso (USA) jest zacna, a Maria Riesch (Niemcy) nawet bardzo zacna. Na pytanie – jak bardzo? – sprawozdawca Kurdziel informacji poskąpił. Za to skłamał mówiąc, że szusująca Lindsey Von (USA) ma wszystkie asy w rękawie, w domyśle – wygra. Albo źle podglądał, albo został kiepsko poinformowany, bo okazało się, że najważniejszego atutu – pikowego – nie miała. Tego asa głównego za pazuchą wiozła Lara Gut (Szwajcaria) i ona wygrała.
Opowieści dziwnej treści komentatora jechały z zawodniczkami po całej prawie trasie. Fachowych uwag jak na lekarstwo. Kurdziel wybrał złą ścieżkę przejazdu, spóźniał skręty – mnożył wtręty, notował liczne uślizgi frazy, siadał na tyłach sensu, potykał się o stylistyczne garby. Z trasy (czytaj krzesła) wypaść nie mógł – na szczęście był trzeźwy.
Szefie Witoldzie Domański. Byłoby wskazane, aby konkurencje alpejskie komentował jednak głównie Pan. A zacny Kurdziel, póki co, niech terminuje na slalomach – specjalnych naturalnie. Bo do giganta choćby jeszcze mu sporo brakuje.
* O potknięciach komentatora C.O. napiszę jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz