sobota, 1 października 2011

Szambelan i jego giermek

W zamierzchłej przeszłości, w „czasach słusznie minionych” szambo wywożono tzw. beczkowozami. Taką ciągnioną przez konia beczką na kołach powoził furman, zwany elegancko „szambelanem”.

Mecz Ligi Europejskiej Legia–Hapoel Tel Aviv (3:2) komentowali w Polsacie Futbol Mateusz Borek i Wojciech Kowalczyk.
Od początku pan Borek wykazywał znaczny przerost ożywienia: był  nerwowy, chaotyczny, podrasowany emocjonalnie, jakby się czegoś naćpał. Tak ględził bez umiaru, ładu i składu, bo na namysł i jakąkolwiek refleksję sam sobie czasu nie zostawił. I bardzo słusznie, takim go właśnie lubimy najbardziej, gdyż tylko wtedy jest on sobą, czyli sportowym retorem, mentorem, światłym ekspertem ideału bliskim. Nie przesadzam ani na jotę. W znajomości piłki nożnej równać się z nim nie może żaden żyjący zawodnik, a z żyjących trenerów to jedynie sir Alex Fergusson i  Mourinho prezentują porównywalny poziom (Guardiola jest jeszcze za młody). Ale dotyczy to tylko wiedzy praktycznej. Jako teoretyk* sir Borek nie ma bowiem sobie  równego, nawet w przybliżeniu! Podobnie jak w umiejętności przekazania tej wiedzy!
Jak w każdej jego relacji tak i tym razem mieliśmy więc szczęście wysłuchać mini-wykładów na tematy taktyczne. Gdyby polski trener Skorża wiedział o dyscyplinie choćby połowę tego o czym płynnie mówił Borek, to mógłby być nie tylko szkoleniowcem, ale nawet piłkarskim komentatorem! Ale wróćmy do Mistrza. Bo ten zaskoczył jeszcze jednym! Otóż okazał się przewidujący i przybył na stadion Legii specjalnie wyposażony: w beczkę pełną nieczystości. Na wypadek, gdyby legioniści grali słabo, przygotował sobie sprzęt do pracy. I przeczucie Mateusza-szambelana nie zawiodło. Przyznać trzeba, że do 67 minuty Legia grała słabo i przegrywała 0:1 – na krytyczne oceny więc zasługiwała. I się sprawiedliwie doczekała!  Gdyż Nasz bohater swoje uczone rozważania przetykał grudkami błota wycelowanymi w polską drużynę, użyźniając obficie relację także litrami nawozu płynnego.
Towarzyszący Tuzowi kumpel po obejmie, czyli Wojciech Kowalczyk, przygotował sobie tylko kubełek pomyj, zatem wspierał swego mentora porcjami błocka nieco mniejszymi. Ale równie gorliwie i zajadle. Przyjemnie było słuchać tego zgranego duetu. Dobrą tonę fetoru z siebie wydalili, ale wybitnym jednostkom się wybacza.

* W jednej ze sztuk Sławomira Mrożka przy stole siedzą trzej starcy i filozofują. Jeden mówi (cytaty mogą być mocno niedokładne): u nas był taki jeden, co jak się złapał ręcamy za głowę to jom przekręcił i mu odpadła. Drugi na to: o, to w ręcach był on silny! A trzeci: w ręcach to może był i silny, ale w karku słaby!
Ktoś mógłby powiedzieć, że  Borek jest silny w gębie, ale słaby w nogach. I nie miałby racji! Przykład jak potraktował Legię pokazuje, że jednak kopać też potrafi. Ergo: komentator kompletny.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy