sobota, 11 grudnia 2010

Jak PZPN szkodzi wizerunkowi Polski

TVP Sport. Piłka nożna. Oficjalny, towarzyski mecz międzypaństwowy, z odegraniem hymnów Polska–Bośnia i Hercegowina 2:2. Komentował Dariusz Szpakowski.
Daleki jestem od uderzania w dęte tony patriotyzmu, bogoojczyźnianych haseł i hasełek, czy segregacji Polaków na rodzimych i obcych. Jednak pewne granice przyzwoitości powinny obowiązywać zawsze i wszędzie, więc w sporcie również. Nie wolno narażać nazwy Polska na śmieszność i poniżenie, nie wolno w bęcwalski sposób traktować takich symboli państwowości jak hymn narodowy, czy znak Orła Białego. A tak się stało w tym przypadku. Spotkanie rozegrano w tureckiej Antalyi – dlaczego tam, nie wiadomo. Obie drużyny grały w wyjątkowo rezerwowych składach. Biletów nie sprzedawano(!), czyli była pełna darmocha, a mimo to na trybunach – oprócz dziesięciu (dosłownie) kibiców z Polski – totalna pustka. Na ławkach rezerwowych było więcej piłkarzy, niż kibiców na obiekcie! Dlaczego tak mało ważnemu meczowi nadano tak wysoką rangę? Kto i dlaczego dopuszcza do takiej parodii?
Najpierw dlaczego? Otóż, jeśli impreza ma stygmat meczu międzypaństwowego, to telewizja jest zobowiązana do bezpośredniej transmisji, za którą musi zapłacić PZPN-owi, a właściwie prywatnej firmie, której Związek się sprzedał, jak zwykła dziwka.
Teraz – kto winien? W pierwszym rzędzie prezes PZPN Grzegorz Lato naturalnie. Kiedyś wspaniały piłkarz – dziś prezes-bęcwał, pospolity prostak na urzędzie. Kupczy nazwą Polska, polskim hymnem, polskim godłem. Mimo to nie napiszę, że nie ma prawa nazywać się Polakiem. Owszem jest Polakiem. Tyle, że wizerunkowi Polski ewidentnie szkodzącym.
Duża część odpowiedzialności spada także na dyr. TVP Sport Włodzimierza Szaranowicza. Jeśli nawet po niedawnej nominacji, przejął po poprzedniku spadek w postaci wcześniej podpisanych umów, to powinien próbować te skandaliczne zapisy renegocjować, a w razie niemożności – poinformować o tym opinię publiczną. Ale trudno od tego reliktu PRL (bodaj 30 lat z okładem pracuje w TVP!) , lawiranta i kameleona oczekiwać jakichś działań!
A co do Dariusza Szpakowskiego. Jego, oczywiście, trudno tu winić. Jednak nie zająknął się słowem, że to kompromitacja. Oczywiście musiał te pustki na widowni zauważyć i o nich wspomnieć, ale kwitował to tylko głupawym uśmieszkiem. Tu nie zawiódł.
Mam nadzieję, że wreszcie sportowe media zareagują. Panowie dziennikarze i komentatorzy czas to solidnie schlastać!
Bo, niestety, zmienić się nie da.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy