czwartek, 13 września 2012

Kawiarniane fusy

Polsat Sport. W niedzielnym programie  z bykiem w tytule, czyli w Cafe Futbol (zamiast Café), gościł przedstawiciel firmy Sportfive. W studio  stały skład, obecni więc byli także: Mateusz gdzieśitam Borek, Roman Kołtoń i Wojciech Kowalczyk.
Rozmawiano m.in. o kulisach rezygnacji TVP z transmisji meczów piłkarskiej reprezentacji i propozycji ich obejrzenia w systemie pay-per-view (za 20 zł). Dowiedzieliśmy się już tego o czym wiedzieliśmy: winna TVP bo przedtem płaciła a teraz, choć ceny porównywalne, chce płacić mniej. Zepsuła rynek to niech w dalszym ciągu buli – tak mniej więcej ujął to Roman Kołtoń i się uśmiechnął. Potem kontynuował w tym stylu: w przeszłości, za rozgrywane nawet przy pustych trybunach mecze Polaków w Kundu, Murcji czy Kownie płaciła TVP firmie bez szemrania, to czemu teraz kasy skąpi. Jak na dziennikarza – ciekawa mentalność! Przecież TVP przepłaca od paru lat, bo pośrednik czyli Sportfive pobiera prowizję. Kołtoniowi ta anomalia nie przeszkadza. Ale lojalność też nie dziwi. Pracuje przecież w komercyjnym Polsacie, który właśnie na konflikcie SportfiveiiTVP postanowił zarobić, oferując kanał dla pay-per-view! Dlatego jako jego pracownik musi tańczyć według z góry przygotowanej choreografii.
Podobnie pląsali zresztą pozostali „dyskutanci”, czyli Borek i Kowalczyk. Nie miał więc kto zapytać gościa ze Sportfive czy np. firma nie łamie prawa, bo według  KRRiT pobieranie opłat za występy drużyny narodowej jest działaniem nielegalnym. No tak, ale wtedy mogłoby się okazać, że stacja ma współudział w przestępstwie! Zatem omertà w temacie obowiązywała!
Jak wiadomo kilka lat temu PZPN sprzedał  Sportfive prawo do transmisji telewizyjnych – to praprzyczyna obecnego zamieszania. Można by zapytać: po co ten pośrednik? Bez niego byłoby taniej i przejrzyściej. Dlaczego polska telewizja publiczna nie dogadała się z polskim związkiem i płacić musi za pośrednictwo obcej firmie. Pytania takie nie padły, bo w studio ani  przedstawiciela PZPN ani TVP nie było. Powodów ich absencji nie podano.
Z kolei przedstawiciel Sportfive nie ujawnił interesującego faktu – w czasie emisji jeszcze publicznie nieznanego – otóż cena za transmisję meczów z Czarnogórą i Mołdawią była już uzgodniona. Tyle, że z działem sportu TVP, czyli z dyrektorem Włodzimierzem Szaranowiczem. Porozumienie zablokował dopiero zarząd TVP*. Interesujące niezmiernie dlaczego gość studia to przemilczał? Ciekawi także jaka rekompensata czekała na Szaranowicza za ryzyko narażenia się przełożonym i dlaczego ci dotąd proceder aprobowali.
Na zakończenie Mateusz doiprawej**istrony Borek zapraszał do Polsatu na relację z meczu Polska–Mołdawia. Trzeba było to zobaczyć. Sprawa pozornie prosta: ale... jak tu, k…., zapowiedzieć, żeby nie powiedzieć, że musisz zapłacić dwie dychy – inaczej meczu nie obejrzysz. I jeszcze trzeba dobrać odpowiednią mimikę czyli, parafrazując,  język twarzy! Bo z jednej strony radość – że może zaprosić, a z drugiej smutek – bo nie wszystkich jednak. Udało mu się! Zakończył mniej więcej tak: Zapraszamy Państwa bardzo serdecznie na tę transmisję (ta fraza ze śladowym uśmiechem), ale będą mogli być z nami tylko Ci z Państwa, którzy będą z nami w pay-per-view (w trakcie.. uśmiech powoli zanikał). Arcymistrz!
Reasumując: cała opisywana sekwencja z gościem Sportfive zajęła pół programu. Czyli kilkadziesiąt minut fałsz, obłuda i hipokryzja – ze studia i obecnych tam panów – ściekały obficie! Po co maskarada?
**eW tej sytuacji Szaranowicz albo powinien podać się do dymisji, albo wygłosić publicznie tzw. „zdanie odrębne”.  Po wystukaniu ostatniej frazy sam uśmiałem się  jak norka.
** eLub do lewej strony – w zależności od potrzeb.
***e

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy