Jeszcze o pijaństwie w kadrze piłkarzy. Tym razem nieco poważniej.
Wyobraźmy sobie, że selekcjoner reprezentacji Rosji oznajmia, że w jego kadrze będą grali tylko abstynenci. Jaki byłby efekt? W drużynie narodowej najstarszy zawodnik liczyłby nie więcej niż 17 lat.
W Polsce aż tak żle raczej nie jest. Ale, niestety, dobrych zawodników mamy znacznie mniej niż sąsiedzi a i tak wielu z nich alkoholu nadużywa i to od dawna. To kwestia kultury ogólnej, obyczajów, moralności, kultywowania złych tradycji (np. pijackie balangi na zgrupowaniach). Taka jest rzeczywistość i Smuda, który w środowisku piłkarskim tkwi od lat kilkudziesięciu, obejmując kadrę dobrze o tym wiedział. Wyeliminowanie tej anomalii uznał więc za priorytet i postanowił usunąć ją jednym cięciem skalpela: zakazem picia „na kadrze” pod rygorem wyrzucenia nieposłusznych z reprezentacji na zawsze. Można tu sentencjonalnie stwierdzić, że „na zawsze” to się tylko umiera. Dlatego nikt rozsądny takim absolutem nie szafuje. I rzeczywiście bumerang wkrótce wrócił – w niedługim czasie na piciu alkoholu przyłapano ok. 12 zawodników. Tylu więc powinno być wyrzuconych. Smuda spanikował i usunął 4, sugerując przy tym, że będą mogli w przyszłości powrócić. Srogi satrapa okazał się zwykłym mięczakiem! Tym samym, niestety, stracił nie tylko wiele ze swego autorytetu, ale także dolegliwy wrzód-problem pozostał.
Żeby było jasne: uważam nadużywanie alkoholu przez profesjonalnych piłkarzy za patologię, świadczącą wymownie o ich głupocie. Ale przecież tak skrajnej bezmyślności nie można wyleczyć jednym zakazem! Niestety Smuda o tym nie pomyślał. Cóż, do funkcji i stanowisk, gdzie trzeba pracować z większą grupą ludzi, wymagane jest przygotowanie nie tylko strickté zawodowe, ale także prezentowanie minimum poziomu ogólnego – w zakresie wiedzy i inteligencji. Tego, niestety, zabrakło. Doradzić i pomóc też nie miał kto, ponieważ sternik piłkarskiej centrali i jego najbliższe otoczenie niedomagają bliźniaczo podobnie jak selekcjoner.
Od czego można było więc zacząć. Skompletować sztab szkoleniowo-medyczny reprezentacji z psychologiem i fizjologiem w składzie. Jednocześnie opracować plan-wzorzec zgrupowań, w którym jedną z ważnych obowiązków tych ludzi byłaby codzienne, bezpośrednie kontakty z kadrowiczami, indywidualne rozmowy, dyskusje a także tematyczne prelekcje zapraszanych specjalistów z zewnątrz. Przez ponad dwa lata na zgrupowaniach kadry z wieloma zawodnikami sztab szkoleniowy przebywałby kilkadziesiąt dni. Ileż wiedzy mogliby w tym czasie przekazać oni młodym ludziom na temat standardów obowiązujących sportowców wyczynowych: właściwego wyżywienia, higienicznego trybu życia, konsekwencji nadużywania alkoholu, sposobu spędzania wolnego czasu (np. nauka języków obcych), porady dotyczące gospodarowania środkami finansowymi, itd. (niepotrzebne skreślić, pożyteczne dopisać). Być może wielu tym młodym ludziom pomogłoby to w skorygowania swojego sportowego i osobistego życia, wyeliminowania z niego narastających zagrożeń, złych nawyków. Niejeden z nich miałby możliwość uzyskania mądrej porady i pomocy w rozwiązaniu problemów osobistych, jednym słowem jak znaczącą pracę wychowawczo-edukacyjną i jak olbrzymią wiedzę ogólną można by im przekazać. I choćby nawet tylko kilku z nich dostrzegło, że po treningu można robić coś innego niż tylko balangować, już by się opłaciło. Tylko czy to mogli zorganizować Lato ze Smudą?
Skończmy z tymi marzeniami. Smuda musi wybierać spośród pijących bo innych, umiejących jako tako grać w piłkę, nie ma. Tak jak nie ma selekcjonera z autorytetem i powszechnym poważaniem, wśród piłkarzy zwłaszcza. Smutne.
Wyobraźmy sobie, że selekcjoner reprezentacji Rosji oznajmia, że w jego kadrze będą grali tylko abstynenci. Jaki byłby efekt? W drużynie narodowej najstarszy zawodnik liczyłby nie więcej niż 17 lat.
W Polsce aż tak żle raczej nie jest. Ale, niestety, dobrych zawodników mamy znacznie mniej niż sąsiedzi a i tak wielu z nich alkoholu nadużywa i to od dawna. To kwestia kultury ogólnej, obyczajów, moralności, kultywowania złych tradycji (np. pijackie balangi na zgrupowaniach). Taka jest rzeczywistość i Smuda, który w środowisku piłkarskim tkwi od lat kilkudziesięciu, obejmując kadrę dobrze o tym wiedział. Wyeliminowanie tej anomalii uznał więc za priorytet i postanowił usunąć ją jednym cięciem skalpela: zakazem picia „na kadrze” pod rygorem wyrzucenia nieposłusznych z reprezentacji na zawsze. Można tu sentencjonalnie stwierdzić, że „na zawsze” to się tylko umiera. Dlatego nikt rozsądny takim absolutem nie szafuje. I rzeczywiście bumerang wkrótce wrócił – w niedługim czasie na piciu alkoholu przyłapano ok. 12 zawodników. Tylu więc powinno być wyrzuconych. Smuda spanikował i usunął 4, sugerując przy tym, że będą mogli w przyszłości powrócić. Srogi satrapa okazał się zwykłym mięczakiem! Tym samym, niestety, stracił nie tylko wiele ze swego autorytetu, ale także dolegliwy wrzód-problem pozostał.
Żeby było jasne: uważam nadużywanie alkoholu przez profesjonalnych piłkarzy za patologię, świadczącą wymownie o ich głupocie. Ale przecież tak skrajnej bezmyślności nie można wyleczyć jednym zakazem! Niestety Smuda o tym nie pomyślał. Cóż, do funkcji i stanowisk, gdzie trzeba pracować z większą grupą ludzi, wymagane jest przygotowanie nie tylko strickté zawodowe, ale także prezentowanie minimum poziomu ogólnego – w zakresie wiedzy i inteligencji. Tego, niestety, zabrakło. Doradzić i pomóc też nie miał kto, ponieważ sternik piłkarskiej centrali i jego najbliższe otoczenie niedomagają bliźniaczo podobnie jak selekcjoner.
Od czego można było więc zacząć. Skompletować sztab szkoleniowo-medyczny reprezentacji z psychologiem i fizjologiem w składzie. Jednocześnie opracować plan-wzorzec zgrupowań, w którym jedną z ważnych obowiązków tych ludzi byłaby codzienne, bezpośrednie kontakty z kadrowiczami, indywidualne rozmowy, dyskusje a także tematyczne prelekcje zapraszanych specjalistów z zewnątrz. Przez ponad dwa lata na zgrupowaniach kadry z wieloma zawodnikami sztab szkoleniowy przebywałby kilkadziesiąt dni. Ileż wiedzy mogliby w tym czasie przekazać oni młodym ludziom na temat standardów obowiązujących sportowców wyczynowych: właściwego wyżywienia, higienicznego trybu życia, konsekwencji nadużywania alkoholu, sposobu spędzania wolnego czasu (np. nauka języków obcych), porady dotyczące gospodarowania środkami finansowymi, itd. (niepotrzebne skreślić, pożyteczne dopisać). Być może wielu tym młodym ludziom pomogłoby to w skorygowania swojego sportowego i osobistego życia, wyeliminowania z niego narastających zagrożeń, złych nawyków. Niejeden z nich miałby możliwość uzyskania mądrej porady i pomocy w rozwiązaniu problemów osobistych, jednym słowem jak znaczącą pracę wychowawczo-edukacyjną i jak olbrzymią wiedzę ogólną można by im przekazać. I choćby nawet tylko kilku z nich dostrzegło, że po treningu można robić coś innego niż tylko balangować, już by się opłaciło. Tylko czy to mogli zorganizować Lato ze Smudą?
Skończmy z tymi marzeniami. Smuda musi wybierać spośród pijących bo innych, umiejących jako tako grać w piłkę, nie ma. Tak jak nie ma selekcjonera z autorytetem i powszechnym poważaniem, wśród piłkarzy zwłaszcza. Smutne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz