Eurosport, skrót meczu Dania–Portugalia (2:0), komentuje Edward Durda. W 30 min słyszymy takie durdymały: …Duńczycy zremisowali ponadto z Norwegią na wyjeździe jeden do jednego, później pokonali Norwegów dwa do zera, no a ostatnio zwycięstwo z Cyprem cztery do jednego w spotkaniu wyjazdowym. Duńczycy to, przypominam, mistrzowie Europy z roku dziewięćdziesiątego drugiego, nie grali w mistrzostwach Europy w dwa tysiące ósmym roku, teraz mają szanse powrócić do elity starego kontynentu. Nie grali także na mistrzostwach świata w roku dwa tysiące szóstym, ale przed rokiem wystąpili na turnieju w RPA.
To zostało odczytane w czasie, gdy na boisku zaatakowali Portugalczycy, stwarzając bardzo groźną sytuację pod bramka rywali. Zaraz po tym Duńczycy przeprowadzili szybki kontratak, strzelali niebezpiecznie na bramkę i w efekcie wywalczyli rzut rożny. Zanim został wykonany, realizator pokazał powtórkę poprzedniej akcji Duńczyków, następnie wykonanie rzutu wolnego i jego powtórkę.
Te fakty zostały przez komentatora całkowicie zignorowane. Nie padło ani jedno nazwisko, kto do kogo podawał, kto strzelił, kto mu przeszkadzał, jednym słowem zero zainteresowania tym, co na ekranie – ważniejsze było to, że 9 lat temu Dania zdobyła ME! To był tylko przykład, naturalnie – jeden z wszechobecnych. Bowiem Durdę boiskowe wydarzenia interesują minimalnie, woli chwalić się, że umie czytać. A przecież skróty to wybrane z całego meczu najważniejsze, najbardziej emocjonujące, najciekawsze wydarzenia, sama esencja dramaturgii i widowiskowości, dla telewidza atrakcyjne szczególnie, istny rarytas! Niestety brutalnie i bezceremonialnie przegadywane, więc kaleczone przez prawie wszystkich komentatorów. Durda w Eurosporcie nie jest wyjątkiem, Tomasz Lach knoci porównywalnie. Z innych stacji zdecydowanie „wyróżnia się” Piotr Laboga z Canal+Sport. To paskudziarz chyba najbardziej dolegliwy. A, o ironio, to on najczęściej dokonuje resumé wspaniałej ligi hiszpańskiej. I ma wtedy do powiedzenia jeszcze więcej, niż poprzednik – wprost leją się z niego potoki i fontanny informacji i uwag całkowicie niepotrzebnych. Takie werbalne fekalia świnią przekaz szczególnie dotkliwie.
Na koniec tej sekwencji pytanie? Do kogo? powtarzam do kogo? są kierowane te wszystkie informacje-śmieci, informaje-trupy, po jasna cholerę ci barbarzyńcy medialni je reanimują! Niepojęty brak inteligencji i wyobraźni. Nie klektajcie bezmyślnie dziobami, to są w tym kontekście informacje niepotrzebne nikomu do niczego. Dlatego: Patrz: tytuł!
*
W tej samej stacji mecz Dania–Portugalia (2:0) komentowali: Marcin Feddek i Arkadiusz Onyszko.
Garść danych statystycznych z I. połowy tego meczu.
W ciągu 45 min (+2) wygłosili łącznie 108 (słownie: sto osiem) komentarzy. W tej liczbie pominąłem relacje bieżące (kto do kogo podał, kto strzelił itp.). Te 108 to były uwagi dotyczące meczu, zawodników i ich życiorysów, statystyk wszelakich (najstarsza sięgała 1966 roku), historii światowego futbolu, a także wspomnień osobistych Onyszki z pobytu w Danii i ze stadionu Legii w Warszawie, gdzie był na takim meczu, w którym Wawrzyniak się poślizgnął (ujawnił dodatkowo, że siedział wtedy na trybunach – niegłupi spryciarz!).
Wracając do statystyk: na jedną minutę meczu przypadały dwa komentarze, nie dotyczące, jak wspomniałem, aktualnie rozgrywanej akcji. Czyli boiskowe wydarzenia utonęły w powodzi słów. Dlatego: Patrz: tytuł!
*
Ekstraklasa SA* (Lech–Korona 1:0 (Canal+Sport). Komentowali: Tomasz Smokowski i Maciej Murawski.
Cytat z relacji:
T.S.: Wiesz co, już jednego takiego gola w tym sezonie na Legii, Legia grała, nie wiem czy z Podbeskidziem i to Podbeskidzie strzeliło tam w Warszawie. W każdym razie Legia tak straciła, tak straciła… chyba z Górnikiem Zabrze…
M.M.: Na pewno nie z Podbeskidziem.
T.S.: …tak, tak… z Górnikiem Zabrze. Wbiegający zawodnik…
M.M.: Zachorski
T.S.: …tak, tak… Zachorski.
Zabrakło tylko zwieńczenia:
T.S.: To polej Muraś.
M.M.: Już sypię Tomuś.
T.S.: Zagryź Muraś.
M.M.: Za chwileczkę, bo muszę iść odcedzić kartofelki, a Ty w międzyczasie ciapnij tego ogóreczka przez środek.
Ale i takiego dialogu możemy się także doczekać – i nie jest to wcale takie nierealne. Jak im się zachce przepłukać gardziel, zrobią to bez wahania i obaw, zwłaszcza, że obaj mówią bodaj więcej, niż Feddek z Onyszką. A poza tym – w końcu dwaj kolesie są u siebie i nikt im nie podskoczy – mogą mówić i robić co chcą – bez żadnych konsekwencji. Dlatego: Patrz: tytuł!
* To mogłaby być encyklopedyczna definicja słowa ściema.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz