czwartek, 3 listopada 2011

Czysty sport i inne androny – dopisek

Napisałem poprzednio, że polityka przedsiębiorstwa sportowego Arsenalu może stanowić jakąś przeciwwagę (nie na długo) dla inwazji azjatyckich i rosyjskich nababów. Kilka słów wyjaśnienia. Jak mają się zachować kluby piłkarskie z ambicjami sportowymi wobec tych bogaczy?  Na rynku transferowym szans nie mają – najlepsi pójdą za szmalem. Ciekaw jestem niezmiernie co poradziłby im Stec. Barcelona ma swoją szkółkę, opiera skład na wychowankach i sporadycznie kupuje pojedyncze gwiazdy. Ale to przykład modelowy, do skopiowania trudny. Arsenal wybrał inną drogę. Z całego świata ściąga do klubu graczy nieco starszych, ale już objawiających talent. Te diamenty Wenger próbuje oszlifować. Wychodzi z założenia, że jak nie może kupić gwiazd, to wydawanie bajońskich sum na graczy gorszych, niż u konkurencji, sukcesu nie rokuje, a kosztuje krocie. Stąd polityka wykreowania takich gwiazd żmudną pracą. Jaki jeszcze pomysł na skuteczną rywalizację z krezusami ma Stec?
Ja jestem pesymistą. Wyobraźmy sobie bowiem taką sytuację. Trzech „nadzianych” staje się właścicielami 3. zespołów np. Premier League. Następnie kupują 75 najlepszych piłkarzy świata. Każdy z nich tworzy po dwie drużyny (do ligi krajowej i międzynarodowych pucharów klub może zgłosić 25 graczy). Pozostałe „biedaki” mogą się wzmacniać piłkarzami począwszy dopiero od 76. na liście! Co prawda wirtualnej, ale fachowcy hierarchię wartości graczy potrafią oszacować bez większych błędów. Teraz te 3. kluby zdominują rozgrywki wszelkie! Ale gorsze jest co innego: wśród tych 75. będą także wychowankowie Barcelony i Arsenalu – oczywiście najlepsi z nich! Układ zabetonowany przez lata. Sport zamieni się w cyrk. I do tego to wszystko zmierza.  Precedens już jest: włoskie Treviso wykupiło, prawie w komplecie, najlepszych siatkarzy świata i od 3. lat wygrywa wszystko! Inni są bezradni – wzmocnić się nie sposób. Lepszych graczy na rynku właściwie nie ma! W nożnej na boisku jest z górą dwa razy więcej graczy, więc ten proces jeszcze trochę potrwa, ale w tym samym kierunku rączo zmierza..
Jak temu przeciwdziałać, czy to w ogóle możliwe. Nie wiem. Były już propozycje, by na boisku obowiązywały proporcje 6:5 na korzyść graczy krajowych. Można by, wzorem NBA, określić wysokość maksymalną rocznego budżetu klubu – kwotowo!, itd. Rozmaite przepisy i prawne regulacje międzynarodowe na to jednak nie pozwalają, to jedno. A drugie to fakt, że FIFA nie potrafi znaleźć adwokatów, którzy by tezę o unikalności sportowej profesji potrafili obronić. Stąd jedynie obowiązujące kryterium pieniędzy. Ruguje ono jednak ze sportu jedną z jego fundamentalnych zasad: równość szans na starcie!. Przykład takiej aberracji mamy aktualnie w rywalizacji grupowej LM. Prawie 60 razy bogatszy MU rywalizuje z rumuńskim Otellul, a porównywalnie zasobniejsza Barcelona z podobnie biedniejszą Victorią Pilzno. To są przykłady krańcowe! Podobne można by mnożyć. MC czy Chelsea nad konkurencją do trofeów najwyższych wysokością budżetu nie dominują  tak porażająco, ale już na tyle znacząco, by postawić je w uprzywilejowanej pozycji. A zjawisko wydaje się mieć tendencję rozwojową. Barcelona jeszcze chwilę się pewnie obroni (Messi!), ale Arsenal już zdaje się odpadać! Dlatego napisałem wyżej, że jestem pesymistą. A pan red. Stec?

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy