wtorek, 25 września 2012

Szmatławy puls sportowego Canal+

15 kwietnia 1989 r. w czasie meczu o Puchar Anglii między drużynami Liverpoolu i Nottingham, na stadionie w Sheffield zginęło 96 kibiców Liverpoolu. Przed kilkoma dniami ukazał się raport, dotyczący tych wydarzeń. W dokumencie po raz pierwszy za sprawców tragedii uznano organizatorów meczu i policję, rehabilitując tym samym fanów klubu, uznawanych dotąd za winnych zdarzenia. Z tej okazji odbyła się przed meczem Premier League Liverpool–Manchester Utd krótka uroczystość. Wydawałoby się, że skrótowe wprowadzenie a potem chwila milczącej zadumy są dla komentatorów  nakazem chwili. Może dla inteligentniejszych i wrażliwszych tak. Ale tacy tego meczu nie komentowali. Najpierw  więc przygotowane wcześniej oświadczenie wygłosił Marcin Rosłoń a potem własny felieton odczytał Rafał Nahorny. Oba teksty zbyt obszerne, czytane zwłaszcza przez Nahornego z nerwowym pośpiechem (żeby zmieścić się w czasie) były do sytuacji krańcowo nieadekwatne. Obraz, wymowę i symbolikę uroczystości przysłonięto trywialnymi banałami. Potwierdziło się nie po raz pierwszy: Canal+Sport to w wielu aspektach zwykły telewizyjny brukowiec – świętości nie uznaje, ubabrze i napaskudzi na wszystko. Obnażając własną mentalną płyciznę.
*
W czasie relacji z tego meczu rekord świata w konkurencji „wąchania w przeszłość" pobił RafałihienaiNahorny – wyniuchał on padlinę medialną z lat 1894–1895 – wtedy Liverpool nie wygrał 9-ciu meczów z rzędu. Czekamy na najświeższe wiadomości z wykopalisk sięgających XVIII wieku.
Ale, trzeba przyznać, Nahorny potrafi też odnaleźć się w aktualności! We wspomnianym meczu Steven Gerrard (Liverpool) wykonywał rzut wolny; stanął kilka metrów przed piłką i oczekiwał na gwizdek sędziego. Nahorny natychmiast przeniknął go do imentu! Gerrard obmyśla w które miejsce na polu karnym posłać piłkę! – oświadczył proroczo. Pomóżcie mu jakoś.
Mecze Ekstraklasy SA komentuje, między innym, Kazimierz Węgrzyn. Wydarzenia na boisku są dla niego źródłem szczególnego podniecenia, a skrajnie pobudzony nie mówi normalnie, tylko ujada. Przypomina pieska, który bezradnie obszczekuje siedzącego na drzewie kota. Z tym, że pan Kazimierz odwrotnie – siedzi wyżej więc sztorcuje piłkarzy obu drużyn z góry na dół, podwarkuje im rozmaite rady, mruczy złowrogo, gdy kiksują, albo nie potrafią energicznie „przepychać”. I choć zawodnicy owe światłe podpowiedzi ostentacyjnie sabotują, to on się nie zraża, sufluje im do końcowego gwizdka. Aż się prosi, żeby spróbował przekazać te „mądrości” bezpośrednio trenerom tych drużyn. Bo my, telewidzowie, już znamy je na pamięć!
Kazimierz Węgrzyn, jak wiadomo, lubi grę męską, ostrą, taką bark w bark, kark w kark, goleń w goleń. Dlatego w futbolu niezwykle ceni on umiejętność przepychania! Powtarzam: tylko przepychania, bez broń Boże, przepchnięcia! Bo przepchnięty napastnik to mięczak, zaś przepchnięty obrońca to jeszcze gorzej – skrajna cienizna! A takie ofermy poziom dołują i pan Kazimierz jest wtedy zdegustowany i zniesmaczony. Zatem idealny mecz to taki, w którym wszyscy się przepychają, ale nikt nikogo nie przepchnie! To byłoby pasjonujące widowisko!
Kazimierz Węgrzyn nie lubi też kartek. Mój znajomy mówi, że gdyby Węgrzyn był sędzią, to żółte kartki dawałby dopiero za urwanie nogi, po uprzednim sprawdzeniu czy kończyna jakimś ścięgnem albo żylakiem nie ma kontaktu z resztą ciała – jeśli tak, to żółta dla jednonogiego za symulkę. Naturalnie czerwone kartki ten arbiter zostawiałby w szatni. W końcu zgony po faulu na boisku raczej się nie zdarzają.
*
Innym „elektrycznym” komentatorem tej stacji jest Robert Skrzyński. On relacjonuje mecze Ekstraklasy SA bodaj drugi sezon, zatem co najmniej kilkadziesiąt goli już oglądał. Ale w ogóle tego „po nim nie słychać”. Każda bramka zadziwia i zaskakuje go całkowicie – zdaje się, że takie zjawisko ogląda po raz pierwszy w życiu. Podniecony przeżywa „precedens” niezwykle żywiołowo. Wpada natychmiast w orgazm histerycznej euforii, wydzierając się jak opętany. Musi minąć kilkadziesiąt sekund zanim mu się trochę ten spazm rozproszy. Nadpobudliwy Szarapow i Azarenek w jednym!

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy