poniedziałek, 22 października 2012

Pan mecenas Wojciech Kowalczyk


Tym razem wodę z mózgu telewidzów w Polsacie Sport robił Wojciech Kowalczyk. Stwierdził mianowicie, że dach w dniu meczu PolskaiiAnglia nie powinien być rozsuwany, bo padał tylko jesienny deszczyk. Nazwać kilkugodzinną ulewę, „jesiennym deszczykiem” to lekka aberracja. Ale mniejsza o diagnozę rozmiarów opadu i stan wzroku Kowalczyka. Bo polemiki wymaga przede wszystkim głupota merytoryczna tej wypowiedzi. Zadajmy proste pytania: A dlaczego skoro jest dach to mecz ma się odbywać w deszczu, choćby i niewielkim? Dlaczego piłka ma być mokra a nie sucha? Dlaczego boisko ma być śliskie i grząskie a nie standardowo tylko zroszone? W konsekwencji dlaczego zawodnicy mają grać w gorszych warunkach, będąc bardziej narażeni na kontuzje? Słowem dlaczego warunki do gry mają być nienormalne skoro mogą być normalne?! Bo jeśli tylko dlatego, że Kowalczyk ma kłopoty z myśleniem na poziomie elementarnym, to warunek dalece niewystarczający!
Z kolei jako winnego nie rozegrania meczu wskazał W.K. Narodowe Centrum Sportu, któremu podlega Stadion Narodowy. NSC bowiem, by zaoszczędzić, zainstalował na boisku drenaż gorszej jakości niż poprzedni – ten z okresu Mistrzostw Europy.
I znowu pokrętnie to myślenie, gradacja winy chybiona. Aż dziw, że trzeba komuś jeszcze to uzmysławiać, ale skoro już… Niech więc sobie Kowalczyk zapamięta raz na zawsze: dach nad boiskiem jest po to, żeby nie grać meczów w deszczu albo śniegu! I w tym kontekście drenaż nie ma tu nic do rzeczy!
Natomiast na obiekcie z dachem drenaż musi jedynie spełniać podstawowy warunek: umożliwiać właściwą wegetację boiskowej trawy „na codzień”. Jeśli taki wymóg spełnia tańszy, to czemu nie oszczędzić?
Teraz co do winy NSC. Powtórzę siebie z poprzedniego wpisu: bez względu na jakość zainstalowanego drenażu dach powinien zostać zasunięty na kilka godzin przed meczem! Decyzją taką powinien podjąć PZPN, jako  gospodarz zawodów i polecić wykonanie gospodarzowi obiektu, czyli NCS! I takie postanowienie nie kłóciłoby się z jakimikolwiek wcześniejszymi ustaleniami obu ekip, sędziego oraz przedstawiciela UEFA. Bo gdyby nie padało dach można byłoby rozsunąć w niespełna 20 minut. Dlatego całkowitą odpowiedzialność za skandal ponosi PZPN.
Absurdów ciąg dalszy. Z tytułu konieczności przełożenia meczu na dzień następny PZPN domaga się od NCS kwoty 1 miliona zł odszkodowania (w tym 300.000 za stan płyty boiska). Warto zauważyć, że niemądra wypowiedź W.K. stała się niechcący uzasadnieniem takiego żądania. Panu Wojciechowi nigdy by chyba nie przyszło do głowy, że stanie się kiedyś adwokatem Grzegorza Laty!
Wyobraźmy sobie, że NCS nie chce płacić odszkodowania i PZPN idzie do sądu. Na rozprawie, po wystąpieniu stron, sędzia wzywa eksperta i zadaje mu pytanie: Czy jeśli dach byłby zasunięty płyta boiska nadawałaby się do gry? Tak jest, Wysoki Sądzie – odpowiada ekspert. Dziękuję, jest Pan wolny. Pozew oddalam, kosztami sądowymi obciążam PZPN. Zamykam posiedzenie sądu.
Apelowałby pan, mecenasie Kowalczyk?

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy