sobota, 2 lipca 2011

Wirtuozeria chałturą paskudzona

W Polsacie Extra relacje z tenisowego Wimbledonu. Chwała za to Polsatowi, bo to jedyna stacja, dzięki której można obejrzeć tę niezwykle prestiżową imprezę. Niestety tutaj pochwały się kończą. Dalej jest już tylko gorzej, albo wręcz bardzo źle, bowiem poziom komentatorów jest dramatycznie niski. A to co wyprawiała Katarzyna Nowak relacjonując mecz Djocović–Tsonga (3:1) zakrawa wręcz na skandal. Gadała przez cały czas i w dodatku z męczącą słuchacza manierą w głosie. Nowak meczu nie komentowała – ona go odprawiała. Co rusz wpadała w debilne zachwyty głupawej nastolatki. Popatrzcie Państwo na to wyjście w górę, za chwilę: co za zejście w nogach, albo co za zejście niskie w kolanach, łoł, jak on jest niesamowicie rozciągnięty Djocović, popatrzcie Państwo na ten staaaaart, ten doooobieg, no i to uderzeeeenie, łoł, ha, ha, brawo! Naturalnie wykrzykiwane z emfazą przymiotniki w rodzaju niewiarygodne, cudowne, niebywałe, niesamowite to także stały jej repertuar. Irytująca była również inna przywara Nowak. Zaczynała jakąś kwestię głosem normalnym, a potem przechodziła w tony coraz cichsze aż do szeptu i kończyła prawie niesłyszalnym już mamrotaniem. Taki rodzaj frazy mdlejącej – jak ktoś leży narąbany, mówi coraz ciszej, ciszej, potem „mamrotką” i w końcu chrapie. Żeby Nowak chrapała byłoby pół biedy, człowiek by chwilę pogwizdał i ją zaryglował. Mógłby wtedy spokojnie oglądać wirtuozów, których kunszt nie jest relacjonowany przez medialnych partaczy. Dzisiaj o 15.00 wreszcie finał kobiet. Piszę wreszcie, bo to już ostatnia w tym turnieju, nas telewidzów, przymusowa randka z panią Nowak. Proponuję, żeby następne spotkanie wyznaczył jej w swoim gabinecie dyr. Kmita. Czas po temu najwyższy, panie Przełożony. Nam telewidzom należy się odrobina szacunku i poważnego traktowania. A poza tym ma Pan chyba w kontrakcie klauzulę, nakazującą dbanie o pozytywny wizerunek stacji. Donoszę uprzejmie, że zatrudniona przez Pana Katarzyna Nowak działa na szkodę Polsatu.  A Pan tolerując ją staje się takich działań współwinnym!
*
Inny komentator Polsatu Tomasz Lorek uprawia własne, wielce oryginalne dziwactwo. Niektóre wyrazy – zwłaszcza bezokoliczniki – wymawia z akcentem na końcowe „ć”, akcent ten przeciągając. Brzmi to mniej więcej tak:. Djocovićsiiiii chciał tę piłkę koniecznie wygraćsiii, ale nie udało mu się dobrze jej trafićsiiii. Proponuję panu Lorkowi nauczyćsiii się  normalnie akcentowaćsiiii, aby poprawnie mówićsiiii, albo ewentualnie się zamknąćsiiii i nie otwieraćsiiii! I tak mu, Kmito, dopomóższszszsz!
*
– Jaka jest różnica między Adamem Małyszem a Bohdanem Tomaszewskim?*
– Adam Małysz wiedział, kiedy odejść.
*
Jeden mecz relacjonowali Tomasz Tomaszewski i Wojciech Fibak. Było najczęściej tak:
– Widziałeś, Tomku, jak on to zagrał. Tak grali kiedyś Sampras, Lendl, albo Agassi.
– I Rafter, Wojtku, albo Gerulaitis.
– Masz rację, Tomku.
– I Ty, Wojtku, w 1976 po południu w Melbourne tak zagrałeś i prowadziłeś 5:1. Ale wtedy jeden z widzów kichnął i piłkę wyrzuciłeś na aut.
– Pamiętam tę pechową piłkę, Tomku, ale kichnięcie mi umknęło.
– Ja pamiętam to świetnie, Wojtku, tatuś mi opowiadał!
Naturalnie panowie mogliby się umówić i pogadać ze sobą „na mieście” za własne forsę, a nie za mój abonament. Ale, co tam. Osobiście nawet czuję się dowartościowany, skoro stać mnie na sponsorowanie milionerów!

* Jest (jeszcze) komentatorem tenisa w Polsacie Sport.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy