piątek, 18 czerwca 2010

Jest polska odmiana Wuwuzela

Komentator TVP na Mundialu w RPA Tomasz Jasina przed, w czasie trwania i tuż po I-szej połowie meczu Korea Południowa–Argentyna wydał z siebie 80 opinii, omówień, ocen, historyjek (np. trener Korei 36 lat temu strzelił samobója w jakimś meczu), statystyk, ciekawostek, wieści z baru, magla, bazaru, cmentarza, itp. nie dotyczących bezpośrednio rozgrywanego spotkania – takie oboczności okołomeczowe. W II-giej połowie liczyć przestałem, ale tak „na ucho" lało się tego jeszcze więcej. W sumie 160 komentarzyków co najmniej
Mamy więc polskią odmianę Wuwuzela – nazywa się Tomasz Jasina. Jednak różni się ona zasadniczo od tych z RPA (okazuje się, że wytwarzanych głównie w Chinach)...
1. Nie jest to trąbka plastykowa, obca, tylko nasza, cielesna. Krew w krew, kość w kość – polska.
2. Ichni wuwuzel jest niedużą trąbką, no... to nasz pan Tomasz w porównaniu, gabarytowo, to co najmniej pokaźna Wuwuzel-trąba.
3. Odrębność rodzimej Wuwuzeli charakteryzuje się także tym, że nie potrzebuje dodatkowego impulsu, nikt w nią nie musi dmuchać, napędza się samoistnie.
4. Trąbki używane w RPA wydają dźwięk jednostajny, trochę nieartykułowany, poszumem przypominają jakiś gigantyczny ul, ze złowrogą groźbą bolesnych użądleń. Nasz natomiast operuje słowami, a nawet całymi zdaniami słuchaczowi przyjaznymi – jest lagodny i dobroduszny. Jakby mówił do pacjentów z określonego szpitala, których w żaden sposób nie chciałby irytować, by im nie pogorszyć.
Tyle różnic.
W jednym natomiast obie odmiany wuwuzeli są podobne: wydają z siebie dźwięki, które są nikomu do niczego niepotrzebnne, wywołując jedynie dokuczliwy dyskomfort słuchacza.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy