PolsatSport. W cyklicznym programu Cafe Futbol (z błędem na szyldzie, prawidłowe jest Café) gościem był członek zarządu PZPN Jacek Masiota. Nieźle „przejechał się” po własnej firmie, a głównie po jej prezesie. Wypunktujmy.
1)aPZPN jest źle zarządzane, bo Grzegorz Lato to w tych sprawach całkowity dyletant.
2)aRozrost administracji (74 pracowników etatowych – wzrost o 20! osób), co powoduje, że jej utrzymanie pochłania 30–40% budżetu. To mniej więcej o 25% za dużo! Członków Zarządu jest 18. – powinno być najwyżej 5-ciu, bo inaczej ciało to jest niefunkcjonalne, a przyjęcie uchwały przypomina dolegliwe zaparcia.
3)aZnamienne machinacje w związku z wydaniem tzw. Karty Kibica. Cena 32 zł (koszt produkcji, dystrybucji i obsługi 4 zł). Jedyna z niej korzyść to priorytet przy zakupie biletów na mecze reprezentacji. Dlaczego Kartę wydała współpracująca ze związkiem firma Sportfive. a nie PZPN – nie wiadomo (zapytany w tej kwestii prezes odparł, że to wynika z umowy głównej z firmą. (Masiota sprawdził – Lato skłamał, nie wynika). Dlaczego Sportfive powierzył edycję Karty specjalnie założonej w tym celu spółce, też tajemnica. Ile sztuk sprzedano – nie wiadomo. Na co będą przeznaczone zyski – nie wiadomo. Masiota zasadność wydaniu Karty akceptuje. Natomiast uważa, że powinien ją wydać PZPN i określić na jakie cele uzyskane przychody przeznacza.
4)aMasiota twierdzi, że powinna być renegocjowana umowa między UEFA a PZPN, dotycząca rozliczeń finansowych w związku z kosztami przygotowań do Euro 2012. Powód – Polska ma obecnie znacznie więcej zadań organizacyjnych (dotyczących zwłaszcza bezpieczeństwa w czasie Euro), niż początkowo określono, co podraża przedsięwzięcie. Stąd konieczność rewizji dotychczasowych ustaleń. Sprawa jest poważna, bo Związkowi grozi deficyt, czyli musiałby on do tej imprezy dołożyć! Odpowiedzialni za sprawę: prezes Grzegorz Lato i v.prezes ds. zagr. Adam Olkowicz.
5)aMasiota ujawnił (wbrew poleceniom prezesa), że UEFA zleciła badania wizerunkowe związków piłkarskich w poszczególnych krajach. Wynika z nich, że PZPN jest strukturą przestarzałą, niewydolną i futbolowi szkodzącą. A w kategorii zaufanie znalazł się na przedostatnim miejscu – mniej wiarygodny okazał się tylko Bin Laden! To znaczy, że śmierć terrorysty była dla PZPN wydarzeniem fatalnym w skutkach – jest teraz najmniej wiarygodną organizacją na świecie!
Masiota przedstawił się jako prawnik i ekonomista. PRL-owska struktura Związku mu się podoba, tylko więcej uprawnień przekazałby terenowym „baronom”, czyli prezesom okręgów (ich głosy są decydujące przy wyborze sternika Związku). Taki kit jak wspomniana karta także mu nie przeszkadza, byle tylko obieg środków za nią uzyskanych był odtajniony. Chwalił także firmę Sportfive, choć Lato przekazał jej wyłączność co do praw telewizyjnych, marketingu i tzw. hospitality* – w dodatku pracownik firmy jest jednocześnie dyrektorem kadry. Słowem transakcja dla firmy zaskakująco opłacalna! Na pytanie prowadzącego program Mateusza Borka, czy będzie się ubiegał o stanowisko, Masiota odpowiedział: na dziś nie. Ale wybory prezesa dopiero w grudniu 2012 r. Na dokładniejszą deklarację ma więc czas. Jednak długofalową kampanię rozpoczął już. Co wiemy o ewentualnym kandydacie? Chciałby wskoczyć na stołek, pozostawiając jednak komusze struktury i niejasne biznesowe układy ze wspomnianą firmą. Deklarował jeszcze przezroczystość działalności finansowej. Ale oczywiście – choć to reformator nienachalny, to jednak człowiek z klasą, i porównywanie go z obecnym Nieszczęściem, byłoby dla niego wielce krzywdzące, a dla tego Nieszczęścia niezasłużoną nobilitacją.
Drugim gościem Café (powtarzam Café!) był Rafał Rostkowski, nasz najlepszy i wysoko ceniony za granicą sędzia asystent. Sekowany jednak aktualnie przez szefa Kolegium Sędziów Janusza Eksztajna. Publicznie wytknął mu bowiem nakłanianie arbitra do fałszerstwa: chciał mu zaliczyć „za frajer” obowiązkowe testy biegowe. Rostkowski na oszustwo nie przystał, bo nie chciał stać się zakładnikiem Eksztajna i jego wspólnikiem w szwindlach. Dostrzegając także inne machlojki szefa, złożył przeciw niemu pozew w sądzie. Za tę niesubordynację w rankingu polskich, międzynarodowych arbitrów liniowych na rok 2012 został przesunięty poza pierwszą dziesiątkę.
Ostatnio Eksztajn rozwiązał także kontrakty z wszystkimi sędziami zawodowymi (6-cioma) i ma ponoć zaproponować nowe, w których uposażenie miałoby zależeć od ilości meczów. Czyli im więcej sędziujesz, tym więcej zarabiasz. A ponieważ gwiżdżących deleguje ich szef… to wszystko jasne. Podskoczysz – nie zarobisz, doli nie dasz – sam też się nie pożywisz – podglebie do korupcji idealne! I jeszcze jeden „kwiatek”. Eksztajn jest także tzw. obserwatorem związku. Taki gapi się na mecz ligowy, nierzadko nawet na dwa w weekend, ocenia sędziego i inkasuje za to 3000 zł (2×1500). Obserwacja i ocena podwładnych to podstawowy obowiązek każdego szefa. Ale to w ramach pensji, a nie dodatkowych premii-bonusów! Cwaniutka jest ta PRL-ska skamielina.
W programie dość ostro (i słusznie) zaatakowano całe środowisko sędziowskie. Szkoda, że połajanek wysłuchiwać musiał jeden z niewielu uczciwych. Rostkowski zniósł ten dyskomfort cierpliwie a gdy już dopuszczono go do głosu odpowiedział, że uzdrowienie środowiska sędziowskiego należy zacząć od wprowadzenia pełnego profesjonalizmu piłkarskich arbitrów. Krok drugi – dodajmy – to precyzyjne określenie procedur w Kolegium Sędziów i korekt personalnych tamże. Od góry począwszy!
PS. Przed chwilą przeczytałem, że Lato spotkał z oboma zwaśnionymi panami i zakomunikował, tu cytat: podjęcie działań zmierzających do unormowania sytuacji w środowisku sędziowskim. Ciekawe, czy zapowiadane podjęcie nie okaże się tylko propagandowym zadęciem?
*
Ciekawy i na dobrym poziomie był tym razem także cykliczny program w Canal+Sport – Liga+Extra. Przyczyniła się do tego m.in. obecność w studio, zaproszonego trenera Jagiellonii, Czesława Michniewicza. Mówiono m.in. o kilku niedawnych, fatalnych omyłkach sędziów. Trener zauważył, że boiskowe relacje między arbitrami a zawodnikami są pełne niechęci, złości czasem wręcz wrogości. Takie meczowe konteksty przyczyniają się do większej ilości pomyłek sędziowskich, wyzwalają boiskową agresję. Konsekwencją jest wzrost niesportowych zachowań zawodników i ich brutalnych zagrań, paskudzących widowisko. Michniewicz wskazał angielską Premier League jako przykład do naśladowania. Sytuacja mogłaby ulec poprawie po wprowadzenie pełnego zawodowstwa sędziów. Ale o tym już było.
W cyklicznym programie jedną z ciekawszy pozycji są tzw. Kontrowersje. Z udziałem byłego szefa Kolegium Sędziów Sławomira Stempniewskiego pokazywane i omawiane są sporne decyzje sędziów z bieżącej rundy rozgrywek. Jedna mnie tym razem zbulwersowała. Chodzi o interpretację pewnego boiskowego zdarzenia. W meczu Jagiellonia–GKS napastnik Frankowski aby uniknąć pozycji spalonej pobiegł w kierunku własnej bramki. Nie zdążył jednak dotrzeć przed linię obrony, bo kolega wcześniej zagrał piłkę w jego kierunku. Gdyby ją przyjął, byłby spalony. Przytomnie więc rozstawił nogi i do przepuszczonej piłki dobiegł, nie będący na pozycji spalonej, jego kolega Cetković i znalazł się w klasycznej pozycji „sam na sam”. W tym momencie rozległ się gwizdek – spalony! Uzasadnienie Stempniewskiego: zawodnik, do którego było podanie, przepuszczając piłkę między nogami absorbował uwagę obrońców, czym ich zdezorientował, a to jest niedozwolone. Gdyby piłka zagrana była w kierunku Cetkovicia, ofsajdu by nie było. Taka interpretacja to jest idiotyzm najczystszy z możliwych. Bo (1) kto na 100% wie, oprócz podającego, do kogo było podanie? Dlaczego więc wykluczyć, że nie do Cetkovicia właśnie, skoro do piłki dobiegł i ją opanował! Zagranie może bowiem zmierzać w różnych kierunkach i płaszczyznach, do zawodnika (-ów), usytuowanych pod różnym kątem w stosunku do podawanej piłki. Zatem adresatów może być kilku! Przesądzać do którego, to wróżenie z fusów ((naturalnie bywają sytuacje, gdy adresat jest tak osamotniony, że ewidentny). Dodam jeszcze, nieco przewrotnie, że czasem sam podający jest najbardziej zdziwiony, że tak celnie zagrał… zupełnie do kogoś innego, niż zamierzał.
I (2). A niby to dlaczego atakującemu nie wolno absorbować obrońcy? Podążmy tym debilnym tropem objaśniającym. Napastnik przed obrońcą wykonuje zwód w lewo a z piłką biegnie w prawo. Defensor balansem zmylony, zmuszony do gwałtownej reakcji – zmiany kierunku biegu – przewraca się. Stosując powyższe kryteria sędzia powinien przyznać rzut wolny dla jego zespołu! Bo przeciwnik go zaabsorbował i zdezorientował, w wyniku czego tamten się przewrócił! Czyli był faul! Reasumując powyższe zdarzenie: w takich przypadkach sędzia powinien tylko rozstrzygnąć, czy przyjmujący piłkę nie był na pozycji spalonej. Dalsza interpretacja to odmóżdżająca nadinterpretacja!
Teraz do obecnych w studio dziennikarzy. Dlaczego milczycie, gdy Wam (i telewidzom również) wciska się ciemnotę. A Sławomir Stempniewski, nie pierwszy raz zresztą, robi nam wszystkim wodę z mózgu. Przypomnę tylko znamienną interpretację spalonego: jeżeli za linię obrony wystaje ta część ciała atakującego, którą może on prawidłowo zdobyć bramkę, to jest spalony. Czyli, gdyby np. wystawało mu tam przyrodzenie, to trzeba by gwizdać ofsajd, bo filutek to naturalny agresor i jak ma okazję to strzela. W dodatku żaden przepis piłkarski mu tego nie zabrania (pisałem już o tym).
Argument, że takie są przepisy, to wygodna wymówka intelektualnego lenia! Jeśli obowiązujące regulacje są absurdalne, skrajnie mijające się ze zdrowym rozsądkiem, to dziennikarz musi koniecznie powtarzam musi protestować, nie zgadzać się i stanowczo to artykułować. Od tego zaczyna się często zwalczanie wszelkich anomalii – niedorzecznych przepisów piłkarskich i ich interpretacja także. Do uczestników programu Liga+Extra zwracam się z propozycją: obudźcie się, zacznijcie to robić. Nie przyjmujcie biernie objaśnień układnego Sławomira, że takie są zalecenia UEFY-y. Pytajcie dlaczego takie durnoty przyjmowane są bez protestu, czy się z nimi zgadza, czy z kolegami z zagranicy rozmawia na ten temat. A przede wszystkim powtarzam: protestujcie, głośno i wyraźnie. Bo powinnością inteligencji jest opinii publicznej absurdy wskazywać!
* To są stadionowe loże i pomieszczenia dla VIP-ów i biznesmenów. Przynoszą milionowe dochody!