sobota, 12 czerwca 2010

Niech żyje Dariusz Szpakowski

TVP. Piłka nożna. MŚ w RPA. Mecz otwarcia RPA–Meksyk. Komentowali: Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Lubański. W studio mundialu: prowadzący Włodzimierz Szaranowicz i zaproszeni eksperci Jacek Gmoch, Jerzy Engel i Jerzy Dudek (wreszcie w pierwszym składzie).

Pisałem już o tym. Kiedyś zadzwonił do mnie kolega i zapytał: „Czy ktoś, kiedyś zastrzeli Dariusza Szpakowskiego". Pytanie padło w przerwie jakiegoś meczu, który pan Dariusz „na swój sposób" relacjonował. Był to wyraz całkowitej frustracji, bezradności i irytacji człowieka skądinąd łagodnego, światu życzliwego i przyjaznego. Ale też sprawozdawca TVP solidnie sobie na tę kiepska opinię zapracował. Tyle słów niepotrzebnych, pytań głupawych oraz komentarzy i ocen, powiedzmy łagodnie, nieprzemyślanych – publicznie rzadko kto wypowiedział. Może tylko... oszczędźmy sobie jednak to nazwisko. Tylko nie zapomnijmy wkrótce je skreślić.
Wracam do naszego bohatera. Byłem pewien, że obrzydzi mi, dużą część mundialu. I nagle jakże przyjemnne rozczarowanie. Nie wiem czy był tego dnia niedysponowany, czy była inna przyczyna, w każdym razie odkrył tę banalnie prosta prawdę, że skoro w studio mundialu TVP przed, w przerwie i po meczu komentuje wydarzenia czterech ludzi a także siedzący obok kolega, to sprawozdawca ocen powinien sobie oszczędzić i relacjonować jedynie bieżące wydarzenia na boisku. I tak postąpił on tym razem. Stonowany, bez niemądrych wtrętów własnych. Gdyby okazało się, ze powodem takiej metamorfozy było wspomniane kiepskie samopoczucie, to, jeśli przypadłość nie jest zbyt dolegliwa, niech panu Dariuszowi pozostanie do końca sprawozdawczych dni jego.
Studio TVP też odmienione. Nareszcie trwało dłużej niż reklamy przed i po nim. Tutaj dwie uwagi do prowadzącego Włodzimierza Szaranowicza. Byłoby i grzeczniej i rozsądniej gdyby w przerwie meczu oceny zaczynali ci, których Pan zaprosił. Lepiej się znają na rzeczy i są gośćmi. Wystarczy proste: „Jak oceniacie pierwszą połowę? Jacek?". I pan Gmoch wygłosi swój kolejny „skecz na temat mecz". I druga uwaga. W czasie licznych powtórek to eksponowany obraz musi być oceniany i komentowany. Żeby telewidzowie nie nabawili się rozdwojenia jaźni. Pozostałe diagnozy i wzmianki powinny być czynione na zbliżeniach i innych konterfektach obecnych w studio.

Dłuższy czas się nie odzywałem. Był to wyraz bezradności, zniechęcenia... i awersji do osoby własnej. Wylewam z siebie tyle żółci, obrażam ludzi, jestem złosliwy i napastliwy, a rezultaty prawie żadne. Miałem i mam świadomość, oczywiście, że pole rażenia tego blogu jest znikome, ale mimo wszystko. I dopiero ta relacja Dariusza Szpakowskiego i to studio, choć dalekie od ideału, dały mi jeszcze nadzieję. Oby nie płonną!
PS. Przykrą niespodziankę uczynił mi natomiast BLOGGER, z którego gościnnych łamów korzystam. Otóż przestała działać opcja wklejam, czyli control + v. Dlatego po napisaniu tego tekstu w Wordzie, musiałem go przepisać jeszcze raz w blogu, bo wkleić się nie dał. Kara za przerwę?

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy