wtorek, 15 listopada 2011

Milcz, gdy piłeczka nad siatką!

W relacji z tenisa popis dała para Katarzyna Nowak i Wojciech Fibak. Komentowali oni półfinał turnieju z Paryża Isner (USA)i–Tsonga (Francja). Każdy, nawet skrajnie niekompetentny telewidz uważa, że w takiej relacji aktorami pierwszego planu są ci na korcie. Ale Nowak i Fibak to przecież fachowcy – nie mogą więc powielać takich durnowatych priorytetów „niekumatego” pospólstwa, gotowego gapić się tylko bezmyślnie na machających rakietami grajków. Zamiast tego Kasiu i Wojtku wskazali nam nieukom, co tak naprawdę jest kluczowe w takich relacjach. Otóż oboje, zwłaszcza Nowak, usilnie i namolnie przekonywali nas, że wysłuchiwać powinniśmy raczej ich pasjonujacej, jak sądzili, konwersacji, niż podziwiać wiruozerię zawodników.
Myślę, że napiszę to nie tylko w swoim imieniu: proponowana formuła relacji jest zdecydowanie nietrafna, ogromnie przeszkadza w oglądaniu – należy ją więc raz na zawsze odrzucić! Tym bardziej, że ględzienie obojga, to ogrom wodolejstwa, wyświechtanych frazesów, nieznośne wzajemne mizdrzenie się – a wszystko to w atmosferze niesmacznych kurtuazyjnych smrodków. Swoją drogą, dlaczego Katarzyna Nowak postanowiła wykreować się na taką głupawą gówniarę jest niepojęte. Egzaltowana, snobowała się, paplając nawiedzona: popatrz Wojtku jak on nisko zszedł na nogach, widziałeś Wojtku ten forhend, czy pamiętasz Wojtku – tak grał Sampras. A chluba polskiego tenisa wtórował: Tak, tak Kasiu i wcześniej Lendl, albo Rafter, a teraz zauważyłaś Kasiu ten niesamowity skrót. Czasami obojgu wracała świadomość. Raz usłyszałem: Państwo widzą, ta zaciśnięta pięść Isnera! Byłem wtedy wdzięczny pani Nowak, bo myślałem, że to sterczy jakaś część Tsongi. I tak to „leciało”.
Fibak niestety, kontekstu nie rozeznał. W bzdurne dialogi z mentalnym podlotkiem wciągać się dawał co chwila. A i sam podobne inicjował. Szkoda, bo w powodzi takiego badziewia jego fachowe uwagi tonęły niezauważone.
No cóż, tenisistą można być znakomitym, ale tenis poprawnie komentować w telewizji to zupełnie inna bajka. Tej, póki co, Pan Wojciech jeszcze opowiadać nie umie.
Jesli więc Legenda Polskiego Tenisa ma ambicję prezentować optymalny poziom w tej specjalności medialnej zacząć musi od podstaw. Pozwolę sobie na początku coś podpowiedzieć, bo wierzę, że potem adept okaże się już zdolnym samoukiem. Najpierw więc wbić sobie należy do głowy dogmat zawarty w tytule!

PS1. A na pogawędkę z panią Kasią Nowak odpowiedniejszym miejscem jest kawiarnia. Dodatkowo nie będzie dręczyło sumienia, że rozmowę tę finansuje, niezamożny często, telewizyjny abonent.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy