Cd. wczorajszego wpisu. Mecz przypominał jednostronne, cyrkowe popisy (Barcelona). Na arenie królowali artyści-akrobaci, prestigitatorzy genialnie kuglujący kończynami dolnymi (dwóch także górnymi), oklaskiwani przez entuzjastycznie reagującą publiczność. Takie było tło tego widowiska .
W fonii rozpoznawalnej natomiast słychać było dobrze znanych klaunów w żałosnych skeczach i trywialnych szmoncesach. Jeden z nich w dodatku (J.L.) wpadł od początku przedstawienia w histerię nie panując kompletnie nad głosem (momentami jaskiniowym skowytem wył wręcz niemiłosiernie). Dobrze chociaż, że nie było go widać. Zwykle klauni pojawiają się w spektaklu 2–3 razy. Ci zaś cyrkowi kabotyni natrętnym słowolejstwem nie dali od siebie odetchnąć nawet na chwilę. Występując poza areną – artystom nie przeszkadzali, telewidzom przeciwnie – przedstawienie paskudzili niemiłosiernie.
Ich klaun przełożony – Jacek Okieńczyc – jak zwykle nie zareaguje. A czas po temu najwyższy!
W fonii rozpoznawalnej natomiast słychać było dobrze znanych klaunów w żałosnych skeczach i trywialnych szmoncesach. Jeden z nich w dodatku (J.L.) wpadł od początku przedstawienia w histerię nie panując kompletnie nad głosem (momentami jaskiniowym skowytem wył wręcz niemiłosiernie). Dobrze chociaż, że nie było go widać. Zwykle klauni pojawiają się w spektaklu 2–3 razy. Ci zaś cyrkowi kabotyni natrętnym słowolejstwem nie dali od siebie odetchnąć nawet na chwilę. Występując poza areną – artystom nie przeszkadzali, telewidzom przeciwnie – przedstawienie paskudzili niemiłosiernie.
Ich klaun przełożony – Jacek Okieńczyc – jak zwykle nie zareaguje. A czas po temu najwyższy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz