W Polsacie kolejna edycja hiszpańskiego programu
czyli Cafe
(tu byk – powinno być Café) Futbol. Choć pora stosowna to o zbliżających się
wyborach prezesa PZPN rozmowy nie było.
Wydaje się to tym bardziej dziwne, że w studio zasiadał jeden z
najpoważniejszych kandydatów czyli Zbigniew Boniek.
Ale to właśnie on podobno wyraźnie zaznaczył – o wyborach ani słowa! Wydawało
mi się to dosyć dziwne – ma taką doskonałą okazję do autopromocji i z niej nie korzysta.
Skoro
o tym nie nada to półtorej godziny
ustalano skład reprezentacji Polski na mecz z Anglią. Rozważania dla kibiców i
sympatyków ciekawe, ale jak na poważny program publicystyczny troszkę za mało.
Pod
koniec Roman Kołtoń nie wytrzymał i temat
wyborów jednak poruszył: zaproponował, żeby zaprosić kandydatów (jest ich 5.)
do studia na debatę, programową przede wszystkim. A Mateusz
Borek zapytał wprost: Za tydzień o 1100 – przyjdziesz?
Boniek odpowiedział: nie! Wyboru nie dokonują przecież kibice. To – w
większości – delegaci związków okręgowych (zwani „Baronami”) i przedstawiciele
klubów (w sumie 118-osobowe gremium) i ich trzeba przekonać do siebie – tak
mniej więcej odmowę uzasadnił. Dorzucił jeszcze jakieś mętne i nieprzekonywające
argumenty. Roman Kołtoń
był wyraźnie zdziwiony, takiego stanowiska nie rozumiał, usiłował jeszcze
podpytać kandydata, ale zabrakło już czasu i z tym zdziwieniem dziennikarz
pozostał.
Zdziwienie,
rzecz ludzka, ale na krótko – na dłuższą metę od myślenia nie zwalnia. Może
warto odkryć powody niechęci Z.B do debaty. Mnie
nasunął się tu taki argument: kandydaci musieliby przedstawić swoje programy, a
Boniek (jak i pewnie Kosecki)
wyraźnie chcą tego uniknąć. Bo obaj niewątpliwie pragną w przyszłości ograniczyć
znaczenie, wpływy a przede wszystkim siłę wyborczą wspomnianych baronów. A
zapowiedzieć tego nie mogą, bo tamci mają większość (60) głosów – gdyby
uzgodnili kandydata, ten bez trudu byłby wybrany. Teraz są podzieleni, ale
zagrożenie może ich na powrót skonsolidować, a to grozi utrzymaniem status quo.
Obaj
wymieni tu kandydaci będą też chcieli drastycznie ograniczyć liczbę członków
zarządu (jest ich 17.), bo tak liczne gremium nie jest w stanie sprawnie
kierować Związkiem na co dzień.
Pozostaje
też kwestia kontraktu (jeszcze 8. letniego) z firmą Sportfive
wielce niekorzystnego dla PZPN. Być może Boniek
widzi tu możliwość jakiejś renegocjacji tego paktu. I znowu: nie wiadomo, którzy
członkowie Zarządu ewentualnie maczali palce w
tej skandalicznej umowie. Reasumując: lepiej publicznie tego grona nie drażnić.
Być
może tkwiący w branży Roman Kołtoń ma jakieś
inne przemyślenia. Trudno jednak wykluczyć, że właśnie brak debaty – przyszłym
reformatorom raczej może pomóc, niż zaszkodzić.
*
W
poprzednim programie z tego cyklu gościem był Maciej
Wandzel – od marca 2012 nowy prezes rady nadzorczej Ekstraklasy SA. To spółka akcyjna, a (cytuję): jej
głównym zadaniem jest prowadzenie krajowych rozgrywek pierwszoligowych i
zarządzanie nimi. Dodać należy również, że nowym prezesem został
renomowany menedżer Bogusław Biszof. Poprzednie
władze trochę zaniedbały (nie udało się „wyrwać” z PZPN
i przejąć kontroli nad organizacja sędziowską, tzw. Kolegium Sędziów) i trochę
nabałaganiły (spółka popadła w długi. Była okazja by dowiedzieć się czego nowe
władze już dokonały i jakie są jej zamierzenia. No, niestety, prowadzący Mateusz Borek, jak zwykle, żadnej koncepcji ani
pomysłu na program nie miał – momentami nie panował nad nim zupełnie. Zarówno
on, jak i tzw. stali eksperci Wojciech Kowalczyk
i Roman Kołtoń mówili, co chcieli. Zasypywano
gościa gradem pytań, chaotycznie podsuwano rozmaite wątki, pojawiały się różne
dywagacje i przypuszczenia. Trochę to trwało. Zdziwiony i zdumiony tym
niekontrolowanym natłokiem tematów Maciej Wandzel prosił
nawet w pewnej chwili, by dano mu możliwość udzielenia odpowiedzi.
Co
ciekawe: gość miał kartkę ze spisem 11 najpilniejszych zadań dla władz Ekstraklasy. Aż narzucało się, by po kolei każdą z
tych spraw omówić. Byłoby logicznie, jasno, prosto i przejrzyście. Borek na to nie wpadł. Natomiast gdy z 90.
minutowego programu zostało minut 17, powiedział do Wandzela
mniej więcej tak: no, to teraz
proszę wymienić te sprawy, co masz zapisane na kartce, tylko szybko, bo czasu
mało. I to co było najważniejsze odbębniono w niepoważnej atmosferze
pośpiechu, śmichów-chichówi z towarzyszeniem niemądrych, bo nie na miejscu,
uśmieszków prowadzącego.
Romań Kołtoń, powiedział skromnie – jak to on – że Cafe (fe!) Futbol to ważny program publicystyczny. Pobożne życzenia! Na razie ma on tylko taką szansę, póki co, niewykorzystywaną, bo Mateusz Borek wciąż pudłuje skutecznie!
Romań Kołtoń, powiedział skromnie – jak to on – że Cafe (fe!) Futbol to ważny program publicystyczny. Pobożne życzenia! Na razie ma on tylko taką szansę, póki co, niewykorzystywaną, bo Mateusz Borek wciąż pudłuje skutecznie!
PS.
Roman Kołtoń ujawnił, że spotkał się z Bońkiem. Piłem z nim kawę w Sheratonie
– oświadczył skromnie.
Megaloman,
fanfaron, chwalipięta, może snob? Co tu wybrać nie wiadomo. Wszystko po trochu pasuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz