Canał+Sport. Ekstraklasa. Górnik Zabrze–Lech Poznań (2:0). Komentowali: Rafał Wolski i Jerzy Brzęczek.
Stacja zafunkowała starszym dzieciom i młodzieży niespodziakę: relację specjalnie dla nich. Poprowadzili ją przedstawiciele jakiejś Młodej Ligi Reporterów. 15-latki były z pewnością w siódmym niebie. Ale ludzie dorośli i w miarę myślący z tej relacji nie wynieśli niestety niewiele. Bo o paru istotnych kwestiach Młodzi Reportujący nie wspomnieli? Czego więc nie zauważyła komentująca młodzież?
Lech, jako uczestnik Ligi Europejskiej, przed trzema dniami grał mecz z Manchesterem City. Skutki włożonego w tamto spotkanie wysiłku widać było wyraźnie. Piłkarze Lecha nie zdążyli zregenerować sił, grali ospale, byli wolniejsi od rywali, jednym słowem: padli fizycznie. Dlatego Hernandez, Kikut, Injać, Tshibamba zagrali o klasę gorzej, niż w meczu z City a Bosacki tak samo kiepsko, dlatego m.in. po godzinie gry trener Zieliński zdjął z boiska Peszkę (cień zawodnika z czwartku, kiedy był najlepszy w drużynie). I dlatego wreszcie za dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę boisko musiał opuścić pomocnik Injac. Tej negatywnej, ale poniekąd zrozumiałej metamorfozy Lecha i jej przyczyn komentujący jednak nie dostrzegli.
Gdy się gra często, należy w miarę możności korzystać z wielu piłkarzy – jak to się mówi rotować składem. Tu można mieć pewne zastrzeżenia do trenera Zielińskiego. Np. w meczu z Manchesterem po niezłej, jak na niego, pierwszej połowie i strzeleniu bramki na początku drugiej, Tsibamba po godzinie gry miał dość. Na boisku jednak pozostał, bo trener wcześniej wyczerpał limit zmian. W ciągu pozostałych 30 minut zawodnik miał same straty – grał beznadziejnie. Dlaczego więc na mecz z Górnikiem wyszedł w pierwszym składzie? I dlaczego grał cały mecz? Dodajmy także beznadziejnie. Albo czy lewy obrońca Hernandez, który ekstremalnie wyeksploatował się z City, musiał grać z Górnikiem, a wypoczęty i niekoniecznie gorszy zmiennik – Garcarczyk – pozostać do końca w rezerwie? Takich pytań komentujący sobie również nie stawiali.
Stacja zafunkowała starszym dzieciom i młodzieży niespodziakę: relację specjalnie dla nich. Poprowadzili ją przedstawiciele jakiejś Młodej Ligi Reporterów. 15-latki były z pewnością w siódmym niebie. Ale ludzie dorośli i w miarę myślący z tej relacji nie wynieśli niestety niewiele. Bo o paru istotnych kwestiach Młodzi Reportujący nie wspomnieli? Czego więc nie zauważyła komentująca młodzież?
Lech, jako uczestnik Ligi Europejskiej, przed trzema dniami grał mecz z Manchesterem City. Skutki włożonego w tamto spotkanie wysiłku widać było wyraźnie. Piłkarze Lecha nie zdążyli zregenerować sił, grali ospale, byli wolniejsi od rywali, jednym słowem: padli fizycznie. Dlatego Hernandez, Kikut, Injać, Tshibamba zagrali o klasę gorzej, niż w meczu z City a Bosacki tak samo kiepsko, dlatego m.in. po godzinie gry trener Zieliński zdjął z boiska Peszkę (cień zawodnika z czwartku, kiedy był najlepszy w drużynie). I dlatego wreszcie za dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę boisko musiał opuścić pomocnik Injac. Tej negatywnej, ale poniekąd zrozumiałej metamorfozy Lecha i jej przyczyn komentujący jednak nie dostrzegli.
Gdy się gra często, należy w miarę możności korzystać z wielu piłkarzy – jak to się mówi rotować składem. Tu można mieć pewne zastrzeżenia do trenera Zielińskiego. Np. w meczu z Manchesterem po niezłej, jak na niego, pierwszej połowie i strzeleniu bramki na początku drugiej, Tsibamba po godzinie gry miał dość. Na boisku jednak pozostał, bo trener wcześniej wyczerpał limit zmian. W ciągu pozostałych 30 minut zawodnik miał same straty – grał beznadziejnie. Dlaczego więc na mecz z Górnikiem wyszedł w pierwszym składzie? I dlaczego grał cały mecz? Dodajmy także beznadziejnie. Albo czy lewy obrońca Hernandez, który ekstremalnie wyeksploatował się z City, musiał grać z Górnikiem, a wypoczęty i niekoniecznie gorszy zmiennik – Garcarczyk – pozostać do końca w rezerwie? Takich pytań komentujący sobie również nie stawiali.
Trwa w środowisku piłkarskim debata dlaczego Lech seryjnie przegrywa w Ekstraklasie. A może dlatego, po prostu, że od kilku miesięcy drużyna gra co kilka dni. Ten fakt a także wąska kadra i kontuzje sprawiły, że zespół jako tako mobilizuje się na mecze w ramach Ligi Europejskiej, zaś na krajowe rozgrywki sił już nie starcza. I to nie dlatego, że jest źle przygotowany. Remis z Juventusem w Turynie, zwycięstwo z Salzburgiem i druga połowa z Manchesterem dobitnie temu zaprzeczają. Zatem to nie brak formy, a raczej kwestia braku wystarczającego poziomu sportowego oraz należytej wydolności. Tę mają zawodnicy kupieni przez Manchesteru City, który na transfery wydał 250 razy tyle, co Lech! O tym także komentujący nie mówili.
Powszechnie słyszymy, że polscy piłkarze to profesjonaliści: muszą się dostosować i grać co trzy dni, jak w całej Europie. Ależ dostosowali się i grają! Jak mogą.
Podobnie Wolski i Brzęczek. Jak mogą tak komentują!
Powszechnie słyszymy, że polscy piłkarze to profesjonaliści: muszą się dostosować i grać co trzy dni, jak w całej Europie. Ależ dostosowali się i grają! Jak mogą.
Podobnie Wolski i Brzęczek. Jak mogą tak komentują!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz