poniedziałek, 28 listopada 2011

Tylko NASI się liczą!

Polsat Sport. Transmisje z w Japonii. Komentuje Tomasz Swędrowski.
Kilka razy pisałem już, że pan Tomasz jest jednym z czołowych komentatorów nie tylko macierzystej stacji. Niestety tylko wtedy, gdy relacjonuje rozgrywki krajowe. Gdy natomiast reprezentacja lub polska drużyna klubowa rywalizują na arenie międzynarodowym mecz taki staje się dla niego sprawą narodową.
Czasami jest mi go nawet żal. Bo on jako szczery polski patriota dla ojczyzny poświęci nawet własne zdrowie. Każda relacja to potwierdza. Udana akcja przeciwnika to dla niego znaczny uszczerbek na zdrowiu, to kolejne noże wbijane w jego serce, to udręka i ból, istne męki Tantala. Cierpi wtedy i krwawi. Co chwila głosem pełnym bólu błaga: musimy. I podpowiada nam telewidzom co tu i teraz jest naszym obowiązkiem. Otóż np. powinniśmy poprawić koncentrację, tak ustawić blok by Japończyk nie dziurawił polskiej części parkietu, nie powinniśmy w żadnym wypadku psuć zagrywki itp., itd. Czy takie oddanie się bez reszty sprawie może pozostać dla zdrowia obojętne.
Ale niezłomnie śni o odmianie losu, nadzieja u niego zawsze umiera ostatnia. W meczu z Japonią w II. secie Polacy po raz pierwszy skutecznie zatrzymali rywali blokiem. No, mamy wreszcie ten wymarzony blok – wykrzyczał entuzjastycznie. Co za ulga – stres choć na chwilę zelżał.
Ale niezłomni zawsze mieli pod górkę. Dlatego pan Tomasz nie ma chwili spokoju także wtedy, gdy Polacy wygrywają – tzn. gdy MY Polacy wygrywamy. Wtedy jest pobudzony, każdy zdobyty przez NAS punkt ogłasza  przejmującym, kulminacyjnym krzykiem. Nietrudno zgadnąć – tak intensywne zaangażowanie powoduje, że jego aparat artykulacyjny pracuje na pełnych obrotach, a puls i ciśnienie wzbiera gwałtownie. Ponieważ relacjonować musi aż 11 meczów jego organizm może ulec skrajnemu wyczerpaniu. Stąd wspomniane współczucie.
Ale – wyznam szczerze – jest i druga strona medalu. Otóż obcując z takimi ludźmi zawsze czuję się niekomfortowo. Ponieważ są oni lustrem, pokazującym moje ułomności. Wydaje mi się, że jestem jakimś gorszym Polakiem, zbyt mało przejmującym się losem NASZYCH, że nie potrafię tak ofiarnie, bez reszty, do dna dopingować SWOICH i widzieć tylko SWOICH. Niestety dostrzegam także przeciwnika, jego grę, jego ambicje i sportową klasę. I mam to od lat.
Jednak nie czuję się całkiem zdołowany. Wynika to z faktu, że zarówno Tomasz Swędrowski jak i ja, pojmując tak odmiennie sportową rywalizację, nie mamy żadnego wpływu na wyniki NASZYCH zawodników.
Tym bardziej więc ubolewam, że Tomasz Swędrowski tak bezceremonialnie wydziera się w moim mieszkaniu. Sądzę, że dorosły człowiek powinien zachować znacznie więcej rozsądku i przyzwoitości. I swą kibolską naturę okazywać w dużo bardziej kameralnym gronie.
A relacjonować wyłącznie rozgrywki krajowe – wtedy potrafi być obiektywny.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy