czwartek, 1 kwietnia 2010

Bożydara Iwanowa kłopoty z sednem


31.03.2010. Polsat i Polsat Sport Extra: Studio Ligi Mistrzów z udziałem Bożydara Iwanowa (prowadzący), Czesława Michniewicza (trener; z Zagłębiem Lubin zdobył mistrzostwo Polski, obecnie bezrobotny) i Wojciecha Kowalczyka (wszyscy znają) oraz relacja z LM Arsenal–Barcelona (2:2). Komentowali: Mateusz Borek i Roman Kołtoń.
W Arsenalu nie w pełni zdrowia i formy byli: William Gallas (1-szy mecz po długotrwałej kontuzji, zszedł z boiska w I poł.), Cesk Fabregas (grał z niewyleczonym urazem), Theo Walcott (grał tylko w II poł.), Andriej Arszawin zagrał tylko kilkanaście minut – kontuzja. Natomiast Robin Van Persie i Tomáš Rosický nie grali w ogóle. To istotne osłabienia. Ale o tym w studio wyraźnie nie powiedziano. Prowadzący Bożydar Iwanow nie dopilnował. Szkoda bo to ważny „szczegół”.
Komentatorzy tym razem, niestety, sensownego pomysłu na relację nie mieli. W dodatku od początku nabawili się długotrwałego pobudzenia. Efekt: dekoncentracja, rozkojarzenie – a wtedy fachowość szlag trafia!
Mateusz Borek usiłował być komentatorem, trenerem, historykiem, statystykiem, analitykiem a nawet znawcą geometrii – te kąty, te wektory w opisie gry Barcelony. Dodać można, że występowały tam także cięciwy, romby i trapezy – te pan Mateusz zaniedbał. Ale już esy-floresy animował barwnie, popisując się erudycją sportową, mnożąc (znowu) piętrowe synonimy, dialogując z kolegą – omawiali np. nie cierpiący zwłoki, „palący” problem bramkarzy w kadrze Hiszpanii, opowiadali życiorysy piłkarzy, „wydzierali się” w sytuacjach podbramkowych, a bramkowych zwłaszcza. Reasumując (z lekką emfazą): ta relacja to dla red. Borka crush and goal – samobójcze.
Natomiast Romana Kołtonia było mi, po prostu, żal. Zmagał się bezskutecznie z poważnym problemem: nie mógł zrozumieć dlaczego najlepsza drużyna świata, stosując pressing na całym boisku, tak bardzo zdominowała Arsenal. Przykro było słuchać jak był bezradny i zagubiony. Mam dla Pana propozycję. Następnym razem zamiast niemądrej ekscytacji proszę spróbować skoncentrować się, obserwować uważnie boisko i, na chłodno, myśleć – wtedy jest szansa, że Pan zrozumie więcej. Jednym słowem wymagać od siebie tego, czego brak wytykał Pan wielokrotnie piłkarzom: obrać właściwą taktykę i konsekwentnie ją w pracy realizować!
Obaj komentatorzy chwalili (arcysłusznie) bramkarza Arsenalu, Almunię, ale nie dodali jednocześnie, że Messi i spółka w I poł. potwornie pudłowali (w studio mówił o tym wyraźnie tylko Wojciech Kowalczyk). „Popisał się” także trener Michniewicz. On z kolei nie dostrzegł błędu bramkarza przy 1-szej straconej prez Arsenal bramce. Jeśli tak „trafnie” ocenia się boiskową rzeczywistość bezrobocie pana Czesława nie dziwi.
Dlaczego więc Arsenal, mimo kadrowego osłabienia nie przegrał. Po pierwsze bo miał Almunię. Po drugie, nieskuteczność graczy hiszpańskich w I poł., po trzecie, znaczna utrata sił po godzinie gry (efekt całoboiskowego pressingu w I poł.), wreszcie, po czwarte, od kilkunastu dni obniżka formy Messiego, – w czasie meczu zmieniony. Jest to moja subiektywna ocena, być może kontrowersyjna, do dyskucji.
Ale jest jasna, klarowna, przejrzysta, panie red. Iwanow. W prowadzonym przez siebie studio takiego posumowania Pan zaniechał. Błąd merytoryczny.
Więc warto przypomnieć: prowadzący program powinien czuwać nad jego zwartością, eksponować wnioski i oceny trafne, wreszcie formułować konkluzje końcowe oraz polemizować z fałszywymi. Dlaczego np. uszła płazem trenerowi Michniewiczowi jego wypaczona opinia o interwencji Almunii (tym bardziej, że Pan uznał błąd bramkarza).
Bożydar Iwanow specjalizuje się za to w pytaniach, na które sam sobie odpowiada! Wyraźny objaw narcyzmu. Niech Pan go powściągnie. Bo upajając się własnymi frazami gubi się sedno. Ostatnie Studio Ligi Mistrzów było tego dowodem.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy