W Eurosporcie relacje ze Stambułu, gdzie rozpoczął się prestiżowy, tenisowy turniej kobiet Masters. Po raz pierwszy w zasadniczej części imprezy wystąpiła Agnieszka Radwańska (poprzednio 2. razy grała jako rezerwowa). Komentowała stała, renomowana ekipa stacji. No, niestety – wszechobecne gadulstwo zaczyna grasować także i tam. Szczególnie popisywał się Karol Stopa. W towarzystwie czynnej tenisistki: Joanny Sakowicz-Kosteckiej komentował mecz Radwańskia–Woźniacka. Z oślim uporem, z natrętnym, drażniącym akcentem narzucał i eksponował swoje opinie i to nawet w momentach kluczowych dla wyniku meczu. Często oceny bardzo wątpliwe, albo wręcz całkowicie nieuzasadnione – rażące były szczególnie pochopne uogólnienia. Szczęściem, Stopa nie jest lekarzem, bo po jednym kaszlnięciu pacjenta, leczyłby go na gruźlicę a sikającemu hamowałby krwotok. Przekonanie o trafności, przede wszystkim, własnych racji sprawiało, że prawie każdą ocenę koleżanki uznawał za niepełną, niewystarczającą, więc czuł się w obowiązku „niekumatą” korygować i uzupełniać. Pouczanie głąbowatych telewidzów, to już u niego norma, ale instruowanie i tenisowe szkolenie pięciokrotnej mistrzyni Polski na telewizyjnej antenie, zakrawa na syndrom psychiatryczny – do terapii po turnieju! A póki co, chcę oglądać najlepsze tenisistki świata, więc żądam, żeby mi nie przeszkadzać! Jak piłka w grze to przymknij się facet, przystopuj bezmyślne mieleniem jęzorem, milcz i podziwiaj.
Inny mecz komentowali: Lech Sidor i Witold Domański. Po co Sidorowi Domański? – zapytał mnie znajomy, z którym oglądałem relację – przecież ten tenisowy trener doskonale daje sobie rady sam. No właśnie, panie dyrektorze! Czy Pan tak mało zarabia, że musi dorabiać! Warto sprawę przemyśleć! Tym bardziej, że pana partnerstwo jednemu z najlepszych skądinąd telewizyjnych komentatorów wyraźnie nie służy. Lech Sidor tym razem bowiem pomylił konteksty i wystąpił w roli nauczyciela a nie komentatora – najwyraźniej prowadził jakiś kurs, warsztaty, czy też inne zajęcia z zakresu nauki tenisa. Turniej Masters nie jest do tego najlepszą sposobnością! Źle by się stało, gdy jeszcze Lecha Sidora dopadła epidemia gadulstwa – źle dla telewidzów i szacownego Eurospotu!
Yayeczka dramatyczne
Wrócę jeszcze do tokijskiego finał Radwańska–Petković. W pewnym momencie Niemka źle stąpnęła, doznała urazu kolana, skrzywiła się z bólu i upadła na kort. Komentujący mecz Stopa stanął przed trudnym problemem ortopedycznym: próbował zidentyfikować kończyny. Wybór wydawał się pozornie łatwy, bo zawodniczka ta ma jedynie dwie nogi. Kłopot jednak w tym, że na oko są one prawie identyczne. Różnią się tylko kierunkiem palców, którymi jest zakończona część poniżej kostek. A ten element był niewidoczny ponieważ Petković, pechowo dla Stopy, grała w obuwiu. Gdy dodać, że kolana obu kończyn u tej akurat zawodniczki są do siebie bliźniaczo podobne – postawienie trafnej diagnozy Stopę zdezorientowało. Stanęło na tym, że Stopa postawił na kolano kończyny lewej. I powiało grozą, bo pani udzielająca tenisistce pomocy medycznej zaczęła terapię od kolana prawgo. Pomyślałem, że Petković dokucza tak dojmujący ból, iż nie jest w stanie wskazać jego źródła. Na szczęcie, po dłuższej chwili, komentator trafnie wreszcie prypisał właściwe kolano do macierzystej kończyny. Szczęśliwy finał, zwłaszcza, że wygrała Radwańska.
Kończąc można stwierdzić melancholijnie, że pan Karol to nie pierwszy facet, który się pogubil między nogami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz