Polsat Sport. Cotygodniowe niedzielne Café Futbol. Prowadzący Mateusz Borek; z udziałem m.in. Wojciecha Kowalczyka i Romana Kołtonia.
Tym razem omawiano sprawy reprezentacji. No niestety, znowu chaotycznie, przeskakując z wątku na wątek, wikłając się co rusz w duperelne konteksty. I tak grono kompetentnych ludzi – mówiąc kolokwialnie – pogadało, pogadało, wzięło pobory by mieć na love story i się rozeszło do baru. Jeśli wszechobecne ple-ple jest jedynym celem tego programu to ok! – należy to uszanować. W końcu media, zwłaszcza telewizja komercyjna, to często tylko rozrywka dla tzw. szerokich mas.
A jednak szkoda, że kolejny raz program ten większych ambicji nie miał. Szkoda tym bardziej, że tym razem z wymiany poglądów jego uczestników jakieś wnioski się jednak nasuwały i żal, że nie zostały wyraźnie sformułowane. Dlatego, skoro ekspertom się nie chciało, spróbuje to zrobić mniej kompetentny bloger.
1. Oficjalne mecze reprezentacji rozgrywane być powinny wyłącznie w tzw. terminach FIFA.
2. W innych terminach kadra powinna grać pod szyldem np. Liga Polska, a nie mieć rangi Reprezentacja Polski*.
By takie ustalenia wcielić w życie większych przeszkód nie widać. Ministerstwo Sportu powinno kategorycznie zakazać PZPN-owi nadawania statusu – Mecz międzypaństwowy – spotkaniom rozgrywanym poza terminami FIFA, gdyż wówczas nie mogą zagrać piłkarze zatrudnieni w zagranicznych klubach, zatem nie jest to wtedy rzeczywista reprezentacja Polski. W dodatku niezasłużenie oficjalnymi reprezentantami stają się często trzeciorzędni dublerzy. Uniknięto by wówczas także, co najważniejsze, takiej parodii, jaką był ostatni mecz z Bośnią i Hercegowiną rozegrany w Turcji (hymn polski odegrano dla 20-tu widzów!). W dodatku PZPN powinien zostać zobligowany do godnej oprawy międzypaństwowego spotkania reprezentacji.
Naturalnie FIFA, która przecież sama takie terminy wyznacza, za te wewnętrzne, polskie regulacje żadnych sankcji nałożyć nie miałaby podstaw.
„Przy okazji” skończyłoby się kupczenia polskim hymnem i polskimi narodowymi symbolami narodowymi. Bo jak jest teraz?
Tylko wtedy, gdy mecz ma status oficjalnego spotkania międzypaństwowego, TVP musi go relacjonować na żywo i za to zapłacić (w przeciwnym razie nie ma transmisji i nie ma kasy). Beneficjentem jest PZPN, który z kolei wszelkie prawa dotyczące reprezentacji (organizacja meczów i zgrupowań, marketing, transmisje telewizyjne) sprzedał pośrednikowi – firmie Sportfive. Zatem w jej interesie leży mnożenie oficjalnych meczów, im ich więcej, tym większy zysk. A Sportfive swoich intreresów umie pilnować dobrze – jej pracownik Konrad Paśniewski… jest jednocześnie menedżerem reprezentacji Polski! Ciekawostka taka: do tej pory Konia Trojańskiego instalowano raczej podstępnie – a PZPN nie dość, że pomógł wałacha zainstalować u siebie, to nawet go opłaca!
Oczywiście piłkarska centrala może się sprzedawać komu chce, jej sprawa, jej biznes. Ale powtórzmy: warunkiem uzyskania przychodu nie może być wystawianie na pośmiewisko narodowych symboli. Bo to już jest jawna granda – anomalia która, jak każda, powinna być z życia publicznego eliminowana.
Szkoda panie Mateuszu Borku, że uczestnicy ostatniego programu Café Futbol do podobnych konkluzji nie doszli. Niby niektóre wątki pobrzmiewały, ale utonęły w bezładnym kontekście.
Aha, bym zapomniał – uczestnikiem programu był także Konrad Paśniewski.
* Być może wtedy Roman Kołtoń i Wojciech Kowalczyk zmieniliby zdanie, co do celowości rozgrywania takich meczów kontrolnych, czy sparringów. Osobiście uważam je za bardzo pożyteczne („w tym temacie” zgadzam się z Franciszkiem Smudą – i tylko w tym).
Tym razem omawiano sprawy reprezentacji. No niestety, znowu chaotycznie, przeskakując z wątku na wątek, wikłając się co rusz w duperelne konteksty. I tak grono kompetentnych ludzi – mówiąc kolokwialnie – pogadało, pogadało, wzięło pobory by mieć na love story i się rozeszło do baru. Jeśli wszechobecne ple-ple jest jedynym celem tego programu to ok! – należy to uszanować. W końcu media, zwłaszcza telewizja komercyjna, to często tylko rozrywka dla tzw. szerokich mas.
A jednak szkoda, że kolejny raz program ten większych ambicji nie miał. Szkoda tym bardziej, że tym razem z wymiany poglądów jego uczestników jakieś wnioski się jednak nasuwały i żal, że nie zostały wyraźnie sformułowane. Dlatego, skoro ekspertom się nie chciało, spróbuje to zrobić mniej kompetentny bloger.
1. Oficjalne mecze reprezentacji rozgrywane być powinny wyłącznie w tzw. terminach FIFA.
2. W innych terminach kadra powinna grać pod szyldem np. Liga Polska, a nie mieć rangi Reprezentacja Polski*.
By takie ustalenia wcielić w życie większych przeszkód nie widać. Ministerstwo Sportu powinno kategorycznie zakazać PZPN-owi nadawania statusu – Mecz międzypaństwowy – spotkaniom rozgrywanym poza terminami FIFA, gdyż wówczas nie mogą zagrać piłkarze zatrudnieni w zagranicznych klubach, zatem nie jest to wtedy rzeczywista reprezentacja Polski. W dodatku niezasłużenie oficjalnymi reprezentantami stają się często trzeciorzędni dublerzy. Uniknięto by wówczas także, co najważniejsze, takiej parodii, jaką był ostatni mecz z Bośnią i Hercegowiną rozegrany w Turcji (hymn polski odegrano dla 20-tu widzów!). W dodatku PZPN powinien zostać zobligowany do godnej oprawy międzypaństwowego spotkania reprezentacji.
Naturalnie FIFA, która przecież sama takie terminy wyznacza, za te wewnętrzne, polskie regulacje żadnych sankcji nałożyć nie miałaby podstaw.
„Przy okazji” skończyłoby się kupczenia polskim hymnem i polskimi narodowymi symbolami narodowymi. Bo jak jest teraz?
Tylko wtedy, gdy mecz ma status oficjalnego spotkania międzypaństwowego, TVP musi go relacjonować na żywo i za to zapłacić (w przeciwnym razie nie ma transmisji i nie ma kasy). Beneficjentem jest PZPN, który z kolei wszelkie prawa dotyczące reprezentacji (organizacja meczów i zgrupowań, marketing, transmisje telewizyjne) sprzedał pośrednikowi – firmie Sportfive. Zatem w jej interesie leży mnożenie oficjalnych meczów, im ich więcej, tym większy zysk. A Sportfive swoich intreresów umie pilnować dobrze – jej pracownik Konrad Paśniewski… jest jednocześnie menedżerem reprezentacji Polski! Ciekawostka taka: do tej pory Konia Trojańskiego instalowano raczej podstępnie – a PZPN nie dość, że pomógł wałacha zainstalować u siebie, to nawet go opłaca!
Oczywiście piłkarska centrala może się sprzedawać komu chce, jej sprawa, jej biznes. Ale powtórzmy: warunkiem uzyskania przychodu nie może być wystawianie na pośmiewisko narodowych symboli. Bo to już jest jawna granda – anomalia która, jak każda, powinna być z życia publicznego eliminowana.
Szkoda panie Mateuszu Borku, że uczestnicy ostatniego programu Café Futbol do podobnych konkluzji nie doszli. Niby niektóre wątki pobrzmiewały, ale utonęły w bezładnym kontekście.
Aha, bym zapomniał – uczestnikiem programu był także Konrad Paśniewski.
* Być może wtedy Roman Kołtoń i Wojciech Kowalczyk zmieniliby zdanie, co do celowości rozgrywania takich meczów kontrolnych, czy sparringów. Osobiście uważam je za bardzo pożyteczne („w tym temacie” zgadzam się z Franciszkiem Smudą – i tylko w tym).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz