W Eurosporcie 2 Bundesligę niemiecką komentują Mateusz Borek i Tomasz Hajto. Należałoby raczej napisać, że sobie o tej lidze gawędzą.
Pan Mateusz (z Polsatu Sport) jest tu na gościnnych występach. Wyraźnie dorabia, odwalając niezłą chałturę. To co się dzieje na boisku interesuje go średnio. Ma za to ambicję pokazać, że jego wiedza o piłce niemieckiej nie jest uboższa niż jego partnera, byłego zawodnika kilku niemieckich klubów. A momentami nawet bogatsza.
Hajto rzeczywiście o piłce niemieckiej wie wszystko, ale o profesji – sprawozdawca telewizyjny – nie wie, niestety, prawie nic. I mamy sytuację, w której dwaj eksperci piłkarscy, relacjonując piłkarski mecz, ględzą jak dyletanci. taki paradoks. Naturalnie o żadnych Doxach nie może tu być mowy. W tym przypadku to raczej para buksiaków*.
Pan Mateusz Borek ma, naturalnie, pełne prawo nie szanować unikalnego talentu, którym go los obdarzył, i nie dbać o profesjonalny wizerunek. Tyle tylko, że to od razu widać.
Swoją drogą szef Eurosportu Witold Domański powinien uzmysłowić obu komentatorom, że nie znajdują się w pubie na piwie, tylko pracują dla renomowanej stacji telewizyjnej, bardzo zasłużonej w promowaniu i propagowaniu sportu. I że takiej wartości paskudzić miernotą nie wolno!
Pan Mateusz (z Polsatu Sport) jest tu na gościnnych występach. Wyraźnie dorabia, odwalając niezłą chałturę. To co się dzieje na boisku interesuje go średnio. Ma za to ambicję pokazać, że jego wiedza o piłce niemieckiej nie jest uboższa niż jego partnera, byłego zawodnika kilku niemieckich klubów. A momentami nawet bogatsza.
Hajto rzeczywiście o piłce niemieckiej wie wszystko, ale o profesji – sprawozdawca telewizyjny – nie wie, niestety, prawie nic. I mamy sytuację, w której dwaj eksperci piłkarscy, relacjonując piłkarski mecz, ględzą jak dyletanci. taki paradoks. Naturalnie o żadnych Doxach nie może tu być mowy. W tym przypadku to raczej para buksiaków*.
Pan Mateusz Borek ma, naturalnie, pełne prawo nie szanować unikalnego talentu, którym go los obdarzył, i nie dbać o profesjonalny wizerunek. Tyle tylko, że to od razu widać.
Swoją drogą szef Eurosportu Witold Domański powinien uzmysłowić obu komentatorom, że nie znajdują się w pubie na piwie, tylko pracują dla renomowanej stacji telewizyjnej, bardzo zasłużonej w promowaniu i propagowaniu sportu. I że takiej wartości paskudzić miernotą nie wolno!
*
Polsat Sport relacjonuje, jak wiadomo, siatkówkę i chwała mu za to. Oglądałem mecz Ekstraligi AZS Częstochowa– AZS Politechnika Warszawa (3:1). Niezwykle emocjonujące, widowiskowe spotkanie, stojące, mimo nielicznych błędów, na bardzo wysokim poziomie. Do którego zresztą dostroili się obaj sprawozdawcy: Tomasz Swędrowski i Ireneusz Mazur. Ta para relacjonuje od niedawna. Mazur zastąpił tu Wojciecha Drzyzgę, niewątpliwie już profesora zwyczajnego siatkówki. Pan Ireneusz jest na razie jedynie bardzo kompetentnym profesorem nadzwyczajnym, ale z całą pewnością wkrótce dostąpi nominacji, bo terminuje, podobnie jak poprzednik, u wysokiej klasy promotora – Tomasza Swędrowskiego.
Teraz ciekawostka. Jeden z zawodników AZS Częstochowa zdobył punkt i wymownie spojrzał w oczy przeciwnika. Pan Ireneusz skomentował: Wiśniewski patrzył na niego twarzą ornitologa na motyla. Bardzo zabawny bywa pan Taniec.
I tak się toczy ten świat uroczy. Bo życie jest różnorodne wielce: raz obdarzy nas wartością, a innym razem szmelcem.
* Niemiecki, tani zegarek na rękę.
Teraz ciekawostka. Jeden z zawodników AZS Częstochowa zdobył punkt i wymownie spojrzał w oczy przeciwnika. Pan Ireneusz skomentował: Wiśniewski patrzył na niego twarzą ornitologa na motyla. Bardzo zabawny bywa pan Taniec.
I tak się toczy ten świat uroczy. Bo życie jest różnorodne wielce: raz obdarzy nas wartością, a innym razem szmelcem.
* Niemiecki, tani zegarek na rękę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz