Wielu niedbalstw dopuszczono się w czasie tego meczu. Najpierw z przed naszego pola karnego wyprowadzający piłkę Obraniak popełnił gruby błąd, podając ją do przeciwnika i zaraz potem naszemu bramkarzowi Wojciechowi Szczęsnemu „za kołnierz” wpadła lecąca 30 m czasu piłka i zrobiło się 0:1. następnie „popisy” kontynuował Jakub Błaszczykowski nie wykorzystując rzutu karnego. W międzyczasie nie wykazywał się także starannością, przedwcześnie kreowany na światową gwiazdę, R. Lewandowski – w dogodnych sytuacjach strzelając głową obok pustej bramki i potem nad poprzeczką; w dodatku dwukrotnie, gdy usiłował opanować piłkę, ta uciekała mu jak juniorowi. Zresztą cała polska drużyna wykazała się bałaganiarstwem co chwila notując straty po niecelnych podaniach.
Również bardzo przeciętnie zaprezentowali się Włosi, grając momentami leniwie, jakby na pół gwizdka i, jak na nich, zbyt chaotycznie. Gdzie im tam do Hiszpanów czy Niemców*. Największy tumiwisizm wykazał mózg drużyny Pirlo, dostojnie truchtający po murawie (zmieniony po I. połowie).
Podobnie sędziowie okazali się abnegatami w swoim fachu. Główny miał kłopoty z odczytaniem gry faul, a boczni najpierw uznali Włochom drugiego gola, strzelonego z ewidentnego spalonego, a potem błędnie uznali, że biegnący sam na naszą bramkę Matri dopuścił się ofsajdu.
Do tego pejzażu niechlujstwa doskonale wkomponowali się obaj komentatorzy TVP Sport. Jacek Bednarz wytykał niezliczone błędy i zaniechania „naszych”, stwierdził, że drużyna nie ma stylu a organizacja gry w powijakach oraz że zespół nie może grać 90 min pressingiem, bo, zwłaszcza z klasowym przeciwnikiem, padnie” po godzinie, że powinna mieć taktyczną alternatywę, której nie ma. I nie będzie miała, dodał optymistycznie, bo jak trener jej nie wdrożył przez ponad 2 lata, to tym bardziej nie zrobi tego w 8 miesięcy. To wszystko prawda. Ale utyskiwanie i marudzenie tego w koło Jacku było dość upierdliwe – jednak mecz trzeba także oglądać w milczeniu by nie przeszkadzać innym.
Nazwiska drugiego komentatora nie podam i nie będę go recenzował, bo piszę poważny blog. Dodam tylko, że obaj byli na tyle zdekoncentrowani, że nie dostrzegli, więc i nie ocenili, błędu sędziów, którzy prześlepili spalonego (stąd drugi gol). Choć „stop klatka” złudzeń nie pozostawiała. Ale, jak w wielu innych relacjach, rozgrywany mecz to tylko blade tło – plan pierwszy stanowi zawsze niepohamowane ględzenie komentatorów – oczy ich wtedy, choć patrzące, bywają momentami niewidome.
*
Drużyna Smudy nigdy nie będzie grała futbolu, poukładanego. Bo też i sam trener nie sprawia wrażenia człowieka stabilnego, konsekwentnego, wiedzącego do końca co chce. Jest raczej chaotyczny i nieuporządkowany. Sądzę, że może to mieć negatywny wpływ na zawodników. Odnosi się wrażenie, że nie bardzo wiedzą, czego od nich trener wymaga. Dla wielu jego założenia taktyczne, a zwłaszcza proponowana ich realizacja, wydają się nietrafne, nierealne – słowem nieoptymalne. Stąd apatia zawodników i niezdecydowanie, brak przekonania, że wytyczona droga wiedzie do celu. A to dołuje atmosferę i może owocować destabilizacją formy nawet dotąd bezbłędnych – na przykład Szczęsny notuje wpadkę w drugim z kolei meczu.
Sadlok, Jodłowiec, Jędrzejczyk (bo to urodzony środkowy, a nie boczny obrońca) u boku Żewłakowa, wspartego Głowackim – to gracze z których można było przez 2 lata zbudować stabilną środkową strefę obrony. Grający tam ostatnio Głowacki z topornym Francuzem Perquis, to najsłabsze bodaj ogniwo drużyny. A gdyby zamiast ściągać z Niemiec bezbarwnych Matuszczyka i Polańskiego, przez dwa lata dawać szansę Borysiukowi z Legii – nie byłoby z tego większego pożytku?
Na tle klasowej drużyny włoskiej żałosne usiłowania (II połowa szczególnie) polskich piłkarzy, to m.in. efekt dwuletnich zaniedbań i zaniechań oraz fobii i uprzedzeń polskiego selekcjonera. Nadzieja w tym, że i ślepej kurze trafi się czasem ziarno. Życzmy więc rozchwianemu Franciszkowi: Smuda niech ci się uda!
* Oczywiście nie mam na myśli tych skacowanych rezerw, którym udało się zremisować z Polską 2:2.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz