W GW. relacja z finału siatkarskich klubowych mistrzostw świata ukazała się pod tytułem Włosi za silni dla Jastrzębskiego Węgla. Wygrało Trentino Diatec Trento po raz trzeci z rzędu. Tylko czy to jest włoska drużyna? Zaglądam na stronę główną klubu. Sponsorów tytułowych ma 4., złotych sponsorów 7., technicznych 4. Poza tym wspierających (Oficial Supplier) 9., przyjaznych mediów (Media Partner) 3. I jeszcze, drobiazg, sponsorów (takich zwykłych, bo bez przymiotnika) jest 34! Tak, to nie pomyłka.
Powyższe „konsorcjum” kupiło najlepszych na świecie siatkarzy i utworzyło z nich drużynę. W podstawowym składzie występują Djurić – Bośnia i Hercegowina*, Raphael – Brazylia, Kazijski – Bułgaria, Juantorena – Kuba, Stokr – Czechy; skład uzupełniają dwaj Włosi. Trenerem jest Radostin Stojczew – Bułgaria.
Jak widać, pod każdym względem jest to Reprezentacja Świata i to pierwsza!
*
Sport ma sens wtedy, kiedy przystępują do rywalizacji w miarę równorzędni rywale i staczają pojedynek, którego finał jest niewiadomą. Przypadek tu opisywany temu przeczy. Bo niby z kim miałaby rywalizować ta drużyna. Nikt z nią nie ma szans. Ewentualnym konkurentom wykupiono przecież najlepszych! Dlatego partnera dla Trentino należałoby szukać raczej we wszechświecie. Powinna rywalizować z reprezentacją jakiejś drugiej planety, gdzie żyją ludzie. Tylko, póki co, nie wiadomo czy taka istnieje.
Zauważyć też warto, że w sporcie przestają obowiązywać kryteria terytorialne i narodowościowe. Przecież choćby piłkarska Wisła Kraków to reprezentacja naszego globu – z tym, że „enta”. Nawet drużyny narodowe bywają już międzynarodowe. Przykład najbliższy – reprezentacja Polski! Nawiasem mówiąc nie wiadomo nawet jaki język będzie tu obowiązywał w szatni, skoro trener najlepiej ponoć mówi po niemiecku.
Wracając do kryteriów. Podstawowym staje się naturalnie pieniądz. Kto kupi najlepszych ten ma największe szanse. Z tym, że przypadek siatkarski pokazuje, że trzeba chyba przedefiniować pojęcie sportu. Bo skoro z góry będzie wiadomo kto wygra, to pozostanie jedynie obserwować jak bardzo ten słabszy zwycięzcy zagrozi!
*
Przed każdym meczem Premier League komentowanym przez Andrzeja Twarowskiego z (najczęściej) Rafałem Nahornym jesteśmy proszeni przez A.T. abyśmy zapięli pasy, usiedli wygodnie w fotelach… itd. Jednym słowem mamy być pasażerami wirtualnego statku powietrznego, którego załogę stanowią naturalnie obaj komentatorzy. Z tym, że funkcja kapitana samolotu jest naturalnie przypisana I. pilotowi Twarowskiemu. Ale załoga w tym składzie jest jednak niepełna – nie ma tu bowiem ani jednej stewardessy. A szkoda. Bo ja np. poprosiłbym ją, aby przekazała pierwszemu pilotowi, żeby nie wydzierał się jak dzikus za każdym razem, gdy przelatujemy koło jakiejś sytuacji podbramkowej.
* W innym miejscu podano, że urodził się w Serbii, a ma obywatelstwo greckie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz