Tym
razem wodę z mózgu telewidzów w Polsacie Sport
robił Wojciech Kowalczyk. Stwierdził
mianowicie, że dach w dniu meczu Polskai–iAnglia nie powinien
być rozsuwany, bo padał tylko jesienny deszczyk. Nazwać kilkugodzinną ulewę, „jesiennym
deszczykiem” to lekka aberracja. Ale mniejsza o diagnozę rozmiarów opadu i stan
wzroku Kowalczyka. Bo polemiki wymaga przede
wszystkim głupota merytoryczna tej wypowiedzi. Zadajmy proste pytania: A
dlaczego skoro jest dach to mecz ma się odbywać w deszczu, choćby i niewielkim?
Dlaczego piłka ma być mokra a nie sucha? Dlaczego boisko ma być śliskie i
grząskie a nie standardowo tylko zroszone? W konsekwencji dlaczego zawodnicy mają
grać w gorszych warunkach, będąc bardziej narażeni na kontuzje? Słowem dlaczego warunki do gry mają być
nienormalne skoro
mogą być normalne?! Bo jeśli tylko dlatego, że Kowalczyk ma kłopoty z myśleniem na poziomie elementarnym,
to warunek dalece niewystarczający!
Z
kolei jako winnego nie rozegrania meczu wskazał W.K. Narodowe Centrum Sportu, któremu podlega Stadion Narodowy.
NSC bowiem, by zaoszczędzić, zainstalował na
boisku drenaż gorszej jakości niż poprzedni – ten z okresu Mistrzostw Europy.
I
znowu pokrętnie to myślenie, gradacja winy chybiona. Aż dziw, że trzeba komuś
jeszcze to uzmysławiać, ale skoro już… Niech więc sobie Kowalczyk zapamięta raz na zawsze: dach nad boiskiem jest po to, żeby nie grać
meczów w deszczu albo śniegu! I w tym kontekście drenaż nie ma tu
nic do rzeczy!
Natomiast
na obiekcie z dachem drenaż musi jedynie spełniać podstawowy warunek: umożliwiać
właściwą wegetację boiskowej trawy „na codzień”. Jeśli taki wymóg
spełnia tańszy, to czemu nie oszczędzić?
Teraz
co do winy NSC. Powtórzę siebie z
poprzedniego wpisu: bez względu na jakość zainstalowanego drenażu dach powinien
zostać zasunięty na kilka godzin przed meczem! Decyzją taką
powinien podjąć
PZPN, jako
gospodarz zawodów i polecić wykonanie gospodarzowi obiektu, czyli NCS! I
takie postanowienie nie kłóciłoby się z
jakimikolwiek wcześniejszymi ustaleniami obu ekip, sędziego oraz
przedstawiciela UEFA. Bo gdyby nie padało
dach można byłoby rozsunąć w niespełna 20 minut. Dlatego całkowitą
odpowiedzialność za skandal ponosi PZPN.
Absurdów ciąg dalszy.
Z tytułu konieczności przełożenia meczu na dzień następny PZPN domaga się od NCS kwoty 1 miliona zł odszkodowania (w tym 300.000 za stan płyty boiska). Warto
zauważyć, że niemądra wypowiedź W.K. stała się niechcący uzasadnieniem takiego żądania. Panu
Wojciechowi nigdy
by chyba nie przyszło do głowy, że stanie się kiedyś adwokatem Grzegorza Laty!
Wyobraźmy sobie, że NCS
nie chce płacić odszkodowania i PZPN idzie do
sądu. Na rozprawie, po wystąpieniu stron, sędzia wzywa eksperta i zadaje mu
pytanie: Czy
jeśli dach byłby zasunięty płyta boiska nadawałaby się do gry? Tak jest, Wysoki
Sądzie – odpowiada ekspert. Dziękuję, jest Pan wolny. Pozew oddalam, kosztami sądowymi
obciążam PZPN. Zamykam posiedzenie sądu.
Apelowałby pan,
mecenasie Kowalczyk?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz