Hiszpania przegrała 0:1 ze Szwajcarią. Ponieważ o meczu powiedziano już wszystko – ja o tym co pominięto. Nikt – ani Jacek Jońca (komentator meczu), ani obecni w studio mundialowym eksperci, nie zauważyli nieobecności na boisku Fabregasa. Miejsca w składzie nie znalazł, z ławki rezerwowych nie wszedł także. A przecież pomocnik Arsenalu to idealny zawodnik na prostacki (jednak!) antyfutbol. Dysponuje on bowiem doskonałym strzałem z dystansu – znakomici Xavi i Iniesta ustępują mu tutaj zdecydowanie. W dodatku byli nieco przygaszeni, bez błysku i zmiana jednego z nich na Fabregasa wręcz się narzucała. Ale trenerowi del Bosque się nie narzuciła. Nie wpadł on również na pomysł wprowadzenia napastnika Fernando Llorente, a jego wzrost (195 cm) mógłby odmienić rezultat rywalizacji. Jerzy Engel zaś zauważył słusznie, że Szwajcarzy mieli wiele szczęścia, natomiast los Hiszpanów gnębił. Niewykorzystane „sam na sam" Pique, niepokazanie faulującemu Senderosowi czerwonej kartki (gdy po udanym dryblingu Iniesta miałby przed sobą już tylko bramkarza został przez szwajcarskiego obrońcę powalony), atomowy strzał w poprzeczkę Alonso oraz nieprzyznanie Hiszpanom rzutu karnego, gdy faulowany na polu karnym był Silva.– te okoliczności i nienalepsze prowadzenie zespołu przez trenera skończyło się sportową sensacją.
Komentator Jacek Jońca, który wreszcie zauważył że komentuje MŚ i nie może mówić byle czego – golem Szwajcarów został trafiony równie celnie jak Hiszpanie. Do równowagi nie doszedł do końca relacji. Był nadmiernie pobudzony, zdziwiony, zaskoczony, snuł natrętnym i podnieconym głosem rozważania, „co to będzie, jak się stanie" – rzetelną relację szlag trafił. Na koniec wyczerpany bezustannym komentowaniem, oddał głos gościom w studio, zachęcając ich, żeby komentowali. Dalszy komentarz zbyteczny! Ale ogólnie jednak postęp pan Jacek zanotował.
Napisałem prostacki antyfutbol, bo to taktyczny regres. Trudno bowiem nazwać postępem, skuteczne powielanie wiekowego włoskiego „catenazzio". A to ono staje się źródłem sukcesu. Tyle tylko, że niemiecki trener Hitzfeld w tym meczu, a przed kilkunastu dniami Jose Mourinho (jego Inter wygrał Ligę Mistrzów) taką trywialną „strategią" – mordują piłkarskie widowiska. Co zrobić, by dla milionów widzów je odzyskać, by polot, fantazja, finezja i wirtuozeria, czyli to co w futbolu piękne, nie przegrywało z siermiężym rzemiosłem? Futbol kostnieje, destrukcja, czyli brzydota, święci triumfy. To jest poważny problem i z nim prędzej, czy później środowisko piłkarskie musi się zmierzyć. Impuls powinien wyjść ze środowiska sportowych dziennikarzy. Telewizyjnych także!
W studio Włodzimierz Szaranowicz tym razem pozwolił oceniać zaproszonym ekspertom. Sam się nie wyrywał. I to była bardzo trafna decyzja!
Natomiast para komentatorów Maciej Iwański i Michał Kołodziejczyk swoją profesjonalną bezmyślnością przypominają jako żywo duet z Canal+ Sport: Grzegorz Milko, Tomasz Lipiński. Od czasu do czasu rzucając okiem na wiszący na ścianie teklewizor, dwaj kolesie siedzą w pubie przy browarku ględząc i plotkując na głupawe tematy. Z tym to się kojarzy. I to jest ich sposób na spędzenie miłej afrykańskiej eskapady. Dyrektorze Szaranowicz, a może wyciągnąć tych Panów z lokalu i przywolać do „roboty ze słuchawkami". Po to przeciez Pan ich tam wysłał!
Niezły jest Michał Zawacki. Ale musi zrozumieć, że mikrofon to nie kosz na śmieci i nie można tam wrzucać byle czego – telewidzów należy szanować. Niech Pan narzuci sobie autocenzurę na „bzdety" i zajmie się przede wszystkim wydarzeniami na boisku! Wtedy będzie ok!
Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Lubański w dalszym ciągu poziom trzymają. Jeszcze, zwłaszcza panu Dariuszowi, zdarza się dekoncentracja, ale coraz rzadziej. Natomiast w meczu RPA– Urugwaj to jednak pan Włodzimierz błysnął znajomością rzeczy i bystrym okiem. Oceniając urugwajskich napastników stwierdził bowiem: są to zawodnicy, którzy się z przodu ruszają. Parafrazując – apel do niektórych reklacjonujących: ruszajcie głową Panowie, bo to Mistrzostwa Świata!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz