wtorek, 2 października 2012

Jedni demolują – drudzy obradują!

Od paru lat trwa nierówna walka Legii z kibolami. Ich rozmaite zadymy i ekscesy w zeszłym sezonie kosztowały klub prawie 800 tys.izł kar. Należytego wsparcia od PZPN, władz miasta i policji – brak. Przeciwnie – od kilkunastu dni wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski zapowiada, że na stadionie klubu zamknie tzw. „żyletę”, czyli kibolską trybunę, miejsce większości chuligańskich i bandyckich wybryków.
Na jednym ze spotkań Piotr Zygo, prezes klubu, ujawnił, że w czasie narady w ratuszu, cytuję: Wojewoda nazwał mnie szefem kiboli i wyrzucił ze spotkania*… Dalej fragment: …komendant stołeczny Mirosław Schossler  i wojewoda Jacek Kozłowski na ławie oskarżonych posadzili klub Legia Warszawa. Jeszcze jeden cytat: Tak długo jak wojewoda będzie walczył z klubem a nie z chuliganami będziemy mieli duży problem. Na co urzędnik odpowiedział, że nie będzie polemizował i wdawał się w pyskówkę z prezesem Zygo. Po czym oznajmił: Dla nas partnerem do rozmów jest Wojciech Kostrzewa, szef Rady Nadzorczej Legii. Jesteśmy z tej współpracy zadowoleni, regularnie spotykamy się z ludźmi odpowiedzialnymi w klubie za bezpieczeństwo. I na koniec: Chcemy też rozmawiać z kibicami.**
Ciekawe dlaczego wojewoda segreguje w ten sposób władze klubu? Próbuje poróżnić prezesa i szefa Rady Legii – po co? W dodatku dyskredytuje prezesa Zygo, bo woli rozmawiać z kibolami, niż z nim. I wreszcie dlaczego jest zadowolony ze współpracy, skoro po ostatnim meczu szumowina z „żylety” zdemolowała pomieszczenia stadionu, narażając klub na 200 tys. strat? Tego nie wie pewnie on sam. A jak widać z rezultatów, nie wystarczy rozmawiać, trzeba jeszcze rozumieć, o czym się mówi i wyciągać należyte wnioski 
Mnie nasuwa się taki, że towarzysz Jacek Kozłowski zademonstrował ostentacyjną arogancję władzy  – dodajmy władzy skrajnie nieudolnej. Jak się okazuje obyczaje rodem z PRL-u na Mazowszu jeszcze tkwią.
Podobnie jak wojewoda także policja nie wypełnia należycie swoich obowiązków. Bo dlaczego nie potrafi ona wyłapać kilku czy kilkunastu bandziorków-prowodyrów, którzy od kilku lat co 2 tygodnie pojawiają się zawsze w tym samym, publicznym miejscu, o z góry określonej godzinie i są na wyciagnięcie ręki? Nie można ich zidentyfikować, bo zasłaniają się za monstrualnymi flagami? Przecież to jest kompromitująca impotencja policji. Czy kluby sportowe powinny jeszcze zatrudniać tajniaków, mieć osobowe „pluskwy” w tej kibolskiej ferajnie, płatnych donosicieli, a może instalować w swoich strukturach wydziały do spraw przestępczości zorganizowanej?
Niestety, oprócz Gazety Wyborczej  inne media, zwłaszcza telewizyjne, z anomalią praktycznie nie walczą. Nie niepokoją ani wojewody ani  stołecznej komendy, nie zadają pytań urzędnikom Ratusza. No cóż, komercyjne nie muszą, a w TVP, jak się okazuje po publikacjach GW, trwa w najlepsze złodziejskie wyprowadzanie forsy do producentów zewnętrznych – etatowi pracownicy zaś z braku pracy opłacani są za gotowość do jej świadczenia! Niedawno kolejny podmiot zewnętrzny, czyli Sportfive, także nieźle „oskubał" Publiczną, która musiała zapłacic haracz za prawa do relacji z eliminacji MŚ w piłce nożnej. Gdzie im więc w głowie jakieś inne anomalie – mają własnych pod dostatkiem!
*
W Polsacie cykliczny, niedzielny program Cafe Futbol (błąd, powinno być Café) prowadził Roman Kołtoń – w zastępstwie chorego Mateusza Borka. Z tej zamiany „wodzirejów” były trzy ewidentne korzyści, bo (1) okazało się, że Roman Kołtoń dużo lepiej zadaje pytania, niż na nie odpowiada! Zamiast wygłaszania przydługich, chaotycznych tyrad, jak w poprzednich programach tego cyklu, na ogół odpytywał rozmówców krótko i na temat. Tym samym (2) poziomu tele-audycji nie obniżały irytujące, tasiemcowe pytania, które są specjalnością M.B. On je tak rozbudowuje, że jednocześnie wyczerpująco na nie odpowiada! Wszystko po to, aby ktoś przypadkiem nie pomyślał, że Borek pyta, bo nie wie. Borek nie wie? – wolne żarty! I (3) – program ewidentnie zyskał na zwartości i płynności.
Gdy dodać, że w studio był także inteligentny Andrzej Person – człowiek z klasą oraz stały uczestnik Wojciech Kowalczyk, tym razem w dobrej formie – uznać należy ostatnie wydanie Café za bardzo udane.
W zakończeniu R.K. wyraził nadzieję, że za tydzień powróci już do zdrowia Mateusz Borek. Ja zaś, z zadowoleniem przyjmując fakt, że wyzdrowiał, wyrażę jednocześnie ubolewanie, że „wróciło stare”.
Jeszcze co do treści programu. Zbyt „miękko”  został potraktowany temat kiboli na stadionie Legii. Ale… dobre i to, że go poruszono.

** Ciekawe jak on to zrobił – osobiście, czy przez „pełnomocników”?
** Wszystkie cytaty z Gazety Wyborczej.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy