piątek, 17 września 2010

Rudne-vs-Juventus

Juventus–Lech 3:3. Dzień konia Łotysza Artjomsa Rudnevsa (3 bramki) i bardzo dobra gra Lecha będą opisywane i pokazywane powszechnie i obficie. Ja chciałbym natomiast zwrócić uwagę na grę Kriwca – mogła zaimponować. To bodaj najwszechstronniejszy obecnie piłkarz Lecha – w ustawieniu 4-2-3-1 jako jeden z dwóch defensywnych pomocników może się okazać niezwykle pożytecznym odkryciem trenera Zielińskiego.

Teraz o Legii. Uważałem Macieja Skorżę za dobrego trenera. Teraz mam poważne wątpliwości. Jest wyraźnie zagubiony. Miał trudno, to prawda. Na początku sezonu musiał wkomponować 5 nowych zawodników z importu i to w sytuacji gdy 4 podstawowych obrońców nie mogło grać z powodu kontuzji. Ale nie poradził sobie.
1. Gdy 2 podstawowych środkowych defensorów (Astiz i Choto) grać nie mogą, to oczywiste że powinni ich zastąpić stoperzy rezerwowi, czyli Artur Jędrzejczyk (na tej pozycji w klubie debiutował) oraz Kumbev. A Skorża zestawił obronę z 4 bocznych obrońców!. Rezerwowi zaś: A.J. grał na prawej stronie, a Kumbev nie zagrał ani minuty! Efekt drużyna po prostych błędach w obronie traciła bramki i przegrywała. Skutecznej korekty ustawienia nie było!
2. Na mecz z Ruchem (Legia przegrała 0:1), po kilku miesiącach leczenia urazu w pierwszym składzie wychodzi Rzeźniczak i gra do 70 minuty; wtedy (przy wyniku 0:1) zostaje usunięty z boiska (czerwona kartka po 2 żółtych). Trener stwierdza, że gracz zachował się głupio i nakłada na niego karę finansową. Warto zauważyć jednak, że skrajne zmęczenie mądrej grze nie sprzyja. A Rzeźniczak po godzinie miał już „wyraźnie dość”, co widać było nawet w telewizji. Zmiany jednak się nie doczekał. To może nie był „wielbłąd” – ale trener Ekstraklasy tak publicznie do swojej stopy strzelać nie powinien. Dlatego uważam, że taką samą karę powinien ponieść sam Skorża.
3. Sprawa poważniejsza i być może kontrowersyjna. Dziś każdy prawie zespół to istna „wieża Babel” – ten fakt sprawia dodatkowy kłopot każdemu trenerowi. Jak sobie z tym radzi Maciej Skorża – np. w kontekście Macieja Iwańskiego? Przed sezonem trener stwierdził, że pomocnik ten będzie podstawowym rozgrywającym. A wkrótce... wyznaczył na kapitana debiutanta „ze świeżego zaciągu” Chorwata Ivicę Vrdoljaka. Ewentulnym kontrkandydatem był Maciej Iwański, który miał na tyle długi staż w Legii i znaczącą pozycję na boisku (o czym zdecydował zresztą sam trener), że mógł liczyć na takie wyróżnienie. Trener powinien więc zastanowić się: czy Iwańskiemu rzeczywiście na tym zależy i jak może zareagować gdy nominację dostanie Chorwat? Czy ewentualnie sabotując tę decyzję zawodnik (a charakter ma on niełatwy) nie doprowadzi do popsucia atmosfery w zespole, czy nie powstaną podziały na my i oni, czy nie pojawi się szeptanka: <nie dość że zagraniczni mają miejsca „za frajer”, kasę pokaźną, to jeszcze „dał im” kapitana>. To są ważne dylematy, bo o kluczowych zawodników trener musi troszczyć się szczególnie: oni przecież trzymają go na posadzie, to jedno, a drugie – dla klubu ważniejsze – najczęściej decydują o ewentualnych sukcesach drużyny. Iwański i niektórzy jego koledzy z zespołu, niestety dla trenera, wyboru Vrdoljaka nie zaakceptowali.*
Oliwy do ognia dolało posadzenie Iwańskiego na ławce rezerwowych w towarzyskim meczu z Arsenalem – na inaugurację stadionu Legii. Sądził on, że wyjdzie na czele drużyny jako jej kapitan – rola rezerwowego upokorzyła go zatem w dwójnasób! Tym bardziej, że pięciu „zagranicznych" miejsca w pierwszym składzie dostało „na piękne oczy”! Ale, swoją drogą, żeby podstawowego zawodnika w tak prestiżowym dla niego meczu (nowy stadion, pełne trybuny, telewizja, słowem – uroczysta gala) posadzić na ławce to brak wyobraźni graniczący z aberracją i jednocześnie niekontrolowany zachwyt obcym zaciągiem. Szczerze mówiąc myślałem, że trener Skorża jest inteligentniejszy!

Te błędy sprawiły, o czym świadczą medialne przecieki, że w zespole pojawił się niezdrowy klimat, groźny, bo generujący nierzadko wyniszczające konflikty wewnątrz grupy. Trener więc próbuje reagować, zdyscyplinować zespół, pokazać kto tu rządzi. W konsekwencji sypią się kary. M.in. Iwański przesunięty został do rezerw, kilku innym uszczuplono portfele za brak motywacji, itp. Lecz czy Skorża coś na tym zyskał, np. wzmocnił swój autorytet? Śmiem wątpić. A co stracił? Jednego z lepszych zawodników i czas. Bo teraz skonsolidowanie zespołu i zbudowanie silnej Legii bardzo się opóźni i będzie trudniejsze, jeśli w ogóle dla Skorży możliwe.

Jeszcze o Lechu. Przepiękna, trzecia bramka Rudnevsa (na 3:3), strzelona w ostatnich fragmentach meczu, była efektownym ukoronowaniem nareszcie niezwykle udanego występu polskiego klubu piłkarskiego. A że z tak utytułowanym rywalem i na jego stadionie – dla kibica satysfakcja wyjątkowa!

* Naturalnie trener może ignorować trudny charakter zawodnika, żądając bezwzględnej akceptacji swoich decyzji, w razie zaś sprzeciwu wyrzucić go z zespołu – i to się stało. Tylko czy musiało? Nie wykluczam naturalnie, że Maciej Iwański to człowiek o wybujałej ambicji, porywczy, w stresie pohukujący na kolegów – zatem w relacjach z innymi trudny. Byłoby pożądane jednak, aby trener był świadom również, że u piłkarza liczą się przede wszystkim umiejętności a nie kryształowy charakter. A postępując inteligentnie można utrzymać w drużynie wartościowego piłkarza z zachowaniem własnego autorytetu. Być może istnieje jeszcze taka szansa w relacjach Maciej SkorżaMaciej Iwański. W przeciwnym wypadku jeden z nich będzie musiał z Legii odejść.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy